Trwa ładowanie...
recenzja
01-08-2012 13:14

Życie a bajka

Życie a bajkaŹródło: Inne
d26ogx3
d26ogx3

Że życie to nie bajka, choć bajką stać się może – przekonuje Aleksandra Tyl w zakończeniu swojej najnowszej powieści.Najnowszej, lecz bynajmniej nie nowej – autorka ponownie zaprasza czytelniczki w świat urokliwej Alei Bzów, kontynuując opowieść o perypetiach dziennikarki Izabeli Wieniawskiej. W fabule odnajdziemy nie tylko znajomych bohaterów i wątki rozpoczęte w poprzedniej części serii. Także ogólny schemat książki – a co za tym idzie: jej podstawowe braki – pozostają w zasadzie bez zmian. Szczęście pachnie bzem zachowuje po trosze bajkowe i uparcie nieprzekonujące tło zdarzeń, stylizowanych z widocznym zacięciem na brutalną prozę życia. Powstaje zatem historia z jednej strony typowa, z drugiej – niezbyt spójna. Ludzkie dramaty i relaksacyjna lektura zazwyczaj nie idą ze sobą w parze.

Niemniej jednak próbują. Na główną bohaterkę książki czyha oto pokaźny zbiór nieszczęść i przeciwności losu, bez których obyczajowe historie z morałem obyć się zazwyczaj nie mogą.Śmierć bliskiej osoby, ludzka bezduszność, problemy w pracy, a także miłosna gra niedomówień – wątki „życiowe” Aleksandra Tyl otacza podejrzanie sielską, ciepłą atmosferą domowego ogniska. Duża w tym zasługa znanych z * Alei Bzów* mieszkańców Skotnik, a także kilku nowych postaci (w tym niepoprawnej pod każdym względem współlokatorki Izy). To głównie za sprawą bohaterów akcja nabiera rozpędu lub – zależnie od sceny – zyskuje stosowną dawkę wyciszenia. Wprowadzenie nastrojowego klimatu jest tu zabiegiem jak najbardziej fortunnym – dzięki budującej fabule Szczęście pachnie bzem skutecznie uprzyjemni niejeden czytelniczy wieczór. Autorka wypracowała już zestaw „sprawdzonych” bohaterów i równie „sprawdzony” – po trosze humorystyczny, po trosze liryczny –
sposób pisania. W całościowym odbiorze książka spełnia więc cel strategiczny: optymistycznym wydźwiękiem z jednej strony odpręża, z drugiej – udanie maskuje niedostatki fabuły. Nie zmienia to jednak faktu, że Szczęście pachnie bzem obfituje we fragmenty mało wiarygodne i nieco naciągane. W efekcie fabuła przypomina miejscami plątaninę naprędce skleconych scenek – powierzchownie i raczej nieudanie dopasowanych do z góry zaplanowanego zakończenia.

W fundamentalnym dla rozwoju akcji wątku (ciąg pomyłek i uczuciowych zawirowań, wywołanych artykułem z plotkarskiego brukowca) brakuje nie tylko minimalnego rysu prawdopodobieństwa, ale i elementarnej logiki wywodu. Autorka wykazuje ponadto – co można było zaobserwować już w * Alei Bzów* – tendencję do nienaturalnego „uświatowienia” książkowej rzeczywistości. W związku z profesją głównej bohaterki, poznajemy więc od kulis świat warszawskiego „high-life’u”, który – siłą rzeczy – wypada cokolwiek groteskowo. Między opisami zblazowanych celebrytów i twardych praw rządzących rynkiem komercyjnych czasopism pojawiają się także wątki rodem z telenoweli. Ciąże, zdrady, odejścia i powroty uwypuklają co prawda romantyczny aspekt opowieści, jednak w niektórych momentach balansują na granicy kiczu. Równie znaczącym minusem książki jest na ogół spłycona problematyka. Autorka podejmuje problemy ważkie, pisząc m.in. o śmierci, adopcji czy
dyskryminacji w środowisku pracy. Żaden z wymienionych wątków nie zostaje jednak należycie rozbudowany, wskutek czego „życiowa” odsłona powieści rozmywa się w tle innych – nieco mniej ambitnych. Nie wpływa to, rzecz jasna, na ogólny odbiór książki, która zachowuje quasi-realistyczny charakter i tchnące nadzieją przesłanie końcowe.

Szczęście pachnie bzem trudno uznać za lekturę szczególnie odkrywczą, zważywszy na raczej szczątkową intrygę i dość tendencyjny motyw przewodni. Wszechpotężną „siłę przyjaźni” – bo o tym, w najogólniejszym zarysie, książka traktuje – opiewano już na wszelkie możliwe sposoby, we wszelkich dostępnych na rynku powieściach obyczajowych. Problem w przypadku podobnych historii tkwi nie w samej idei „serc pokrzepienia” (skądinąd szczytnej), lecz w ryzyku popadnięcia w górnolotną przesadę.Klasyczny, a zarazem niebanalny „happy end” – taki, który nie razi, lecz należycie „napawa” – niewątpliwie trudniej opisać niż finał z gruntu tragiczny. W przypadku książki Aleksandry Tyl – mimo widocznych zamiarów i misternie obmyślonego zakończenia – chyba jednak pozostajemy w sferze mało przekonującej sielanki.

d26ogx3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d26ogx3