Zabijał pacjentów przez 16 lat. To może być największy seryjny morderca w historii
Charles Cullen został aresztowany pod zarzutem jednego morderstwa i jednego usiłowania. Ostatecznie został skazany za pozbawienie życia 13 osób, choć realnie może mieć na sumieniu aż 400 ofiar. Przez lata prowadził swój morderczy proceder jako pielęgniarz. Dlaczego to robił i jakim cudem nikt go nie powstrzymał przez tak długi czas?
"Charlie jest dumnym, złożonym człowiekiem, który poza naszymi rozmowami nie wydawał żadnych publicznych oświadczeń i nie udzielił żadnego wywiadu. Nasze kontakty trwały kilka lat, a zaczęły się od jego próby zostania dawcą nerki, kiedy był w więzieniu. Nie widzi potrzeby dalszego wypowiadania się" – napisał w przedmowie do swojej książki "Dobry opiekun" Charles Graeber. Książka w tłumaczeniu Jacka Spólnego ukazała się nakładem wyd. Zysk i S-ka i jest pasjonującym, a zarazem przerażającym reportażem o prawdopodobnie największym seryjnym mordercy w dziejach.
Cullen, który ma 62 lata i spędzi resztę swoich dni za kratami, jest sprawcą 29 potwierdzonych morderstw. W trakcie śledztwa powiązano go z 40 zgonami, ale realnie na liście ofiar morderczego pielęgniarza może się znajdować nawet 400 osób.
Początek koszmaru
Charles Cullen urodził się w 1960 r. w miasteczku West Orange w stanie New Jersey. Był najmłodszy z ośmiorga dzieci. Kiedy miał 7 miesięcy, zmarł jego ojciec. W dzieciństwie, które wspominał jako koszmar, był nękany przez starsze dzieci i chłopaków swoich sióstr. Doprowadziło to do sytuacji, że w wieku 9 lat dokonał pierwszej próby samobójczej.
"Czarny krab" (2022) - zwiastun filmu.
Mimo traumatycznych przeżyć udało mu się ukończyć szkołę średnią i dostać do elitarnej jednostki wojskowej. Przeszedł ciężki trening i zaliczył rygorystyczne testy psychologiczne, dzięki którym stał się operatorem wyrzutni torped na okręcie podwodnym. Karierę obiecującego podoficera przekreślił dziwaczny incydent – pewnego dnia koledzy z załogi zobaczyli, że Charles zamiast regulaminowego munduru założył fartuch lekarski, rękawiczki i maseczkę, po czym zajął swoje miejsce przy wyrzutni torped.
Cullen został zwolniony z załogi okrętu dyscyplinarnie, ale przez pewien czas pozostał jeszcze w marynarce. Dopiero po kolejnych próbach samobójczych w 1984 r. zwolniono go ze służby "z powodów zdrowotnych".
Nowe powołanie
24-latek szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Zapisał się do szkoły medycznej i już dwa lata później zaczął pracować jako pielęgniarz z doskonałymi wynikami na dyplomie. W tym czasie poznał przyszłą żonę, urodziła im się córka, ale sielanka nie trwała długo. Po latach była żona Cullena wspominała niepokojące zachowanie męża, który w tamtym okresie znęcał się nad ich psem.
W 1988 r. Charles Cullen dokonał pierwszego zabójstwa. Ofiarą był pacjent szpitala, w którym pracował. Cullen za każdym razem stosował tę samą metodę – podawał śmiertelną dawkę leku, który "nie przyciągał uwagi" personelu szpitala. Zamiast silnych leków przeciwbólowych czy środków anestezjologicznych, które mogłyby wzbudzać podejrzenie o umyślne spowodowanie śmierci, Cullen sięgał po insulinę lub digoksynę, stosowaną np. przy niewydolności serca.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Pielęgniarz nie zmylił współpracowników i było pewne, że to on stoi za serią nagłych śmierci pacjentów z AIDS czy znajdujących się w stanie krytycznym. Ale nie ponosił praktycznie żadnych poważnych konsekwencji. Był aresztowany za prześladowanie kobiety, która na niego doniosła, ale skutecznie unikał stawiania mu zarzutów popełnienia morderstwa.
