„Za te całodzienne harce, zmówię brewiarz przy latarce” – czyli JP2 dla dzieci
„Dlaczego o Janie Pawle II mówisz NASZ papież, skoro papieżem jest Benedykt XVI?” – takie pytanie zbiło z tropu pewnie niejednego z rodziców. Zapominamy, że nasze dzieci nie należą już do pokolenia, które dumnie nazwało się generacją JP2. Za pontyfikatu Jana Pawła II wydawało się nam, że zasiadał na papieskim tronie „od zawsze”. Tymczasem dzisiejsze kilku- i nastolatki znają go trochę z telewizji, trochę z lekcji religii i po swojemu-dziecięcemu zlepiają w całość pojedyncze informacje docierające do ich oczu i uszu.
Małgorzata Skowrońska (pisarka, prywatnie mama Hani i Jędrusia) oraz ks. Robert Nęcek (dziennikarz znany chociażby z komentowania transmisji nabożeństw watykańskich) wyszli naprzeciw dziecięcej ciekawości. Dwójka autorów postanowiła przede wszystkim postać Jana Pawła II odbrązowić. Dzieci o każdym słynnym Polaku wiedzą, że był „wielki i zasłużony”. Ale na podstawie suchych faktów i encyklopedycznych notatek trudno powiedzieć o kimś „wyjątkowy”, czy „bliski”, a już na pewno nie „mój”.
Chłopiec z Wadowicprzedstawia młodemu czytelnikowi Karola, który urodził się w małym mieście, jakich w Polsce wiele, chętnie grywał w piłkę nożną (chłopcy często dzielili się na drużyny katolików i żydów; gdy pewnego razu na boisku nie pojawił się Poldek Goldberger, Karol bronił żydowskiej bramki), zajadał się (słynnymi już) kremówkami i chodził z tatą na pielgrzymki do Kalwarii Zebrzydowskiej.* Dzieci śledzą losy Karola-studenta, który pasjonuje się teatrem i występuje w spektaklach, w czasie wojny ciężko pracuje i cierpi po stracie bliskich.* Towarzyszą mu podczas wakacyjnych wycieczek, kiedy to jako duszpasterz dba o swych studentów, stawiając na rozwój zarówno ciała (jeżdżą na nartach i organizują spływy kajakowe), jak i ducha (msze odprawiane są na ołtarzu z kajaków). Gdy przyziemne przyjemności zajmują większą część urlopu, czas na specjalnie na tę okazję ułożony wierszyk: „Za te całodzienne harce, zmówię brewiarz przy latarce”. Młodzi czytelnicy dowiedzą się, że papież pielgrzymował do wielu
krajów, dzieciom nie pozwalał mówić do siebie „Wasza Świątobliwość”, lecz po prostu „wujaszku”, pierwszy raz w historii Kościoła beatyfikował Cygana, a dwa lata po zamachu odwiedził w więzieniu Mehmeta Ali Agcę.
Autorzy nie boją się poruszać tematów trudnych – wspominają o prześladowaniu polskiego Kościoła, o konfliktach na tle religijnym i zwracają uwagę, że dla papieża niezwykle istotne były spotkania przedstawicieli trzech wielkich religii (tu pojawia się słynny tekst: „A św. Piotr nie chodził do synagogi? Chodził, chodził.”).
Takiego Ojca Świętego poznają dzieci, czytając Chłopca z Wadowic. Zamiast zbędnego patosu – historie „z życia wzięte”, w miejsce spiżowego pomnika – realna postać mądrego i dobrego „wujaszka”. Język prosty, choć nieinfantylny, a na końcu książki – ściąga: Kalendarium (czyli ważniejsze daty z życia Jana Pawła II), Papieskie ABC (tu dzieci dowiedzą się czym jest konklawe, encyklika itp.) oraz mapa świata, przedstawiająca miejsca, do których pielgrzymował papież.
I na koniec: Nigdy nie zapomnę (no, może dopóki nie odwiedzi mnie wujek Alzheimer), gdy już po śmierci papieża-Polaka, pierwszy raz przyjechałam do jego rodzinnego miasta.Była niedziela, wczesna wiosna. Kiedy weszłam na wadowicki rynek, zza chmur akurat wyjrzało słońce i oświetliło miłą dla oka scenerię: nieliczni turyści rozsiedli się na ławeczkach i konsumowali papieskie kremówki, na budynku rady gminy dumnie łopotał transparent „Samorząd dziękuje papieżowi”, a jakby tego było mało, z kościoła, gdzie niegdyś mały Karol służył do mszy, dolatywał śpiew „Barki”, pieśni, która towarzyszyła Wojtyle przy pamiętnym konklawe. Kicz? Moja nadmierna egzaltacja? Być może. Jeśli jednak ten obraz jest Czytelnikowi bliski, niech koniecznie sięgnie po Chłopca z Wadowic, a atmosferę papieskich pielgrzymek i tych nieodległych przecież czasów poczuje na pewno.