Jakkolwiek lub o czymkolwiek chciałabym napisać, muszę zacząć od tytułu. Przemiana, w oryginale Change of Hart. Przypomnę, że wcześniejsze książki Jodi Picoult to m.in. W imię miłości, Zagubiona przeszłość, Świadectwo prawdy, Jesień cudów i Deszczowa noc... Pisarka słynie zarówno z dobrych powieści, jak i ze złych tytułów. Tym razem Picoult chciała dobrze (nawiązała do transplantacji serca będącej jednym z głównych motywów powieści), ale Katarzyna Kasterska, która podjęła się przekładu tekstu, najwyraźniej nie wyczuła intencji pisarki (albo też nie chciała, żeby trafnością tytułu książka odstawała od pozostałych pozycji). Ostatecznie kilka razy musiałam zerknąć na okładkę, żeby przypomnieć sobie, co czytam. Ale do rzeczy. Przemiana to historia opowiedziana kilkoma głosami. Słyszymy matkę ciężko chorej dziewczynki, walczącą z nadwagą i samotnością prawniczkę, homoseksualistę, który odsiaduje wyrok za zamordowanie swojego kochanka oraz jeżdżącego na motorze kaznodzieję. Powieść nie jest
jednak bezładną kakofonią, chaotycznym agregatem myśli. (Meta)narracja skupia się na osobie Shaya Bourne’a skazanego na karę śmierci za zamordowanie siedmioletniej Elizabeth i jej ojczyma – Kurta Nealona. Pogodzony z wyrokiem sądu Bourne prosi o spełnienie swojego ostatniego życzenia – pragnie zostać dawcą organu dla chorej na serce (kardiomopatię rozstrzeniową) Claire. Czyn chwalebny, szlachetny i cnotliwy… ale dziewczynka, której życie chce podarować, jest siostrą dziewczynki, którą tego życia pozbawił.
Picoult pracuje na silnych emocjach. Stworzone przez nią postaci wchodzą w punkty szczytowe i ekstrema życia. Być może pisarka nadużywa patosu, ale w jej książkach jest on w większej mierze powodem niż skutkiem. Pisarka nie wprowadza górnolotności i wzniosłości po to, by zbudować nastrój; przeciwnie – cała powieść budowana jest na tym, co ważne bądź też najważniejsze. Picoult doskonale puentuje rzeczywistość; stawia trafne i celne tezy na temat praw, którym podlega. Jednym z aksjomatów Picoult jest twierdzenie, że złe rzeczy czynią też dobrzy ludzie. Niemożliwe? Cóż… kolejna myśl Picoult mówi, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te nieprawdopodobne. Rozważając kwestie ostateczne, trudno nie odnieść się do Boga lub też jego braku. Przy w wprowadzeniu do jednej z części powieści, Picoult przytacza kluczową sentencję Woltera: „Gdyby Bóg nie istniał, należałoby go wymyślić”. Co istotne, w formułowaniu sądów na temat wiary i niewiary pisarka zachowuje neutralność. Z jednej strony przedstawia wspomnianego
wcześniej księdza, dla którego Bóg jest jedynym źródłem i celem, z drugiej – jego dziadka, który uważa, że jak na bezwarunkową miłość, Bóg stawia zbyt wiele warunków… Mimo mocnych tematów, książki Picoult pozostają lekkie w odbiorze i przyjęciu. Może dlatego, że pisarka mówi o śmierci, tylko w nawiązaniu do życia. Ostatecznie jako recenzentka uważam, że Przemiana jest przeciętna; jako czytelniczka śmiało mogę stwierdzić, że książka jest dobra.