Zaplanował z kochanką morderstwo żony. Zdradził go SMS
Dieter i Frederike byli małżeństwem od 14 lat. Gdy żona zaczęła wymagać od Dietera więcej, ten znalazł sobie kochankę. Rozwód wisiał w powietrzu. Wtedy mężczyzna razem ze swoją nową miłością opracował plan zbrodni, której daleko było do doskonałej.
Publikujemy fragment książki Nahlah Saimeh "Morderczynie i psychopatki. Szokujące historie z praktyki psychiatry sądowego".
Frederike Durlach położyła się do łóżka przed północą. To był spokojny wieczór, jako że obydwaj jej synowie zostali zawiezieni przez Dietera, jej męża, z którym chciała się rozwieść, do dziadków. Wokół domu panowała już cisza nocna. Tego, czy pani Durlach nie mogła zasnąć, ponieważ myślała o mężu, który miał romans z inną kobietą, czy też zastanawiała się nad sposobem obrony własnych interesów podczas planowanego rozstania, nie da się już rzecz jasna ustalić.
W każdym razie krótko potem musiała wyjść z sypialni do łazienki, a wówczas trafił ją szlag. W przedpokoju natknęła się na swojego mordercę, obcego mężczyznę, który natychmiast zadał jej kombinację ciosów w lewą skroń, nos i nadbrzusze, tak że w ciągu kilku sekund straciła przytomność i runęła na podłogę. Frederike Durlach została znaleziona martwa przez swojego męża następnego dnia dokładnie w tym miejscu, w którym upadła.
Zobacz: Gdy groziła mu ekstradycja, Polacy stanęli za nim murem. Ta historia zdarzyła się naprawdę
Co się wydarzyło? Akta tej sprawy otrzymałam 12 lat po popełnieniu tego przestępstwa, ponieważ poproszono mnie o sporządzenie ekspertyzy dotyczącej prognozy zagrożenia i profilu ryzyka Britty Kunzmann, która wraz z Dieterem Durlachem zleciła zabójstwo jego żony Frederike. Zanim odwiedziłam ją w więzieniu, przeanalizowałam akta.
Znajdujący się w dokumentach wyrok przeciwko 38-letniemu wówczas urzędnikowi administracji Dieterowi Durlachowi, 36-letniej sekretarce Britcie Kunzmann oraz 28-letniemu trenerowi sportów walki Conniemu Winklerowi zawierał poniższą historię.
Dieter Durlach i jego żona Frederike, która pracowała jako pielęgniarka, byli małżeństwem od 14 lat, żyli ze swoimi synami, 8-letnim i 9-letnim, w uporządkowanych relacjach i wiedli, przynajmniej na pozór, życie przeciętnie sytuowanej rodziny.
Trzy lata przed zabójstwem w ich małżeństwie rozpoczął się jednak kryzys.
Straciłby na rozwodzie najwięcej
Kłótnie małżeńskie dotyczyły głównie dążenia Frederike do posiadania u swojego boku bardziej przedsiębiorczego męża. Aby spełnić życzenie Frederike, jakieś osiem miesięcy przed zabójstwem Dieter przyłączył się do grupy biegaczy i dwa razy w tygodniu uprawiał jogging w lesie.
Tam poznał młodszą o dwa lata Brittę Kunzmann, matkę samotnie wychowującą syna. W ciągu kilku tygodni Britta i Dieter zostali parą i wykorzystywali treningi, które teraz odbywały się rzekomo częściej, do miłosnych spotkań.
Frederike Durlach szybko się jednak o tym dowiedziała. Zarzuciła mężowi romans i dała mu wyraźnie do zrozumienia, iż zrobi wszystko, aby zniszczyć jego egzystencję oraz nowe szczęście. Zażądała dla siebie domu oraz opieki nad dziećmi, które nie miały utrzymywać żadnego kontaktu z tą "lafiryndą", i wyliczyła, że Dietera w ogóle nie będzie stać na rozwód, o ile nie chce skończyć w zupełnej biedzie.
Kiedy jego romans wyszedł na jaw, Dieter Durlach znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Synowie, na których mu bardzo zależało, orientowali się, jakie są relacje między rodzicami. Stwierdził również, że ewentualny rozwód będzie oznaczał dla niego problemy finansowe, wiążące się nawet z koniecznością sprzedaży wspólnego, obciążonego hipotekami domu. To z kolei doprowadziłoby do tego, że jego synowie straciliby dom, w którym dorastali.
Plan niedoskonały
W trakcie jednego ze spotkań, podczas którego Dieter Durlach i Britta Kunzmann omawiali wspólną przyszłość i marzyli o szczęściu jako rodzina patchworkowa, kobieta zaczęła rozważać, jak by to było pięknie, gdyby Frederike Durlach tak "po prostu zniknęła".
Dieter Durlach natomiast chciał, aby żona niespodziewanie – i bez większych cierpień – padła martwa. Ale nie liczył na jej poważną chorobę. Dobrze by jednak było, gdyby zniknęła. Wtedy zachowałby i dzieci, i dom, a wraz z Brittą mógłby wieść szczęśliwe życie z trójką chłopców.
