Trwa ładowanie...
recenzja
06-10-2010 11:55

Wyszłam z siebie, zaraz wracam

Wyszłam z siebie, zaraz wracamŹródło: Inne
d105mme
d105mme

Czytając Wyspę kobiet poczułam się, jakbym znów była nastolatką. To wtedy, połykane zachłannie, historie zagmatwanych uczuciowych relacji bohaterów, były w stanie zrekompensować nienajlżejsze pióra ich autorów oraz uproszczone portrety psychologiczne postaci z kart powieści. Okres „błędów i wypaczeń" w tej dziedzinie dawno mam już za sobą, a co za tym idzie Wyspa kobiet Teresy Ewy Opoki uwiera mnie.

My, kobiety, chętnie sięgamy po pozycje, które ukazują piękno tzw. babskiej solidarności.Te z nas, które wiedzą, jaką więź budują setki przegadanych godzin, wypitych kieliszków wina i łez, które trzeba było wylać wspólnie – zdają sobie sprawę, jaki potencjał tkwi w opowiadaniu historii kobiecej przyjaźni. Na ogół jesteśmy sentymentalne, więc wspominamy znad kart lektury momenty, gdy któraś dzwoniła z prośbą: „Przyjdź, sama tego nie udźwignę". I dlatego wciąż dajemy szansę książkom określanym mianem „literatury kuchennej". Chcemy po prostu uśmiechnąć się do chwil, które nam tak bliskie; odkurzyć je w pamięci. Na spotkania w kobiecym gronie każda z nas ma inne określenie. Z moimi przyjaciółkami nazywamy je „sabatami", bohaterki Wyspy kobiet mówią na nie „pastorale". Niestety, Teresie Ewie Opoce nie udało się oddać ich klimatu tak, bym chciała choć przez chwilę znaleźć się w towarzystwie wymyślonych przez nią postaci. To chyba oznacza, że książka nie spełniła swojej roli.

Kobiety opisywane przez Opokę, spotykają się w pałacyku należącym do 57-letniej kompozytorki, która po kilku uczuciowych burzach, szczęścia szuka w samotności. Są to: jej siostrzenica Małgorzata (aktorka po trzydziestce, którą opuszcza partner starszy o ponad 20 lat) wraz z przyjaciółkami z czasów licealnych: Martyną – nauczycielką mieszkającą ze starą ciotką i niepotrafiącą uwolnić się spod jej wpływów, w dodatku źle lokującą swoje uczucia i Barbarą – matką dwójki dzieci, tworzącą idealną na pozór rodzinę z Kamilem (psychopatą, który doskonale ukrywa przed otoczeniem swoje prawdziwe oblicze). Wydaje się, że punkt wyjścia do stworzenia akcji, która wciągnie czytelniczki, jest niezły. Pojawiają się jednak pułapki, w które wpada autorka Wyspy kobiet.

Nawet gdy zastosujemy w stosunku do tej lektury taryfę ulgową (bo wiadomo – Opoka o Nobla nie będzie się ubiegać), ocena nie będzie wysoka. Kilkadziesiąt pierwszych stron daje nadzieję, że wreszcie akcja się rozwinie. Tymczasem wlecze się ta historia, a gdy już wydaje się, że może za chwilę coś nas zaskoczy okazuje się, że niespodzianek jednak nie będzie. Będą natomiast opisy babskich wieczorów, w których niemal brak dialogów (a te mogłyby być najciekawsze!) i wspomniane wcześniej ubogie portrety psychologiczne bohaterek. Właściwie wszystkich poza jedną. Najjaśniejszy punkty Wyspy kobiet stanowią fragmenty, gdy Barbara (żona świetnie maskującego się psychopaty) odkrywa przed przyjaciółkami (początkowo niechętnie) kawałki swojej duszy. Czytamy o sposobach jej męża na wymuszenie posłuszeństwa, uległości i dyskrecji małżonki. „Niecałe sześćdziesiąt metrów kwadratowych i tylko jedna żona. Właściwie miniaturka obozu koncentracyjnego, a codzienne zbrodnie nie tylko małe, ale muszą być i cichutkie, żeby
sąsiedzi nie usłyszeli" – mówi o swojej życiowej sytuacji Barbara.

d105mme

Jedynie przemyślenia tej bohaterki i ciekawość, jak zakończy się jej historia spowodowały, że nie odłożyłam „Wyspy kobiet" na półkę po pierwszych kilkudziesięciu stronach. Bo cała reszta... po prostu już była. Były bohaterki twierdzące, że „egzystencja kobiety jest beznadziejna, jeśli nie opromienia jej blask bijący od mężczyzny", były opowieści o miłości, którą z biegiem lat docenia się bardziej i o dalekich uczuciowych podróżach, z których wraca się pewnym, że pewne rzeczy zdarzają się raz, ale na zawsze – i to wystarczy. Jedynie historia Barbary nie wydaje się tak mocno wyeksploatowana, jak pozostałe przedstawione w tej książce.

By zainteresować czytelniczki, nie wystarczy wkładać w usta stworzonych przez siebie postaci wypowiedzi typu: „Odjechałeś godzinę temu, a tęsknię od dwóch". Trzeba wzruszyć inteligentnie skonstruowaną fabułą, a potem dosypać do opowieści trochę oksymoronów, ironii i błyskotliwych dialogów. Niby proste, a nie zawsze się udaje. Tym razem nie wyszło.

d105mme
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d105mme