Reportaże z getta ukryte w bańkach na mleko
Szczygieł wyjaśnia, że za teksty reporterskie uznali te, które były napisane specjalnie z myślą o "doniesieniu"("reporto" znaczy po łacinie "donoszę", "przynoszę z powrotem"), przekazaniu czytelnikom informacji o ludziach czy zdarzeniach:
"Chodziło więc o intencję piszącego, a nie druk w prasie. W antologii znalazł się na przykład tekst Pereca Opoczyńskiego, dziennikarza, który pracował jako listonosz w warszawskim getcie. Jego reportaże pisane bez szansy na druk, właściwie bez adresata, bez konkretnego celu, wkładane były do baniek na mleko i zakopywane w getcie. Zachowały się w archiwum Ringenbluma. To przykład, że można być reporterem, nawet jeżeli nie ma gazety, że bycie reporterem to jest pewien stan ducha. Reporter to charakter, natura, postawa życiowa, a nie etat".
Sam Szczygieł, jak wyjaśnił w rozmowie z "Dwutygodnikiem", definiuje reportaż bardzo prosto: "Reportaż to historia, która wydarzyła się naprawdę, zapisana. I musi dawać do myślenia. Jak nie daje do myślenia, to nie jest istotna. Reportaż jest o tym, o czym jest, i o czymś jeszcze. Czyli ma w sobie to coś, co Hanna Krall nazywa nadwyżką".