Trwa ładowanie...
recenzja
18-05-2012 11:08

Zgroza. Nastoletnia, skrajna zgroza

Zgroza. Nastoletnia, skrajna zgrozaŹródło: Inne
d45bvjk
d45bvjk

"Piszę do Ciebie, bo ona mówiła, że umiesz słuchać i zawsze starasz się zrozumieć, i nie śpisz, z kim popadnie na imprezach, mimo że byś mógł (…). Chcę tylko wiedzieć, że jest na świecie ktoś, kto umie słuchać i rozumie innych, i nie przesypia się z dziewczynami, mimo że by mógł".

Bełkotliwe? A to dopiero początek. Ściśle mówiąc - ścisły początek. Zaledwie pierwsza strona powieści, przy czym pozostałe dwieście z hakiem wcale nie prezentuje się lepiej.* Założenie było oczywiście piękne - napisać powieść tak, aby jej nastoletni odbiorca szybko się do niej przekonał.* Aby bohater operował podobnym do niego językiem, podobnie budował zdania, sięgał po podobny zasób językowy. Ale, na litość boską, bohaterem nie jest tu niezbyt rozgarnięty dziesięciolatek! Bohaterem jest chłopiec rozpoczynający właśnie naukę w szkole średniej, uwielbiający książki i wykazujący ponadprzeciętne ponoć zdolności literackie. Dlaczego więc mówi tak, jak mówi? Pytanie do autora. Tudzież do tłumacza.

Miało być oryginalnie. Tytułowy Charlie szuka sobie przyjaciela, któremu mógłby się zwierzać, i pisze do niego listy. Wszystkie zaczynają się i kończą tak samo. Wszystkie pisane tym samym, irytująco potocznym stylem, z dziecięcą składnią i niewiarygodnie bezsensownymi powtórzeniami. I ciągną się tak przez okrągły rok, który nam autor z życia Charliego serwuje. Może i to dałoby się wybaczyć, może ten styl umiałby czytelnika wciągnąć, jakoś sobą zaabsorbować, gdyby choć treść była ciut lepsza od formy. Uprzedzić wypada szczerze - nie jest. Jest za to tłoczno. Jest alkohol, narkotyki, seks. Do tego nieszczęśliwa miłość, ta gejowska i ta hetero, jest nawet molestowanie i bicie. A na dodatek - aborcja i śmierć samobójcza.

Wytrzymać się tego nie da. Nie wytrzymuje i Charlie, bo stale jest pod opieką psychiatryczną, do tego ćpa sobie od czasu do czasu, czy to dlatego, że inni ćpają, czy dlatego, że tak mu łatwiej. Metody w tym szaleństwie nie ma raczej za grosz, Charlie wszystko robi po omacku. Ze wszystkiego się przy tym tłumaczy, za wszystko przeprasza, wszystko wywołuje u niego płacz. Jak na amerykańskiego nastolatka, którego chyba miał odzwierciedlać, wiarygodny jest mało. Przerysowany, skarykaturyzowany, nieautentyczny.

d45bvjk

Ale - żeby nie było - Charlie ma też problemy, jak każdy nastolatek - zakochuje się bez wzajemności, nie jest powszechnie lubiany, nie zawsze dogaduje się z siostrą. Powoli (jak na piętnastolatka, skrajnie powoli) odkrywa świat. Także ten seksualny. I dzieli się ze swoim wyimaginowanym przyjacielem co ciekawszymi hitami. Cytat? "Czy wiesz, co to jest masturbacja? Myślę, że wiesz, bo jesteś starszy ode mnie. Ale na wszelki wypadek ci powiem. Masturbacja to jest masowanie genitaliów, aż będzie się miało orgazm. O rany!"

Ręce więc opadają, cierpliwość wysiada, a ze strony na stronę wcale nie jest lepiej. I aż trudno uwierzyć, że powieść osiągnęła w Stanach Zjednoczonych ponadmilionowy nakład, a teraz czeka na zekranizowanie przez producentów "Zmierzchu" (choć target, rzecz jasna, podobny). Książka to bowiem zwyczajnie zła. Słaba, zrealizowana według planu, który od początku nie mógł się powieść. Z bohaterem, którego polubić się nie da.

Charlie nie jest ani trochę ciekawy. Nie jest też reprezentatywny dla innych nastolatków. Gdyby tak, jak on, dorastały inne dzieci Ameryki, kraj dawno chyliłaby się ku upadkowi. I to upadkowi nawet nie spektakularnemu, z hukiem. Byłby to upadek cichutki, przy słabym, romantycznym, acz sentymentalnym podkładzie muzycznym, z lekkim szeptem skargi na ustach odtrącanego przez społeczeństwo chłopca, z jego oddechem pełnym ulgi, po wstrzyknięciu sobie do żył kolejnej dawki Bóg wie czego.

I nie chodzi o to, że sam obraz jest zły. Chłopców takich, jak Charlie, jest pewnie tysiące. Zagubionych, nieprzystosowanych, wymagających pomocy. Nieradzących sobie ze światem - ani tym dookoła, ani tym wewnątrz. Ale w o to, że los bombarduje ich wszystkimi patologiami naraz, zwyczajnie nie uwierzę. Może tych patologii być nawet więcej, mogą być bardziej lub mniej dramatyczne. Ale niech nie będą przynajmniej tak oklepane. I niech ci chłopcy będą mądrzejsi. Bo jeżeli zaczynają swoje rozterki od słów "czasem jestem szczęśliwy, a czasem smutny, i ciągle się zastanawiam, jak to możliwe", to ja takich chłopców zwyczajnie znać nie chcę. Zamykam książkę i proszę: litości.

d45bvjk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d45bvjk