Przyznam się, że niewiele wiedziałem o Wyspiańskim przed przeczytaniem tej książki. Samo imię i nazwisko „czwartego wieszcza” może budzić skojarzenie z monumentalną budowlą lub co najmniej z kopcem Kościuszki. Ulubiony uczeń Jana Matejki, wybitny malarz, niestrudzony konserwator i restaurator, któremu Kraków zawdzięcza świetność wielu zabytków. Artysta wszechstronny, nie tylko wielki innowator w dziedzinie sztuk plastycznych, lecz również reformator teatru. Wreszcie autor Wesela, który na tle swoich młodopolskich kolegów po piórze sprawiał wrażenie jednego trzeźwego w zgrai pijaków. Wybitna postać, która odeszła przedwcześnie - w wieku zaledwie trzydziestu ośmiu lat.
Zdaje się, że mamy tu do czynienia z osobą nadającą się na pomnik. Na pierwszej stronie czytamy, że Wyspiański jest najbardziej wszechstronnym twórcą w dziejach naszego kraju. Można się z tym zdaniem nie zgodzić, przywołując chociażby Witkacego, który dorastał w aurze „cudownego dziecka”. Czy tak samo było z małoletnim Wyspiańskim? Okazuje się, że nie. Przyszły autor Wyzwolenia uczył się w szkole przeciętnie, i nawet z rysunków nie otrzymywał najwyższych ocen. Owszem wiele możemy się dowiedzieć o jego dziecięcej ciekawości świata oraz plastycznej wyobraźni, która umożliwiała mu lepsze rozumienie abstrakcyjnych zagadnień. Nie oznacza to, że nie mamy tu do czynienia z biografią geniusza, ale geniusza, którego cechami były nieposkromiona ambicja oraz wielka pracowitość. Otrzymujemy tu również obraz człowieka skomplikowanego, cierpiącego na nadwrażliwość, ale nie pozbawionego wiary we własne możliwości i pewności siebie. Człowieka rozumiejącego przeszłość i historię, ale śmiało spoglądającego w przyszłość.
Wreszcie kogoś, kto posiadł rzadki dar charakteryzujący nie tylko wielkich reporterów. Mam tu na myśli biegłość jednoczesnego bycia wewnątrz i zewnątrz danej sytuacji, na umiejętności zachowania dystansu mimo pełnego zaangażowania. Z pewnością introwertyka, który nie miał w zwyczaju uzewnętrzniać swoich uczuć, ale nie zamkniętego w sobie egoisty nastawionego wyłącznie na branie.
Na szczęście autorka uniknęła niebezpieczeństwa hagiografii. Nie pokazała jedynie mężczyzny z charakterem, ale również młodzieńca z charakterkiem, który wypuścił się samopas na wędrówkę po Europie. Największe zrobił wrażenie na nim Paryż, w którym nie tylko poznawał najnowsze prądy w ówczesnej sztuce i doskonalił swój warsztat artystyczny, lecz również nie stronił od przyjemności, które doprowadziły jego zdrowie do zguby. Dla osób spragnionych pikantnych szczegółów dopowiem, że jedną z jego miłośnic była czarnoskóra kochanka Gaugina. Oprócz tego można się dowiedzieć z książki Marty Tomczyk-Maryon, dlaczego nie narzekający na brak powodzenia człowiek wziął ślub z niezbyt atrakcyjną chłopką, jak potoczyły się losy ich dzieci, jak sukces Wesela wpłynął na jego przyjaźń z Lucjanem Rydlem oraz dlaczego ten młodopolski artysta stronił od alkoholu. Chciałoby się rzec, że wszystko to, czego chcielibyście dowiedzieć się o „czwartym wieszczu”, ale dotąd wstydziliście się zapytać. Twórcy, który większość życia
spędził w mieście uznawanym za bastion konserwatyzmu i tradycjonalizmu. Biografia ta jest również wycinkiem z dziejów Krakowa, który w drugiej połowie dziewiętnastego wieku odzyskiwał swoją nadwątloną przez okres upadku i rozbiorów Rzeczpospolitej świetność oraz o licznych osobistościach związanych z tym miastem, takimi jak chociażby wspomniani Jan Matejko, czy Lucjan Rydel.
Autorka mając na uwadze popularyzatorski charakter swojej pracy zrezygnowała z licznych przypisów, których zgromadzenie mogłoby zaszkodzić lekturze i znacznie pogrubić jej objętość. Natomiast wątki polityczne i niepodległościowe opisała przy pomocy anegdot. W związku z tym, nie grozi nam powtórka ze sporu pomiędzy realistami i romantykami, czy historykami roztrząsającymi przyczyny upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów, które wpływały na ówczesne podziały polityczne. Dzięki temu otrzymaliśmy zgrabną biografię, którą czyta się niemalże jak powieść wzorowaną na hollywoodzkim scenariuszu, gdzie główny bohater nie ustaje w wysiłkach w realizacji obranego celu.