Cukrowy Krem jest nagrodą. Czekają na niego dzieci, bowiem dostają go – jako prezent noworoczny – od Wielkiego Imperatora. Każdy dostaje jedną wierną kopię zabytku, a może głównej siedziby dowodzenia. Tyle że schemat jego spożycia jest zwykle bardzo podobny – najcenniejsze wieże zjada się się na końcu.Spożywa, bo trzeba odczuć trzask łamiącego się słodkiego lizaka na języku. Albo wypija się kawę, osłodzoną kawałkiem Kremla. (Nie muszę chyba tłumaczyć, że dzieci w Rosji, nawet za 28 lat, niezmiennie będą otrzymywać prezenty „pod choinkę” właśnie w Nowy Rok, czyli pod tym względem nic się nie zmieni.)
Właśnie – za 28 lat.Wtedy właśnie rozgrywa się akcja tej książki. Co się w Rosji zmieni? To właśnie usiłuje odgadnąć autor, pokazując ówczesność jako luźne obrazki, napisane różnym stylem, omawiające problemy różnych grup społecznych, pozornie niezwiązane, chociaż łączy je Wielka Rosja i ów cukrowy Kreml, dodany jakby na osłodę ciężkiego życia w innej wersji totalitaryzmu.
Każda część tej książki jest napisana inaczej, w innym stylu, zawsze nawiązuje do jej bohaterów i mówi ciągle o jednym: o Rosji w 2028 roku.Utopia? Może jednak nie do końca. Może faktycznie Rosja się nawróci w sensie religijnym? Może znowu powoła „do życia” imperatora i jego żonę i ponownie – jak to już było w historii – będą oni niepodzielnie rządzić, ale nie tylko.
Bo przecież żona Imperatora kocha bardzo drogie futra i ma nieposkromiony apetyt seksualny, przez co nawet jej sny erotyczne są dziwniejsze niż przeciętnego człowieka (jakieś skojarzenia z prawdziwymi osobami? Zapewne są wskazane.). Ale to nadal to samo państwo rosyjskie, to samo, ale nie takie samo, z ogromnym wpływem prawosławia jako religii wiodącej. *Pełno tu donosicieli, służb bezpieczeństwa, wykorzystujących rozwój mediów cyfrowych i komputeryzację każdej sfery życia. *Zamiast kontaktów z żywym człowiekiem są „jak żywe” hologramy, nadal stoją ogromne kolejki, po wszystko, nawet po chleb, donosiciele mają się nieźle, Imperator budzi powszechny respekt a może przerażenie. A może jedno i drugie. Alkohol nadal potrafi osłodzić smutki dnia codziennego, a jeśli nie, to w dalszym ciągu będą dostępne narkotyki.
Jak tu żyć? Jak zwykle – przypadkiem. Albo po cwaniacku, „organizując” sobie także podstawowe produkty spożywcze.
I choć to ciąg dalszy historii Rosji z poprzedniej książki, jej lektura nie jest konieczna, aby rozumieć Cukrowy Kreml. Tyle że rozważania nad losami Rosji powodują, że zaczynamy się zastanawiać nad przyszłymi losami także innych krajów.
U nas byłoby mniej słodko.