Doktor Nick Trout jest angielskim weterynarzem pracującym w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak całe rzesze angielskiej młodzieży, pod wpływem lektur Jamesa Herriota uznał weterynarię za najbardziej ekscytujący zawód na świecie. W Anglii jeszcze parę lat temu na jedno miejsce na weterynarii przypadało kilkunastu kandydatów, na medycynie – tylko kilku. Jednak doktorowi Troutowi nie przypadły w udziale zielone łąki Anglii (plus gumowe buty, dychawiczny samochód i krowy z niestrawnością). Doktor Trout jest chirurgiem w dużym szpitalu weterynaryjnym (biały fartuch, tomograf komputerowy, amstaffy z niestrawnością). Sedno jego pracy jest jednak dokładnie takie samo, jak u doktora Herriota – im lepszy kontakt z właścicielem pupila, tym większa szansa powodzenia terapii. Analizy laboratoryjne, zdjęcia rentgenowskie, doskonała znajomość zwierzęcej anatomii i fizjologii – to ważne, ale najważniejsze jest uważnie słuchanie i głęboka znajomość ludzkiej natury, bo sam mały pacjent nie powie przecież, „gdzie go boli”,
a po panu i pańci spodziewać się należy raczej skrajnego subiektywizmu i plątania się w zeznaniach, a zatem najlepszy weterynarz to ten z zadatkami na detektywa.
Powiedz, gdzie cię boli jest książką, która opowiadając o wielkim szpitalu dla zwierząt stawia też ciekawe pytania na temat finansowania opieki zdrowotnej i systemu ubezpieczeń. Zarówno w Anglii, jak i w Stanach Zjednoczonych istnieje ubezpieczenie zdrowotne dla zwierząt. W Anglii ubezpieczonych jest około 30% domowych zwierzaków, w USA mniej, niż 3%. Wbrew temu, co sądzi doktor Trout, nie jest to pochodna stosunku tych nacji do domowych pupili, a raczej – do samych siebie. Każdemu obywatelowi Wielkiej Brytanii przysługuje podstawowy pakiet ubezpieczenia zdrowotnego, i nie wyobraża on sobie, żeby mogło być inaczej. Dziesiątki milionów Amerykanów funkcjonują poza systemem ubezpieczeń (uporządkowanie tego chaosu to jedno z największych wyzwań administracji Baracka Obamy), wzorem konika polnego martwiąc się dopiero, kiedy po szpitalnej kuracji trzeba albo ogłosić bankructwo, albo liczyć na skuteczność pozwu odszkodowawczego. W nowoczesnym szpitalu dla zwierząt, oferującym doskonałą (drogą!) opiekę i
nowoczesne (drogie!!!) metody leczenia, chętny do niesienia pomocy weterynarz stąpa codziennie po polu minowym: najbardziej skuteczne terapie są zwykle bardzo kosztowne – czy zatem powstrzymywać się przed doradzaniem ich, gdy w izbie przyjęć zapłakana wielodzietna rodzina, albo staruszek-emeryt? Doktor Trout codziennie staje wobec wyborów nie tylko ściśle fachowych, ale też etyczno-moralnych, a w tle słychać brzęk monet, sypiących się na konto szpitala.
Świetna, pouczająca lektura dla ultraliberałów. Dla miłośników zwierzaków oczywiście też – ciepła bez czułostkowości, profesjonalna bez nudziarstwa.