Nieletni agenci powracają w nowej odsłonie. John już dorósł, więc najwyższy czas na świeży narybek. Poznajemy Ryana, niezwykle bystrego ale i mocno niezależnego dwunastolatka. Szkoleniowcy będą mieli sporo problemów z utrzymaniem niesfornego chłopaka w ryzach.
Równolegle śledzimy losy Ning, utalentowanej jedenastolatki, przyszłej nadziei Chin w dziedzinie boksu. Mocna fizycznie i psychicznie Chinka w zasadzie nie różni się od swojego brytyjskiego kolegi. To właśnie powtarzalny już mankament powieści Muchamore: pisarz kompletnie nie potrafi kreślić wyrazistych bohaterów. W rezultacie pociąga to za sobą masę przewidywalnych motywów i oklepanych dialogów.
Strzelaniny, tajne misje, lokacje na kilku kontynentach – fani serii (a takowych również w Polsce nie brakuje) otrzymują dokładnie to, co podano im kilkanaście i kilka tomów temu.Czy to powód do zadowolenia, czy może trochę rozczarowujący zabieg – jedno jest pewne: Muchamore od jakiegoś czasu powtarza się, zmieniając imiona bohaterów, miejsca akcji, ale cały czas krążąc wokół tego samego schematu. Największe wybuchy i najbardziej krwawe tortury nie zastąpią elementu zaskoczenia, ani tego przyjemnego uczucia wciągnięcia w atmosferę książki, co jest nieodłącznym atrybutem dobrej powieści sensacyjnej.
Po lekturze Republiki łatwo dojść do wniosku, który gdzieś tam kilka tomów wcześniej już kiełkował w głowie: odnosimy wrażenie, jakby Muchamore pisał powieść przeznaczoną dla młodzieży z jednego istotnego powodu – bardzo chciałby kierować swoje książki do dorosłych, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż szybko zatonęłyby w zalewie lektur podobnego pokroju – schematycznych i bezpłciowych. Muchamore obrał więc sobie teoretycznie łatwiejszy cel: nastolatki, jednak porusza się w ich świecie, delikatnie mówiąc, niezdarnie. Z jednej strony główną bohaterką powieści czyni jedenastolatkę, z drugiej nadaje jej cechy kobiety – Ning przypuszczalnie dopiero zaczyna dojrzewać, ale już odczuwa ukłucie zazdrości pod nieobecność starszego kolegi i bez ogródek wypytuje, czy kochał się z dziewczyną. Muchamore nie oszczędza małej Chince innych przykrych doświadczeń, np. rozmowy z bandytą, który kompletnie nieskrępowany jej obecnością załatwia swoje potrzeby, a na koniec strzepuje krople moczu i zapina rozporek.
Urazów psychicznych i fizycznych dzieciaki doświadczają naprawdę sporo.Poparzenia, sterczące kikuty złamanych kończyn, rozerwane przez wybuch ciała. Młodzi bohaterowie co rusz tracą swoich bliskich w tragicznych okolicznościach, ale autor nie poświęca tym wydarzeniom choćby minuty ciszy; poza paroma łzami, młodzież nie ma czasu na przeżywanie żałoby i zdumiewająco ochoczo rzuca się w wir dalszych wydarzeń.
Powieści nie ratuje więc „jedna z najpoważniejszych operacji w historii Cheruba”, ani azjatycka mafia, ani spisek bardzo tajemniczej i bardzo wpływowej organizacji. Ning ani Ryan mnie nie przekonali. Na kolejny tom nie czekam. Nadprodukcję najwyższy czas wstrzymać.