Podchody "na MSZ"
Jak wyglądały kontakty Herberta ze Służbą Bezpieczeństwa?
Pierwsze rozmowy SB z Herbertem były prowadzone pod tzw. przykryciem, czyli pisarz nie wiedział, że rozmawia z esbekami. Były to spotkania związane z chęcią Herberta odbycia podróży na Zachód i koniecznością uzyskania paszportu, bo trzeba przypomnieć, zwłaszcza młodszym osobom, że w PRL nikt paszportu nie miał ot tak po prostu w domu. Ten paszport trzeba było dostać, potem przedłużyć, co umożliwiało bezpiece prowadzenie na ten temat długich rozmów i uzyskiwanie informacji.
Funkcjonariusze wywiadu SB - był to Wydział VIII Departamentu I MSW przeznaczony do walki ze środowiskiem emigracyjnym - rozmawiając z Herbertem przedstawiali mu się jako urzędnicy MSZ. Z listów Herberta do państwa Czajkowskich wynika, że on bardzo mocno te rozmowy przeżywał. Nazywał je "bojami i potyczkami paszportowymi". Tymczasem zupełnie inaczej przedstawiali to w swoich sprawozdaniach esbecy, którzy dostrzegali w Herbercie chęć opowiadania o sprawach dotyczących polskiej emigracji. Tyle tylko, że do takich relacji SB należy podchodzić z dystansem i weryfikować je również w innych źródłach.
Po tym, jak Herbert w końcu dowiedział się, z kim ma do czynienia, że to jednak nie urzędnicy MSZ z nim rozmawiają, ale esbecy, natychmiast o tym informował swoje otoczenie. Pisał o próbie werbunku m.in. do Czesława Miłosza, mówił o tym także swoim znajomym, co już z góry przekreślało go jako tajnego współpracownika. W 1970 roku SB ostatecznie rezygnuje z werbunku pisarza, a w kolejnych latach próbuje go, jako literata popierającego opozycję, kompromitować. Zbigniew Herbert był niewygodny dla władzy. Był patriotą i człowiekiem niezłomnym w swych przekonaniach, w swojej działalności antykomunistycznej. Bardzo intensywnie działał dla opozycji demokratycznej.