Z kontynuacją bestsellerów jest tak, że jeśli nie powstaną one od razu, to ich pisanie po kilku latach od sukcesu części pierwszej nie zawsze ma sens. Wpływa na to wiele czynników, także to, że w historii książkowej, dosyć dobrze osadzonej w czasie, czas również upływa, ludzie się zmieniają, podobnie jak ich priorytety, więc część druga napisana po latach może być nieco zaskakująca. Dosyć często także sprawia wrażenie pisanej niejako na siłę.
Tak jest z Zemstą.... To taka kontynuacja, która jest swoistym rozliczeniem z bohaterami, znanymi z książki * Diabeł ubiera się u Prady*. Zaciekłe konkurentki z pracy dla Mirandy Priestly – Andrea Sachs i Emily Charlton – są aktualnie przyjaciółkami, które wspólnie redagują ekskluzywny magazyn ślubny. Projekt jest dosyć dochodowy, zatem nic dziwnego, że wkrótce zainteresuje się nim ważny dom wydawniczy, którym zarządza straszna szefowa, doskonale znana obu paniom. Ale, jak to po latach bywa, każda z nich ma już nieco inny stosunek do kobiety, która była ich przełożoną z piekła rodem i ikoną mody jednocześnie. A to dopiero początek różnic, które bardzo szybko dadzą znać o sobie.
Sama historia zaczyna się od wielce sugestywnego koszmaru, w którym Andy jest ponownie podwładną piekielnej szefowej. Dalej jest już tylko z górki, bo przecież Miranda jest jedną z koleżanek jej bogatej i wpływowej teściowej, która zresztą też za Andy nie przepada. Potem będzie trochę miłości, trochę pracy, otrzemy się o przyjaźń, która bywa dziwna, zwłaszcza w przypadku osób, które razem prowadzą interesy, poznamy dylematy młodej żony oraz jej sposoby na dotarcie do kolejnych bohaterów artykułów w poczytnym magazynie. Czyli będzie o wszystkim po trochu, chociaż Mirandę będzie nam dane poznać z nieco zaskakującej, ludzkiej strony, co kompletnie nie pasuje do wizerunku kobiety-diablicy. Chociaż kilka lat upłynęło, więc może i Diabeł ma bardziej ludzką twarz. Może.
Wnioski? Powstał ciąg dalszy, który nie do końca jest ciągiem dalszym, bo obie historie dzieli dziesięć lat, co sprawia, że Andy – która już nie jest histeryczną dwudziestolatką – nie marzy o byciu asystentką upiornej szefowej i robi wszystko, aby jej unikać. A mimo to nadal cierpi z jej powodu, co jak na Amerykankę jest dziwne, bo powinna jednak sprawę załatwić u psychoanalityka.
Urocza książka, na pewno dla fanek bohaterek pierwszej części, ale z drugiej strony to jedna z takich historii dla kobiet, która ma pozytywne zakończenie, co wiadomo od pierwszych linijek tekstu. Jednego będzie z pewnością mniej – mody, nazw marek i całego tego modowego blichtru, którymi był nasiąknięty * Diabeł...*, chociaż sama Miranda pod tym względem pozostaje niereformowalną niewolnicą modnych strojów i dodatków.