Trwa ładowanie...
recenzja
22-04-2011 10:23

Zdecydowanie beze mnie

Zdecydowanie beze mnieŹródło: Inne
db9bsrw
db9bsrw

Lyssa ma 34 lata. Od czterech jest w stałym związku z Jake'em. Mieszkają razem, sypiają razem, jedzą razem. I razem starają się o dziecko. Kolejne nieudane próby in vitro pochłaniają ogromne ilości pieniędzy, mnóstwo łez i jeszcze więcej sił włożonych w seks bez przyjemności. Jake się nudzi. Jake chce czegoś innego. Jake nie chce być już reproduktorem. Jake chce, by ktoś go zauważył. I daje się zauważyć koleżance z biura. Długonogiej, długorzęsej i z ogromnym, pięknym mieszkaniem, w którym wszystko jest białe albo stalowe.Lyssa nie do końca rozumie, dlaczego jej chłopak odwrócił się na pięcie i uciekł. Nie do końca też wie, jak ma sobie teraz poradzić. No i już zupełnie nie ma pomysłu, jak sama miałaby zrobić sobie dziecko. Wypłakuje się ramionach siostry Edie, która z kolei ma szóstkę dzieciaków. I wypłakuje się też przyjaciółkom z pracy – jak na ironię jest to redakcja „Mojego dziecka”, gdzie Lyssa pisze artykuły o pieluszkach, trudnych porodach gwiazd i najlepszych rodzajach butelek ze smoczkiem. Ale
dosłownie w chwilę potem, gdy ostatnie łzy skapują na dywan, postanawia poznać wroga – śledzi nową dziewczynę swojego starego chłopaka, kupuje kanapki w tym samym barze i zbiera informacje. Dowiaduje się na przykład, że Neve wyrusza na wyprawę na Mont Everest. I chce być pierwsza. I chce być lepsza. Rzuca wszystkim co ma pod ręka – pracą, kluczami do mieszkania i suszarką i jedzie do Nepalu na miesięczną wyprawę trekkingową.

Ta książka jest dość.

Dość dobrze się czytająca. Palce lekko i szybko przewracają kolejne strony.

Dość ciekawy temat poruszająca, bo po pierwsze in vitro – nie przypominam sobie żadnej „babskiej” książki, która odkrywa to nasze polskie tabu – nieudane próby, nieudane małżeństwa, które po nieudanych próbach się rodzą zamiast dzieci, obsesję, która towarzyszy 34-letniej kobiecie, bojącej się, że to ostatnia chwila. A co za tematem in vitro idzie – temat kariera kontra życie rodzinne i odkładanie na później z mizernym skutkiem.

db9bsrw

Po drugie Nepal – w książkach o porzucaniu wszystkiego i wyjeżdżaniu ten rejon świata nie występuje. To powieść, która nie skupia się na krajobrazach, ale na bardzo bogatym uczuciowym życiu głównej bohaterki, jednak fragmenty o Szerpach mnie zaintrygowały, stały się bodźcem do kilkugodzinnego szperania w Internecie i sprawdzania, jak wyglądają i jakie są ich narodowe potrawy (dal bhat, żółty ser z mleka samicy jaka i momos).

No i pseudofilozoficzne rozważania na temat przewagi natury nad kulturą i prostego życia w górskiej lepiance nad pięknym mieszkaniem w centrum zanieczyszczonego Londynu - mimo że płytkie i bardzo pobieżne, też mnie ujęły.

Dość dobrym językiem jest pisana – co prawda drażniły mnie momentami niby śmieszne wtręty i niby śmieszne żarty, ale nie jest tak bardzo cukierkowa, jak się obawiałam. Jest w paru zdaniach trochę goryczy i nawet trochę szczerych łez, które oprócz tego, że rozmazują makijaż bohaterkom, to jeszcze są punktem wyjścia do procesu myślenia.

Ale ta książka jest również nie-dość. Nie dość oryginalna, nie dość nowatorska i nie dość dobra przez to.

db9bsrw

Czytałam ją bez uniesień, bez zaskoczeń, bez dreszczyku emocji.

Na okładce wydawca napisał „(…) nikt się nie spodziewa – a najmniej sama zainteresowana – że u stóp Himalajów znajdzie miłość”. Nikt prócz mnie. I nikt prócz tysiąca innych czytelniczek, które po tę książkę sięgną. Od pierwszej strony będą wiedziały. Nie! – nawet patrząc na okładkę przeczują, że jest to historia o wielkiej, ogromnej miłości, która zdarza się tuż po tej małej, niedojrzałej, nic nie znaczącej i w gruncie rzeczy nic nie wartej.

To jest książka koniecznie do pociągu. Po to, by jednym okiem czytać, a drugim od czasu do czasu przysypiać. By jednym uchem słuchać dialogów Lyssy i Edie, a drugim podsłuchiwać rozmowę dwóch przyjaciółek, siedzących dwa miejsca dalej (właściwie o tym samym, o czym czytamy, tylko akcja dzieje się w Ustrzykach Dolnych).* A pomiędzy jeszcze oglądać sarnę, która biegnie wzdłuż torów i podjadać prowiant pociągowy, na przykład kanapki z jajkiem na twardo, żeby oswoić te wszystkie apartamenty ze stalowymi schodami, wielkie firmy, świat reklamy i dużych kontraktów i fryzjera z kilkaset funtów.* To książka idealna na trasę Gdańsk–Warszawa – zdąży się przeczytać na jednym bilecie, a potem można zostawić na ławce tuż po wyjściu z pociągu, zapomnieć i zrobić miejsce w torebce na literaturę, którą zechce się zabrać do domu na zawsze.

db9bsrw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
db9bsrw