"Charliego przyłapywano na podawaniu nieprzepisanych leków i niepodawaniu niezbędnych lekarstw przepisanych. Pielęgniarka przełożona Whelan nie umiała wyjaśnić tej nagłej przemiany wybitnego pracownika ani tego nowego, dziwacznego zachowania, ale niepokój kazał jej sprawdzić karty pacjentów Cullena. To nie były normalne błędy. Cullen nie notował w kartach niewłaściwych leków, które podawał. Pielęgniarz bawił się w doktora tak, jak nie bawił się żaden inny lekarz. Zlecał nawet badania laboratoryjne. Wnioski były nadzwyczaj szczegółowe, jak gdyby szukał czegoś konkretnego" – czytamy w książce Graebera.
"Bo mogę, bo jest taka możliwość"
Cullen przez 16 lat zmieniał miejsce pracy, leczył się psychiatrycznie po kolejnych próbach samobójczych, ale później znowu wracał do pracy z pacjentami. Powód, jaki podawano w trakcie śledztwa, był prozaiczny. W New Jersey brakowało wykwalifikowanych pielęgniarzy, a mimo poważnie obciążonej reputacji Cullen uchodził za wybitnego specjalistę w swojej dziedzinie i zawsze znajdował zatrudnienie.
"W sumie nie pamiętał nazwisk osób, którym robił śmiercionośne zastrzyki, tak samo jak nie dbał o nagany i raporty, od których pęczniała jego nieskazitelna niegdyś teczka personalna" – pisze autor.
W końcu jednak miarka się przebrała i w grudniu 2003 r. policja aresztowała Charlesa Cullena pod zarzutem morderstwa i próby morderstwa. Cztery miesiące później pielęgniarz przyznał się do odebrania życia 13 osobom. Nie zasłaniał się niepoczytalnością, więc groziła mu kara śmierci. Poszedł jednak na pełną współpracę z policją i prokuraturą, dzięki czemu udało się go powiązać (ale nie skazać) z 40 nagłymi zgonami w szpitalach, w których pracował.
W 2006 r. usłyszał 11 wyroków dożywocia. Może ubiegać się o zwolnienie warunkowe w 2403 r.
Charles Cullen przyznał się do podawania śmiertelnych zastrzyków, ale nigdy nie uważał się za mordercę. W czasie jednej z rozmów przytoczonych w książce "Dobry opiekun", Cullen był pytany, dlaczego to zrobił i czy 10 lat wcześniej posunąłby się do takich samych czynów? Mężczyzna odpowiedział:
"Tak. A dlaczego? Bo mogę, bo jest taka możliwość. Ktoś poprosił o coś, co da się zrobić. Dlaczego teraz? Bo teraz pojawiła się prośba. I uważam, że postępuję słusznie".
Cullen cały czas uważa się za "dobrego opiekuna", który przynosił ukojenie śmiertelnie chorym pacjentom na ich własne życzenie. I pewnie w oczach niektórych zwolenników prawa do eutanazji może być postrzegany jako męczennik za sprawę. Tyle że wśród licznych potwierdzonych ofiar Cullena znajdowali się nie tylko nieuleczalnie chorzy, których dni były policzone. O niektórych Cullen dobrze wiedział, że ich rokowania są dobre, a mimo to podawał im śmiertelną dawkę leku. Pewna 91-latka zdążyła nawet donieść, że w nocy do jej pokoju zakradł się jakiś obcy pielęgniarz i zrobił jej zastrzyk. Dzień później już nie żyła.
Książka "Dobry opiekun. Prawdziwa historia o medycynie, szeleństwie i morderstwach" Charlesa Graebera (tłum. Jacek Spólny) ukazała się nakładem wyd. Zysk i S-ka. W 2022 r. Netflix wypuści film fabularny "The Good Nurse", w którym Charlesa Cullena zagrał Eddie Redmayne.