Kiedy człowiek zaczyna być bezwzględnym modercą czy oszustem? Tak po prostu pewnego dnia rano wstaje i mówi: „Ok, to od dzisiaj będę kantować, będę oszukiwać, a potem zabiję swoją matkę/żonę/kochankę”? Raczej nie. Chyba że jest to psychopata, a psychopaci są wśród nas (ale o tym jest akurat inna książka). Czy taki człowiek mógłby kogoś zabić? Widocznie tak, skoro trafił do sądu. Ale czy ktoś, kto sam wychowywał ciężko chorego syna, który kilka lat wcześniej dostał nagrodę Ojca Roku, a potem opłakiwał bezsensowną śmierć dziecka, byłby w stanie zrobić coś podłego? – takie pytania zadawali sobie wszyscy, którzy widzieli oskarżonego w sądzie.
A gdyby ten sam człowiek miał u siebie w domu mały ołtarzyk, poświęcony pamięci opłakiwanego syna? I gdyby się okazało, że po raz pierwszy okłamał rodziców już w czasach szkoły średniej, której właściwie nie skończył, ale właśnie w tym czasie rozpoczął swoją podejrzaną karierę, w której często zarabiał na wyścigach i obstawiał rozgrywki sportowe – czy te fakty by w jakiś sposób wpłynęły na podejście do wyżej wspomnianego?
W międzyczasie pojawiają się kolejne żony, przy czym z jedną bierze ślub pod zupełnie innym nazwiskiem. I całe jego życie tak się toczy.
Natomiast autor stara się odtworzyć nie tylko jego życiorys, ale i kilka faktów, które należałoby powiązać z naszym mrocznym bohaterem. Ot, chociażby zaginięcie matki. A nie, przepraszam, przecież Bill Rundle sugeruje, że jego matka, blisko 90-letnia kobieta, postanowiła podróżować po Austrii, czyli po kraju, w którym się urodziła, bo przecież leciwe panie, mające problem z poruszaniem się, są jak najbardziej w stanie zwiedzać świat, czyż nie?
W Ojcu roku dostajemy porcję dobrego dziennikarstwa śledczego, którego bohaterem zostaje Bill Rundle, poczciwy i nieszkodliwy dziadek – tak przynajmniej go odbierali ci, którzy mieli z nim do czynienia w sądzie i tuż przed rozprawą. Fabuła tej książki to dziennikarskie śledztwo, w którym odkrywamy krok po kroku tajemnice z życia Billa Rundle’a, jego kolejne oszustwa, kolejne porzucone kobiety oraz pozory normalności i idealności. Bill Rundle – idealny ojciec i normalny syn. Jest kilka zdjęć, ilustrujących tragedię. Są opowieści osób bezpośrednio zaangażowanych w śledztwo, ale wypowiada się także rodzina czy znajomi. I chyba nie dziwi to, że niektórzy nie wyrazili zgody na publikację swoich danych w książce.
A cała historia… na pewno była intrygująca dla mediów w Las Vegas, być może poruszała amerykańskie społeczeństwo. Wszystko być może. Dla mnie była jedynie książką, która wciąga trochę jak kryminał, a trochę jak telewizja. I podobnie jak telewizja – niewiele po niej zostaje w pamięci.