Zapadł wyrok w sprawie książki "Dalej jest noc". Muszą przeprosić
Sąd orzekł dziś w sprawie wytoczonej Barbarze Engelking i Janowi Grabowskiemu, jednym z autorów książki historycznej "Dalej jest noc". Będą musieli przeprosić. To pierwszy, jeszcze nieprawomocny wyrok.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w głośnej sprawie dotyczącej monografii "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski". Proces toczył się od października 2019 r. Komentatorzy podkreślali, że decyzja sądu będzie miała wpływ na przyszłość polskich badań historycznych.
Przed ogłoszeniem wyroku różne organizacje zrzeszające historyków publikowały wyrazy wsparcia dla oskarżonych. Ich przedstawiciele zauważyli, że metoda sądowego ustalania prawdy historycznej może wprowadzić zamrożenie wszelkich badań naukowych. Przedstawicie stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita pisali: "w demokratycznym państwie sąd nie może być miejscem rozstrzygania sporów dotyczących wyników badań i ich interpretacji. Publikacje naukowe, będące efektem wieloletniej pracy i kwerend archiwalnych, mogą być punktem wyjścia do dyskusji i polemiki, a nie przedmiotem sporu sądowego".
Ukazaniu się dwutomowego wydawnictwa, będącego podsumowaniem projektu badawczego, od początku towarzyszyły ożywione dyskusje. Wielowątkowa książka rzuca nowe światło na skomplikowaną historię stosunków polsko-żydowskich. Fragmenty publikacji były czytane na antenie Radia Maryja. Słuchająca go bratanica opisanego w jednym z akapitów dawnego sołtysa Malinowa uznała, że stryj został pomówiony. Twierdziła, iż pomylono go z innym mężczyzną o tym samym imieniu i nazwisku, a on, jak i jej ojciec Żydów wyłącznie ratowali. Jednak nie od razu zdecydowała się skierować sprawę do sądu.
Zobacz: Czego nie pokazał serial o Osieckiej?
Starsza już pani wyraziła publicznie swoje uczucia, wówczas z pomocą prawną przyszła jej Reduta Dobrego Imienia. W sądzie Filomena Leszczyńska domagała się przeprosin, sprostowania i 100 tys. zł zadośćuczynienia od redaktora tomu, prof. Jana Grabowskiego oraz jednej z autorek, prof. Barbary Engelking. Jednak jak wiemy z wywiadu, którego kobieta udzieliła dla "Dziennika Gazeta Prawna", nie zależało jej na pieniądzach, wygraną planowała przekazać opiekującej się nią wspomnianej fundacji.
Nieścisłości
W rozdziale napisanym przez prof. Engelking znalazł się krótki opis złożonej relacji Estery Drogickiej i Edwarda Malinowskiego (stryja powódki). Kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN stwierdziła m.in., że wdzięczna za uratowanie własnego życia Estera, choć miała wiedzę na temat innych Żydów, których sołtys wydał Niemcom, "to na jego procesie po wojnie złożyła fałszywe zeznania w jego obronie".
Starsza pani poczuła się szkalowana. W jej odczuciu krewny i zarazem sołtys Malinowski  był bohaterem, nigdy nikogo nie okradł i nie wydał. Maciej Świrski z Reduty Dobrego Imienia osobiście obiecał kobiecie pomoc, zbadał sprawę i namówił, by wytoczyć proces historykom. Oficjalnie wsparcia prawnego udzieliła jego fundacja, której celem jest "inicjowanie i wspieranie działań mających na celu prostowanie nieprawdziwych informacji pojawiających się w mediach na temat historii Polski, a szczególnie: (...) stosunku Polaków do Narodu Żydowskiego" - czytamy w statucie organizacji.
W toku dyskusji prof. Barbara Engelking przyznała się do błędu, który jednak w jej odczuciu nie mógł mieć wpływu na wynik procesu. "Pomyłka, jaka rzeczywiście zaszła w tym akapicie, to przypisanie sołtysowi Malinowskiemu handlowania z Esterą, ale to akurat w żaden sposób nie godzi w dobra osobiste Edwarda Malinowskiego ani jego bratanicy" - tłumaczyła na łamach OKO.press.
Pani Filomena jest przekonana, że jej stryj jest tak na prawdę jednoznacznym bohaterem. Nie mógł nikogo okradać i w książce "Dalej jest noc" został pomylony z innym mieszkańcem wsi o tym samym imieniu i nazwisku. Natomiast kolaborację, która pośrednio miała wpływ na śmierć ukrywającej się w lesie żydowskiej rodziny, przypisuje zamordowanemu w czasie wojny kowalowi.
Decyzją sądu prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski muszą przeprosić za nieścisłości w swojej pracy o postawach Polaków wobec Żydów w trakcie II wojny światowej. Nie muszą płacić odszkodowania. To pierwszy, jeszcze nieprawomocny wyrok.