Tak to już bywa, że gdy ludzie, których życie jest trochę bardziej odmienne od tego uznawanego za nudne i żmudne zmagania ze znaną wielu codziennością, odchodzą na emeryturę, postanawiają o sobie opowiedzieć. Tak jest i w wypadku tajnego agenta FBI, Thomasa McShane’a. Żywej legendy i autorytetu w dziedzinie odnajdywania zaginionych dzieł sztuki i oczywiście ścigania samych złodziei. Jednakże po napisanej, do spółki z autorem powieści kryminalnych, Danym Materą, powieści, nie spodziewajcie się nudnej biografii. O nie! Tak nie mawiają o sobie tacy faceci jak dowcipny, ten wymarły zdawałoby się, typ faceta jakim jest Thomas McShane.Książka może nie powalająca objętością, bez intrygujących fotografii czy rysunków, dziwnie od początku przekonuje do siebie swobodną narracją i humorem. Autorzy doskonale nawiązują kontakt z czytelnikiem. Zdawałoby się, że przygody agenta i talent pisarski, świetnie się komponują. Wpadamy dzięki tej specyficznej parze – temu, który wymyślał zbrodnie i temu, który brał w nich udział –
w ramiona sentymentalnej odrobinę, ale fascynującej, sensacyjnej podróży poprzez skradzione tożsamości. Ale też poznajemy intrygująco sprzeczny świat, w którym kradzież jest czymś nadzwyczaj romantyczny, a nawet… bezkarnym.
Thomas McShane jednak przede wszystkim opowiada o swoich zmorach, do jakich niewątpliwie należał Portret Robina pióra Rembrandta. Pierwszej poważnej sprawie i innych, owych najbardziej problematycznych sprawach. Zabawnie przypomina swoje przebieranki i reguły gier, jakimi torturował złoczyńców. Ale też opowiada o manipulacjach, niebezpiecznych i ryzykownych, w których musiał brać udział. Wszystko po to, by odnaleźć dzieła. To, czego inni zapragnęli tylko dla siebie… Na tropie skradzionych arcydzieł, to powieść sensacyjna, tym bardziej intrygująca, że wydarzyła się naprawdę. Dla amerykańskiej rzeszy czytelników, na pewno też niezły poradnik, coś by wkroczyć w ramy specyficznej pracy detektywów i łowców nagród. Historia intrygująca, którą cechuje humor, ale też pewna dosadność. To wspomnienia człowieka, który, gdy tylko uświadomimy sobie jak wiele musiał ukryć, zdaje się być prawdziwą kopalnią opowieści. Historyjek pełnych emocji, ale też i pasji. Pasji, która sprawiła, że dla pracy, McShane zdolny był
zrobić wszystko. No, może prawie wszystko.