Przerażające zdjęcia. "Nie mam odwagi powiedzieć im prawdy"
"Piszą do mnie przyjaciele z Birmy, pytają, kiedy ktoś przyjdzie im z pomocą i nie mam odwagi powiedzieć im prawdy" - zwierza się Grzegorz Stern, polski reportażysta i podróżnik. Sytuacja w Birmie jest naprawdę poważna, w trakcie protestów został także zatrzymany i dotkliwie pobity fotoreporter Robert Bociaga. Trwają jego poszukiwania, w które włączyli się niemieccy dyplomaci. Jednak sami mieszkańcy Birmy nie mogą liczyć na zbyt wiele.
Od początku lutego w Birmie trwają cywilne protesty wobec dyktatury wojskowej. Jak pisze na swoim Facebooku Grzegorz Stern, autor reportażu "Borderline. Dwanaście podróży do Birmy", tylko w niedzielę 14 marca, zastrzelonych zostało co najmniej 39 demonstrantów. Ludzie, którzy w codziennych protestach narażają swoje życie, domagają się ustąpienia junty, która przejęła władzę w wyniku zamachu stanu.
Demonstranci wciąż mają nadzieję na uwolnienie przywódczyni kraju - Laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi - oraz przywrócenie przywództwa jej partii. Narodowa Liga na rzecz Demokracji rządziła Birmą przez ostatnie 5 lat, a w listopadzie 2020 roku wygrała kolejne wybory parlamentarne, których nie uznaje jednak obecna dyktatura wojskowa i krwawo tłumi wszelkie objawy sprzeciwu. Czy przyjdzie im z pomocą międzynarodowa społeczność?
Zamach stanu w Mjanmie (Birmie). Transportery opancerzone na ulicach
Grzegorz Stern nie ma złudzeń. "Piszą do mnie przyjaciele z Birmy, pytają, kiedy ktoś przyjdzie im z pomocą i nie mam odwagi powiedzieć im prawdy. Stany Zjednoczone i Unia Europejska wyraziły głębokie zaniepokojenie mordami na bezbronnych cywilach i wezwały do przywrócenia demokracji, Chiny i Indie uznają protesty za wewnętrzną sprawą Birmy, ASEAN, czyli Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej, którego Birma jest członkiem, nie zdobyło się nawet na wspólny komunikat" - tłumaczy reportażysta.
Pisarz i podróżnik jest zrozpaczony tamtejszą sytuacją, która jego zdaniem wskazuje też na kondycję naszego świata : "W Birmie wraca stare, wraca dyktatura generałów, i właściwie nie bardzo wiadomo, do kogo mieć o to pretensje, może najbardziej o to, jak ten świat jest poukładany. Tak jest, bardzo to smutne." Czy ma rację?
Podczas trwających w Birmie demonstracji ucierpiał także Robert Bociaga, pochodzący z Polski dziennikarz, współpracujący m.in. z Niemiecką Agencją Informacyjną (DPA) oraz CNN. Fotoreporter został zatrzymany i prawdopodobnie dotkliwie pobity w czwartek 11 marca. Do tej pory nie wiadomo, gdzie przebywa i w jakim jest stanie. W jego poszukiwania zaangażowali się także niemieccy dyplomaci oraz, jak podaje nieoficjalnie "Press", koledzy z CNN. "To niedopuszczalny atak na wolność - a jego brutalność nie jest niestety odosobnionym przypadkiem" - powiedział o sytuacji Polaka Sven Goesmanno, redaktor naczelny agencji DPA.
Trwa ładowanie wpisu: facebook