Kilka tygodni przed zabójstwem było już jasne, że Frederike musi umrzeć, kwestią otwartą pozostawało tylko to, w jaki sposób… Jej były mąż przyjaźnił się z niejakim Connim Winklerem, który w przeszłości przeszedł przeszkolenie w Narodowej Armii Ludowej w walce wręcz, a potem prowadził szkołę sportów walki. Britta porozmawiała z Winklerem i dowiedziała się, że mężczyzna przeliczył się z tą szkołą walk i teraz był zatrudniony jako pracownik w swojej dawnej firmie.
Conni Winkler potrzebował pieniędzy i nie przejął się za bardzo, kiedy Britta Kunzmann dała mu do zrozumienia, że chodzi o zlecenie zabójstwa; a wręcz przeciwnie, był zadowolony, że będzie miał coś przeciwko niej i jej kochankowi, co pozwoliłoby mu uzyskać od nich jeszcze więcej pieniędzy. Miał zaskoczyć Frederike we śnie, a wszystko miało wyglądać na morderstwo na tle rabunkowym.
Zdradził ich jeden SMS
Tak się też stało. W swoich zeznaniach Winkler nie wspomniał, czy ofiara zdążyła jeszcze coś powiedzieć lub krzyknąć. Zadał kobiecie kombinację ciosów składającą się z trzech uderzeń, o której wiedział, że ma skutek śmiertelny: w lewą skroń, nos i nadbrzusze. Frederike Durlach upadła nieprzytomna z otwartym złamaniem kości nosowej i leżała ciężko ranna na podłodze, gdzie po kilku minutach udusiła się własną krwią. Już sam cios w brzuch, który naruszył wątrobę, doprowadziłby przy braku pomocy lekarskiej do szybkiej śmierci.
Conni Winkler zostawił ofiarę w korytarzu, udał się do sypialni, otworzył drzwi szafy z ubraniami, przeszukał szuflady z bielizną, zrzucił złoty łańcuszek na dywan, zabrał pozostałą biżuterię. W kuchni na parterze wziął jeszcze portmonetkę, otworzył okno i zrobił w ramie kilka śladów markujących podważanie framugi. Potem wyszedł.
Następnego dnia Dieter Durlach wrócił do domu, odkrył zwłoki, zadzwonił do swojej kochanki i powiedział jej, płacząc, że jego żona padła ofiarą morderstwa na tle rabunkowym, a następnie powiadomił policję.
Trudno wręcz uwierzyć, ale później w komórce Dietera Durlacha znaleziono wysłany do Conniego Winklera SMS o następującej treści:
"Proszę przez telefon mówić tylko ogólnikami, ponieważ podejrzewamy, iż komórki mogą być podsłuchiwane, a my szybko możemy się stać podejrzanymi. Britta i ja nie mamy ze sobą nic wspólnego".
Rzeczywiście, policja szybko rozwiązała tę sprawę. Po skazaniu za morderstwo Dieter Durlach i Britta Kunzmann zawarli małżeństwo, ale po trzech latach się rozwiedli.
Wolę być sama
W wypadku ludzi skazanych na karę dożywotniego więzienia przed upływem minimalnego okresu, wynoszącego piętnaście lat, sporządzana jest tak zwana ekspertyza prognostyczna. Tak właśnie przypadek Britty Kunzmann trafił w moje ręce. Chodziło o to, czy może ona jeszcze stanowić istotne zagrożenie, czy też w jej wypadku możliwe jest zastosowanie tak zwanego poluzowania kary, czyli wyjścia w towarzystwie funkcjonariusza, ewentualnie, czy wchodziłoby w rachubę przeniesienie skazanej do zakładu karnego typu otwartego.
W rozmowie, która jak zwykle dotyczyła na początku życiorysu i historii socjalizacji sprawczyni, opowiedziała mi, że jej rodzice się rozwiedli, kiedy miała dziewięć lat (...)
Czy w tamtym czasie zastanawiała się nad alternatywami wobec zabójstwa? Oczywiście, że tak. Zaproponowała Dieterowi przeprowadzkę gdzieś daleko, zmianę nazwiska. A on zawsze odpowiadał, że nie wolno nie doceniać jego żony. Że ona o wszystkim się dowie. "Ale przecież nic na to nie wskazywało" – wtrąciłam. "Nie, Dieter jednak opisywał to bardzo sugestywnie. Potem miałam nawet kłopoty ze snem".
Zapytałam, jak wyobraża sobie przyszłość. Odpowiedziała, że w przyszłości chciałaby być już sama – przynajmniej na razie.
Tak długo dawała sobie radę bez partnera, a poza tym z mężczyznami miała tylko złe doświadczenia. "Na co powinna pani uważać przy kolejnym mężczyźnie?". Pani Kniebach się roześmiała. "Jeśli powie mi, że jego żona mi grozi, to natychmiast znikam. Przysięgam. Dobrze wiem, co wynika z takich sytuacji. Nie chcę rozbić kolejnego małżeństwa. A więc taki kandydat musiałby być singlem. Stałam się bardzo nieufna. I chciałabym pracować w butiku albo w czymś takim. Moda sprawia mi przyjemność i chętnie obcuję z ludźmi. Mogłabym też pracować nieodpłatnie. Mam wiele do naprawienia". Jak zapewniła, z zakładu karnego typu otwartego chciałaby poszukać pracy i powoli stworzyć sobie normalne życie.
Książka "Morderczynie i psychopatki" ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Muza w czerwcu 2021 r.