Magia potrafi rozpalić wyobraźnię dzieci! Kto nie chciałby mieć czarodziejskiej różdżki, która zmienia rzeczywistość lub magicznej kuli, pokazującej przyszłość? Każdy chciałby być czarodziejem lub chociaż mieć takiego za przyjaciela. Nawet jeśli byłby to tylko złodziej magii, a nie prawdziwy, wyedukowany magik. Conn, bohater książki Sarah Prineas, to sierota i złodziejaszek. Całe swoje życie spędził w Zmierzchu, podłej dzielnicy miasta Wellmet. Mieszkał na ulicy, ale radził sobie dobrze, bo był sprytny, nikomu nie ufał i miał zręczne palce. Życie małego ulicznika skupiało się głównie na tym, jak zdobyć jedzenie i znaleźć ciepłe, bezpieczne miejsce do spania. Aż pewnej nocy Conn zaczaił się na bezbronnego starca i ukradł mu... kamień. Nie była to jednak zwykła skała, ale locus magicalicus, nieodłączny atrybut czarodzieja. Staruszek zaś okazał się być największym magiem w Wellmet. Skradziony locus magicalicus powinien zabić chłopca, ale mimo obaw czarodzieja Connowi nic złego się nie stało. Kamień poddał
się władaniu chłopaka i nawet go nie poturbował. Stary czarodziej postanowił zabrać nicponia do siebie i zbadać jego predyspozycje do bycia magiem.
Tak oto Conn wylądował w Heartsease, pięknej, choć nieco zaniedbanej siedzibie Nevery'ego Flinglasa. Na początku miał być tylko służącym, ale okazało się, że ma większy talent do magii niż do gotowania i sprzątania. Szybko uczył się zaklęć i rozumiał większość tajemniczych rzeczy, o których mówił mu Nevery. Musiał tylko nauczyć się czytać no i, co najważniejsze, musiał odnaleźć swój locus magicalicus. Bez kamienia nie mógł być uznany za prawdziwego czarodzieja.
W momencie, gdy w Heartsease pojawił się Conn, Nevery całe dnie poświęcał na rozwiązanie mrocznej tajemnicy Wellmet. Miasto z niewiadomych powodów traciło swoją magię. Było to ogromnie niebezpieczne, bo nic innego, ale właśnie magia przesądzała o jego istnieniu. Stanowiła generator życia i energii wszystkich mieszkańców. Dopóki w pniu, z którego wyrosło miasto tliła się magia, dopóty ono istniało. Ktoś jednak wysysał ją potajemnie z życiodajnego pnia, chcąc w ten sposób przejąć władzę nad miastem. Nevery musiał zrobić wszystko, aby odnaleźć zdrajcę i uratować Wellmet. Była to również jego jedyna szansa na odzyskanie szacunku magów, po tym jak został skazany na banicję przez Księżną. Z pomocą niespodziewanie przyszedł mu Conn, wyjątkowo zdolny uczeń.
Złodziej magii to pierwsza część trylogii i trzeba przyznać, że początek jest dość obiecujący. Co prawda narracja biegnie powoli i spokojnie, nie ma w tej książce zawrotnych splotów wydarzeń czy niesamowitych zbiegów okoliczności, ale całość skomponowana jest bardzo zgrabnie. Przede wszystkim przekonują bohaterowie książki. Conn od razu wzbudza naszą sympatię, mimo że para się dość podejrzanym zajęciem. W miarę rozwoju akcji dowiadujemy się o nim coraz więcej zaskakujących rzeczy, co nie pozwala się nudzić i zbliża nas do bohatera. Z kolei Nevery, choć stoi po dobrej stronie barykady czasem nas niezmiernie irytuje. Jest złośliwy, zdarza mu się źle oceniać Conna, choć w gruncie rzeczy wiadomo, że starzec ma dobre serce. Ciekawy jest również Bennet, pomocnik Neveryego. Wielki, przerażający i gburowaty, w rzeczywistości uwielbia piec biszkopty, robi na drutach wełniane swetry i choć jest szorstki, wiemy że lubi nowego mieszkańca Heartsease.
Czy Conn zostanie czarodziejem? Czy Wellmet ocaleje? Czy Nevery odzyska szacunek wśród pozostałych magów? No i jakie będą przygody chłopca w kolejnych częściach serii? Mam nadzieję, że książki Sarah Prineas skupią w Polsce grono swoich fanów, którzy znajdą odpowiedzi na te pytania. Przed obejrzeniem kolejnego filmu z Harrym Potterem obowiązkowo trzeba poznać przygody Conna.