Reportaże, które zmieniają świat
Szczygieł powołuje się na słowa Małgorzaty Szejnert, która stwierdziła, że jak nie można było pisać o ogóle, to pisało się o szczególe, a czytelnicy sami wyciągali wnioski: "Teksty miały drugie dno. Na przykład Marek Rymuszko w 1988 r. napisał reportaż o ulicy Polskiej w Warszawie, która biegnie wśród chaszczy nad Wisłą i kończy się rozdrożem pomiędzy ulicami Wschodnią a Ananasową. Ten reportaż można czytać jako metaforę Polski "między Wschodnią a Ananasową". To pokazuje, że reportaż może ocierać się o poezję".
W obu tomach znalazły się także reportaże, które miały "moc zmieniana świata". Przykładem tekst Ewy Szelburg-Zarembiny (na zdj.), słynnej pisarki dla dzieci i poetki, która pewnego dnia "dowiedziała się, że w Kobryniu, na terenach dzisiejszej Białorusi, trwa proces sądu doraźnego nad chłopami ze wsi, którzy rzekomo chcieli oderwać część Polski na rzecz Białorusi. Groziła im kara śmierci. Szelburg-Zarembina pojechała na ten proces i napisała dla "Wiadomości Literackich" bardzo mocny tekst pt. "Myjcie owoce!". Pokazała w nim absurd funkcjonowania ówczesnego sądownictwa.
Nie chodziło jej o to, że chłopi są bez winy, uważała jednak, że jeżeli grozi im kara śmierci, to zasługują na prawdziwy proces. Po tym tekście polscy pisarze wystosowali protest, skuteczny, bo zmieniono uprawnienia sądów doraźnych. Straciły one wtedy prawo wydawania wyroków śmierci. To był wielki sukces tego reportażu".