Pokonanie tyrana wcale nie oznacza, iż nadszedł upragniony etap z serii „i żyli długo i szczęśliwie”. Powodów tego sprzecznego z wszelkimi baśniowymi zasadami zjawiska jest wiele. Na czele z faktem, iż cykl Pas Deltory stał się bestsellerem nie tylko w rodzimej Australii. Kiedy już skończyło się kompletowanie wszystkich kamieni składających się na magiczny pas (każdemu poświęcony jest osobny tom), czytelnicy wciąż czuli niedosyt. Wszyscy zostaliśmy więc miło zaskoczeni, otrzymując świeżutkie wydanie zupełnie nowych losów Liefa i jego niestrudzonej drużyny.
Chłopak, jako młody król Deltory boryka się z licznymi problemami. Stoi przed nim niezwykle ważne zadanie spłodzenia królewskiego potomka, co oczywiście nie jest możliwe bez obecności żony. Lief nie może jednak spokojnie skupić się na poszukiwaniach wybranki swojego serca, bo ktoś czyha na jego życie. W dodatku Jasmine staje się coraz bardziej pochmurna, jakby skrywała jakąś tajemnicę. Tymczasem na Mrocznych Ziemiach wciąż pozostają uwięzieni niewinni ludzie. Władca Mroku, mimo że utracił swoją pozycję, w zaciszu swojej kryjówki knuje spisek. Toteż wielkim wydarzeniem staje się ujawnienie się Josefa, dawnego bibliotekarza królewskiego, który przekazuje królowi pilnie strzeżony przez siebie skarb. Stare księgi kryją w sobie niezwykle istotną wskazówkę odnośnie możliwości ostatecznego zwycięstwa nad Władcą Mroku.
I znowu nasza drużyna ma okazję, by kroczyć ramię w ramię ku zwycięstwu, po drodze walcząc z potwornymi przeciwnikami, a także z własnymi słabościami. Lief, Jasmin i Barda ponownie będą musieli rozwiązać liczne zagadki. Fani cyklu przyzwyczaili się już, że także oni będą mieli szanse pogimnastykować swoje umysły. W treść powieści wplecione są łamigłówki, których rozwiązanie sprawia, że wraz z głównymi bohaterami przechodzimy do kolejnego etapu przygody. Pirańska Piszczałka, Baśń Ptasich Śpiewów, biblioteka królewska, potworne Granousy, dostojne smoki – te wszystkie elementy wprowadzają nas w atmosferę baśniowości, tworząc tak lubianą przez miłośników fantastyki aurę tajemniczości przetykaną magią i czarami. Język i styl jak dotąd we wszystkich powieściach cyklu były wręcz wzorcowe, ale już kilka tomów temu zdaliśmy sobie sprawę, że Pas Deltory nigdy nie będzie zaliczany do klasyki gatunku. Poprawność nie zastąpi oryginalności, toteż Emily Rodda nie dołączy do legend takich jak Tolkien czy Lewis. Pisarce
brakuje charakterystycznego pazura, własnego stylu i co być może najważniejsze – umiejętności tworzenia skomplikowanych postaci. Grota Mrokena jest powieścią dobrą i do bólu zwyczajną. Zaciekawi, ale nie pozostanie zbyt długo w pamięci.