Odkrycie literatury fantasy w którymś momencie życia zwykle wiąże się z lekturą określonego dzieła, poznaniem twórczości pewnego autora.W przypadku piszącego te słowa takie odkrycia zdarzyły się w zamierzchłej przeszłości, a było ich co najmniej dwa, a może nawet i cztery. Pierwszym z nich był Robert E. Howard i opisywane przez niego przygody mocarnych herosów – z Conanem na czele – którzy mieczem wyrąbywali sobie drogę do prostych, życiowych celów. Niebawem z piedestału strąciła Howarda Ursula K. Le Guin , której * Czarnoksiężnik z Archipelagu* potrafił niemało namieszać w młodej głowie. Trzecie, już nieco mniej działające na wyobraźnię odkrycie, to mistrz Tolkien z jego * Hobbitem* – o dziwo robiącym większe wrażenie niż późniejsze spotkanie z * Władcą Pierścieni*. Wreszcie czwarte odkrycie – nowej formuły, nowego języka fantasy – wiąże się z osobą Orsona Scotta Carda i jego cyklem o Alvinie Stwórcy.
Zapewne każdy, kto pokochał ten rodzaj fantastyki, jest w stanie wskazać podobne kamienie milowe na swojej czytelniczej drodze, z tym, że może będą widniały na nich inne nazwiska i inne tytuły. Brytyjski pisarz, publicysta i redaktor Mike Ashley postanowił zaprezentować publicznie te, które znalazły się na jego kamieniach milowych. Jak sam deklaruje, do swojej antologii wybrał „opowieści, które pokazują różnorodność i rozwój literatury fantasy”. Rzut oka na listę autorów Wielkiej księgi fantasy pozwala stwierdzić, że pierwszy tom wyboru bardziej dotyczy „rozwoju”.
Znajdziemy tu bowiem dziewiętnastowiecznego klasyka George’a MacDonalda („Złoty klucz”), celującego w beletryzowaniu bajek i legend, którego twórczość miała duży wpływ na Tolkiena. Do ojców założycieli fantasy należy też tworzący na przełomie XIX i XX w. Lord Dunsany („Skarb Gibbelinów”), a także wspomniany na wstępie Howard („Dolina Czerwia”) oraz Clark Ashton Smith („Ostatni hieroglif”), których szczyt kariery pisarskiej przypadał na lata 20. i 30. XX w. Ten zestaw nazwisk uzupełniają Theodore R. Cogswell („Mur wokół świata”) i Darrell Schweitzer („Zakład króla Yvoriana”) z przykładami utworów bezpośrednio korespondujących z Dunsanowską tradycją.
Kolejne próbki różnych stylów pisarskich i poetyk (z lat 1940-2000) zostały zaczerpnięte z cykli tworzonych przez autorów dobrze w Polsce znanych. Z dorobku Jacka Vance’a Ashley prezentuje wycinek historii osadzonej w uniwersum Umierającej Ziemi („Czarodziej Pharesm”). Z kolei twórczość Fritza Leibera przypomina nam epizodem przygód Fafryda i Szarego Kocura („Wyjąca wieża”). Kolejne są opowieści Michaela Moorcocka i Jamesa Cawthorna o Elricu z Melnibone („Królowie w mroku”) oraz Rogera Zelazny’ego o Dilvishu Przeklętym („Dzwony Shoredan”). Ukoronowanie tej części antologii to rozgrywająca się w świecie Ziemiomorza romantyczna i mądra historia Ursuli K. Le Guin („Diament i Czarna Róża”).
Selekcjoner antologii starał się przedstawić różne momenty rozwojowe fantasy, a przynajmniej jej głównych nurtów (high, heroic, sword and sorcery), które posługują się pseudośredniowiecznym sztafażem, wykorzystując baśniową scenerię, magiczne istoty, artefakty i zaklęcia. Te wycieczki w legendarną niby-przeszłość mają za zadanie ukazać prawdziwą naturę człowieka i podkreślić, że do szczęścia nie są mu potrzebne wytwory współczesnej cywilizacji. Atrakcyjność tych opowieści bierze się nie tylko z intrygującej fabuły, barwnych przygód bohaterów i bogactwa wszelkich cudowności, ale również stąd, że ukazany w nich świat najczęściej opiera się na prostych, jednoznacznie określonych wartościach. Dlatego też, pomimo że niektóre ze starszych utworów nieco trącą myszką, do dzisiaj czyta się je z dużą przyjemnością, odnajdując w nich motywy, które stały się inspiracją dla kolejnych, tworzących obecnie autorów fantasy.