Trwa ładowanie...
recenzja
16-03-2011 15:48

Zapiski podróżne pani konsulowej

Zapiski podróżne pani konsulowejŹródło: Inne
d2mdt2m
d2mdt2m

Jak świat światem, ludzie podróżowali i podróżować będą, a bez względu na cel oraz okoliczności wojażu zawsze znajdowali i znajdą się tacy, dla których samo przemieszczanie się i dotarcie na miejsce to za mało.Ci nie dość, że patrzą, słuchają, dotykają, wąchają, smakują – to jeszcze utrwalają widoki na rysunkach czy fotografiach, spisują wrażenia w specjalnie na ten cel przygotowanych notatnikach albo na przygodnych karteluszkach, a choćby tylko zapamiętują i po powrocie opowiadają każdemu, kto zechce wysłuchać.

Do tej kategorii ludzi należała małżonka austriackiego dyplomaty z drugiej połowy XIX wieku, Anna z Szawłowskich Neumanowa. Gdy obowiązki służbowe męża wymagały spędzenia kilku lat czy miesięcy kolejno w Bułgarii, Rumunii, Egipcie i Grecji, pani konsulowa nie ograniczała się do prowadzenia domu i kontaktów towarzyskich ze sferą dyplomatyczną. Wykształcona zapewne nieco lepiej, niż przeciętna dziewczyna ze środowiska ziemiańskiego (podejrzewam, że na palcach dałoby się policzyć jej rówieśnice, zorientowane w historii i polityce krajów bałkańskich czy północnoafrykańskich), od dzieciństwa marząca o poznawaniu odległych krajów, całą sobą – to znaczy, na tyle, na ile pozwalały ówczesne obyczaje – zanurzyła się w nową rzeczywistość. *Studiowała książki, zwiedzała zabytki i muzea, obserwowała ubiory i zachowania tubylców, rozmawiała z każdym, kto chciał i mógł udzielić jej odpowiedzi na pytania – jednym słowem, zachowywała się jak rasowy reporter. *Czy robiła „na gorąco” notatki, czy potem dopiero odtwarzała
wszystko z pamięci, nie wiemy; wiemy tylko, że po kilkunastu latach pobytu za granicą powróciła do kraju, a sześć lat później – w roku 1899 – ukazała się ta relacja, którą dzisiaj, ku radości koneserów reportażu podróżniczego, wznowiono, zachowując nawet oryginalną pisownię.

Oczywiście, kto by się spodziewał się porywającego, głębokiego tekstu w stylu Terzaniego czy Kapuścińskiego , albo błyskotliwych, skrzących się humorem historii à la Cejrowski , musiałby przy lekturze doznać rozczarowania. Ale z drugiej strony, musiałby też być trochę nie z tego świata, by oczekiwać od dziewiętnastowiecznej damy mentalności i języka dwudziestowiecznego mężczyzny… Jeśli czytelnik będzie świadom, jaką wiedzę i poglądy mogła wynieść z domu i z pensji dla panien młoda Polka na przełomie lat 60 i 70 XIX stulecia, nie będzie się oburzał na ubolewania, że w odwiedzanych krajach „brak arystokracyi rodowej”[42], na przypisywanie całym narodom tych samych – częściej pejoratywnych niż pozytywnych - cech, jakie dostrzegła u wybranych ich przedstawicieli {„Lenistwo (…) jest
charakterystyczną cechą usposobienia Rumunów”[43]; „Arab (…) jest nadto chciwym i przebiegłym”[137]; „Grek (…) jest chytry, fałszywy, przebiegły, bo takim był już w starożytności (…), trzyma się uparcie dawnych półdzikich obyczajów”[261]}, na wyrażenia, które dziś uważamy za obraźliwe {„żydek”[83], „wędrówki wśród brudów arabskich, które swą wonią przypominają swe pokrewieństwo semickie”[95]}, i nie będzie się irytował, natrafiając wśród opisów obyczajów i analiz sytuacji politycznej na kwieciste ozdobniki w rodzaju: „Silną swą piersią rozrywając skwarne piaski pustyń i granitowe ściany górnego Egiptu, niesie on {Nil – przyp.rec.} zdala, z jezior zwrotnikowych, z kolebki swej tajemniczej, bogactwo i życie tej ziemi, co z łona jego przed wiekami stworzona, po dziś dzień ssie jego wody, jakby pierś mleczną” [145].

Doceni natomiast świeżość i wnikliwość obserwacji, precyzję opisu, dzięki której bez trudu możemy zobaczyć w wyobraźni pokoje haremowe egipskiego wicekróla, taniec derwiszów albo europejskie damy podczas „jazdy na osiełkach”[165], i przede wszystkim ogromną pasję poznania, skłaniającą autorkę do zgłębiania źródeł i zapuszczania się w zakątki, gdzie dotychczas gościło niewiele podróżniczek z Północy.

d2mdt2m

Obrazy z życia na Wschodzie da się przeczytać dosłownie jednym tchem, nie zmęczywszy się nawet zbytnio archaiczną składnią i ortografią (choć u człowieka zawodowo dbającego o poprawną pisownię te wszystkie „wistocie”, „zblizka”, „bronzowe”, „pasorzyty”, „pendzlem” itd. odruchowo budzą z trudem powstrzymywaną chęć dokonania korekty…). Jedyne, co może nieco – ale tylko nieco – przeszkadzać podczas lektury, to zupełnie chaotyczne rozmieszczenie fotografii; uwagom o architekturze towarzyszy portret kedywa, opisom wizyt w kobiecych sanktuariach - obraz tańczących derwiszy, zdjęcie „księżniczki haremowej” znalazło się przy relacji z podróży do uzdrowiska Heluan, a Sfinksa – przy opisie ruin Serapeum.

Chwali się wydawnictwu, że zechciało wznowić tę unikalną pozycję (i nie tylko tę…Ale jak tu pogodzić apetyt na dalsze tego rodzaju okazy z pękającą w szwach biblioteczką?...), drukując ją na porządnym papierze i dając solidną i estetyczną oprawę. Wziąć ją do ręki to sama przyjemność, a przeczytać - następna!

d2mdt2m
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2mdt2m