Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:20

Wszyscy bez wyjątku muszą kiedyś umrzeć

Wszyscy bez wyjątku muszą kiedyś umrzećŹródło: Inne
d46azgq
d46azgq

Jest takie zdjęcie: na pierwszym planie na łóżku operacyjnym, podłączony do aparatury, leży pacjent, po jednej stronie stołu, na niskim stołku, siedzi dr Religa, ubrany w operacyjny kitel, patrzy – podobno - na monitory aparatury, poza kadrem, za to na pewno jest nieziemsko zmęczony. W rogu sali w pozycji półleżącej śpi jakiś sanitariusz, a może młody lekarz. I podpis: 23 godzina pracy. Zdjęcie jest z 1987 roku. I jest też inne zdjęcie - po debacie na temat służby zdrowia, gdy prezydent odrzucił projekt PO, chory profesor wychodzi przez otwarte drzwi, ręce ma założone na plecach, wychodzi i widzimy tylko jego plecy, plecy człowieka pewnego dobrze wykonanej pracy i dobrze spełnionego obowiązku. Pomiędzy tymi zdjęciami jest człowiek. Lekarz, kardiochirurg, profesor, niedoszły prezydent, polityk. Człowiek o wielkim sercu i... z sercem w dłoni, niejednokrotnie w sensie dosłownym. Specjalista o światowej sławie, pasjonat wędkarstwa i Górnika Zabrze, mimo że był warszawiakiem. Twórca kliniki w Zabrzu,
pomysłodawca reformy w służbie zdrowia za rządów PiS.

Ta książka to wywiad-rzeka, o wszystkim: o powodach, dla których zdolny człowiek wybiera studia medyczne, o szansie, jaką dało stworzenie kliniki w Zabrzu, o łączeniu pracy na Śląsku z mieszkaniem w Warszawie. Trochę jest o kolegach po fachu, niektórzy z nich muszą się liczyć z miażdżącą krytyką profesora. Zresztą Religa nie kryje się tutaj ze swoimi antypatiami, także politycznymi. Uderza w PO - twierdzi, że Bronisław Komorowski ma zgoła odmienne zdanie na wiele tematów politycznych, ale nie ujawnia swoich przekonań z wiadomych powodów (w końcu panowie znają się dosyć dobrze z działalności politycznej), a Donalda Tuska uważa za człowieka, który ciągle będzie coś obiecywał, ale nie doprowadzi żadnej ze swoich obietnic do końca ze względu na potencjalnie negatywne reakcje wyborców. Podobnie tłumaczy, dlaczego zgodził się zostać ministrem zdrowia za rządów koalicji PiS-LPR-Samoobrona, gdy zrobił to na prośbę prezydenta Kaczyńskiego. I tutaj następuje moment krytykowania zarówno koalicjantów, jak i niektórych
współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, który sam ma u Religi bardzo wysokie notowania. Jest o stypendiach naukowych i ciężkiej chorobie, która się pojawiła kilka lat wcześniej. O tym, dlaczego lekarze są trudnymi pacjentami. Dlaczego palenie papierosów to jego, Religi, prywatna sprawa. Dlaczego nie był zainteresowany prowadzeniem prywatnej praktyki lekarskiej równolegle do pracy w szpitalu. Dlaczego nie wykonał tego jednego telefonu, aby jego syn dostał się na medycynę za pierwszym razem, korzystając z przywileju znajomości z ministrem zdrowia.

I wreszcie - dlaczego nie bał się śmierci.
„Mogę umrzeć w każdej chwili i nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Nie ma mnie teraz na moich ukochanych Wyspach Zielonego Przylądka, bo rozmawiamy tu, w Warszawie. Nie ma mnie też nad Bugiem. I gdybym umarł, to po prostu nie byłoby mnie tutaj, w tym miejscu. Poza tym nic nie zmieniłoby się na świecie.” A jednak zmieniło się, 8 marca 2009.

d46azgq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d46azgq