Nie wiem, czy Japan to najgorszy tytuł, jaki ukazał się nakładem wydawnictwa Hanami. Mocną konkurencję robi mu Król Wilków - inne wydane przez Hanami „dzieło” duetu Buronson i Miura. Wiem jednak, że to komiks równie głupi, co niezamierzenie komiczny, zaś jego lektura może przynieść czytelnikowi tylko rozczarowanie.
Zdaję sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak konwencja gatunkowa. To pojęcie, którym bardzo wiele można wytłumaczyć i którym z wielką lubością posługują się autorzy kiepskich dzieł, żaląc się na niewiele rozumiejących krytyków. Jednak, jeżeli twórcy Japan korzystali z jakiejś konwencji, to była to konwencja kiepskich komiksów, które rozśmieszają odbiorców. Nie sposób przecież tego komiksu traktować serio - nawet pomimo faktu, iż jego autorzy ani razu nie mrugają do czytelnika porozumiewawczo, sugerując choćby cień dystansu do bezsensownej historii, którą serwują. A zaprawdę mieliby się do czego dystansować. Oto romantyczny i prostolinijny (a przy okazji wielki jak niedźwiedź) Yashima Katsuji, żołnierz japońskiej mafii, przylatuje do Barcelony, by po raz kolejny wyznać miłość pięknej reporterce Yuko. O ile Yashima to ostoja tradycyjnych wartości reprezentowanych przez siłę fizyczną, uczuciową szczerość i chłopską prostolinijność, o tyle Yuko charakteryzuje się głównie tym, że kiedy akurat nie
przeprowadza kolejnej zatrważającej relacji na żywo, naucza głupich japońskich studencików o tym, jak wielkie zagrożenie czyha na zapatrzony w swoją ekonomiczną potęgę Kraj Kwitnącej Wiśni. Naucza na przykładzie losów nieodżałowanej Kartaginy, o której historii wie mniej więcej tyle, co każdy średnio rozgarnięty absolwent ogólniaka, nie przeszkadza to jednak autorom sprzedawać te oczywiste prawdy niczym pradawne mądrości mistrzów zen. I wszystko to byłoby rozbrajająco naiwne i żałośnie śmieszne, gdyby nie fakt, że to dopiero początek. Dalej jest jeszcze trzęsienie ziemi, wyrwany z czasu mędrzec, zapożyczony wprost z _ Opowieści wigilijnej_ Dickensa, i dramatyczna podróż do przyszłości. Ta zaś dopiero wygląda zabawnie! Oto po krachu ekologicznym (który, nie wiedzieć czemu, spowodował eksplozje atomowe - widać topniejące lodowce i wymierające lasy tropikalne są groźniejsze niż nam się wydawało), nastąpiła katastrofa ekonomiczna, w wyniku której państwo japońskie upadło, a Japończycy stali się narodem
uchodźców, który w swoich wędrówkach dotarł aż do rządzonej przez okrutnych dyktatorów Neo-Europy (tak! naprawdę, tak nazwano to państwo!) Hiszpanii. Zniewolona przez okrutnych Neo-Europejczyków nacja zapomniała o swoim honorze i upodliła się by przeżyć. Mężczyźni wykorzystywani są jako tania siła robocza, kobiety prostytuują się z europejskimi bogaczami, a jedyną nadzieję na przyszłość uosabia żółty Jezus nazywany dla zmyłki Azumą (jednak już rysownik o zmylaniu przeciwnika zapomniał, Azuma bowiem to wypisz wymaluj żydowski prorok sprzed 2 tysięcy lat, którego wszyscy biorą za Azjatę).
A to tylko część absurdów, jakimi karmi nas Buronson. Jest jeszcze warstwa ideologiczna, w której scenarzysta z lubością krytykuje wszelkie objawy inteligencji (inteligenci to tchórze i partacze) po to, by pod niebiosa wychwalać ludzi czynu, takich jak Yashima, którzy nie zapomnieli co to honor i odwaga. Jest też oczywiście nieco golizny, bez niej żaden japoński komiks dla nastolatków nie byłby kompletny. Miura radzi sobie jednak z rysowaniem nagich kobiet równie kiepsko, co z rysowaniem scen walki (chaotycznych, nieczytelnych i pełnych karykaturalnie przerośniętych wojowników), trudno więc uznać je za choćby przyjemne dla oka.