Włodzimierz Cimoszewicz
Włodzimierz Cimoszewicz - doktor prawa, w latach 1971–1990 członek PZPR. Do polityki wrócił po Okrągłym Stole, do SLD wstąpił w 1999 roku. Poseł na Sejm od 1989 do 2005 roku. W latach 1992–1993 członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W 1990 roku w wyborach prezydenckich zdobył 4. miejsce i 9,2 proc. głosów. Premierem był od 7 lutego 1996 do 31 października 1997. W 2005 w trakcie kampanii wyborczej wycofał się z kandydowania na prezydenta RP. Obecnie niezależny senator, pracownik naukowy Uniwersytetu w Białymstoku.
_**O powodzi tysiąclecia chce pan pewnie zapomnieć?**_
I tak i nie. O tyle tak, że w społecznej pamięci pozostał sfałszowany obraz tego, co się wtedy wydarzyło. Odczuwam nawet osobistą krzywdę, jakiej doznałem. Do dziś nikt nie chciał zajrzeć do archiwów telewizji i sprawdzić nagrania (jeśli się zachowały) jak rzeczywiście wyglądała moja wypowiedź o powodzi.
_**Wszyscy zapamiętali pana słowa do powodzian, że „trzeba było się ubezpieczać”. Wypowiedź była arogancka.**_
To było inaczej. Dziennikarz pytał mnie, czy powodzianie dostaną odszkodowania. Więc powiedziałem, że odszkodowań nie dostaną, bo żeby je dostać, trzeba być ubezpieczonym. Natychmiast dodałem, że oczywiście, rząd uruchomi wszystkie środki, by pomóc ludziom. Do wszystkich trafiła w telewizji tylko jedna część zdania, że trzeba się było ubezpieczać.
_**To też była prawda, choć gorzka.**_
Nie mówiłem tego tonem pretensji. Wie pan, wtedy wyszedł ze mnie prawnik. Trochę zapomniałem, że jestem politykiem, bo odpowiedziałem jakby mnie na zajęciach zapytał student, czy powodzianom należą się odszkodowania. No, nie należą się, skoro się nie ubezpieczyli... Potem odbyła się największa po wojnie, niewyobrażalna akcja ratunkowa, o której mało kto wie i mało kogo to interesowało. Wszyscy zapamiętali tylko pół mojego zdania i to im wystarczyło.