Przede wszystkim najnowsza powieść Jeffreya Archera to tego typu książka, którą z jednej strony chce się przeczytać jak najszybciej, żeby poznać dalsze losy występujących w niej postaci, z drugiej zaś, człowiek robi wszystko, by czytać ją jak najwolniej, żeby dłużej móc pobyć w niesamowitym świecie wykreowanym przez autora. Danny i Beth to dwójka młodych i zakochanych w sobie do szaleństwa młodych ludzi, którzy zamierzają się pobrać. Późniejsze wydarzenia, w które zostają uwikłani, da się zamknąć w słowach: „Gdyby nie”. Gdyby nie poszli na zaręczynową kolację do lokalu, do którego się wybrali, gdyby nie spotkali czwórki agresywnych mężczyzn, gdyby poprosili kogoś o pomoc itd. Na gdybanie jest jednak niestety za późno, Danny zostaje skazany na dwadzieścia dwa lata więzienia za zbrodnię, której nie popełnił.
Teraz oboje muszą zrobić wszystko, by uwolnić go od zarzutów i ukarać tych, którzy niesłusznie go oskarżyli. Na takiej fabularnej bazie Archer buduje swoją powieść, której podobieństwa do historii hrabiego Monte Christo nie da się nie zauważyć. Jednak to wcale nie pozbawia książki jej walorów. A tych jest mnóstwo. Oprócz wymagającego dużej wyobraźni pomysłu na wielowątkową fabułę jest też niesłabnące przez ponad pięćset stron napięcie, wartka akcja oraz wiele tajemnic i zagadek, których rozwiązanie w jej trakcie w najmniej spodziewanych momentach będzie następować.
Jest tu więc i coś dla miłośników kryminałów, i dla wielbicieli sądowych opowieści i więziennych historii, jest miłość, nienawiść i zgrabnie odmalowane sylwetki nietuzinkowych bohaterów – to dla tych, którzy lubią się skupić na psychologicznej stronie czytanej historii. Są także oczywiście duże pieniądze, chęć władzy, a pomiędzy tym wszystkim przypowieść o zbrodni i karze, która powinna po niej następować. Za całość – wielki pokłon w stronę autora.