Jan Olszewski
Jan Olszewski - adwokat i publicysta. Był oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. Premier od 6 grudnia 1991 do 5 czerwca 1992 roku. Od 1990 r. członek Porozumienia Centrum, potem przewodniczący Ruchu dla Rzeczypospolitej i Ruchu Odbudowy Polski. Poseł w latach 1991–1993 i 1997–2005. W 1995 roku zajął 4. miejsce w wyborach prezydenckich zdobywając 6,86 proc. głosów. Obecnie doradca prezydenta RP do spraw politycznych.
_**Wielu polityków i publicystów bardzo krytycznie oceniło pana rządy. Na przykład Igor Zalewski pisał: „Rząd Olszewskiego był koszmarny. Na jego czele stał człowiek kompletnie niezorganizowany, ale – oczywiście – wielki patriota. Wszystko to była jakaś wielka amatorszczyzna, skąpana jeszcze w prawicowym sosie. A składniki tego sosu to – wtedy – kłótliwość, warcholstwo, prymat osobistych ambicji nad dobrem wspólnym, zgrzebność i ogólne dziadostwo”. Co pan na to?**_
Tekst Igora Zalewskiego jest bardzo reprezentatywnym przykładem czarnego PR , który zapewniały rządowi masowe środki przekazu pozostające pod wpływem orientacji liberalnej, a niekiedy grup interesów związanych z procesem prywatyzacji, której zablokowanie było pierwszą decyzją jaką podjąłem po powołaniu rządu. Wielu zainteresowanych rzeczywiście przyjmowało jako koszmar fakt, że już przygotowane i napięte transakcje, z którymi wiązały się ich krociowe korzyści, nagle przestały być w zasięgu ich możliwości. Na szczęście dla nich, taki stan rzeczy trwał tylko pół roku. W tym czasie niemal każde posunięcie rządu było przedmiotem medialnych ataków, pomówień i szyderstw. Dotyczyło to nawet sprawy, tak zdawać by się mogło oczywistej, jak podjęte przeze mnie starania wprowadzenia Polski do NATO.
Podobnie, kiedy poleciłem opublikować raport ministra Macierewicza sygnalizujący tworzenie się struktur mafijnych łączących środowiska przestępcze z politykami, podniósł się w mediach ogromny lament, że w ten sposób odstraszamy inwestorów zagranicznych. Poleciłem moim służbom prasowym, aby nie prowadzić polemik z tego rodzaju absurdalnymi zarzutami. Wychodziłem bowiem z założenia – i nadal tak uważam – że najlepiej o rządzie świadczy to, co robi, nie zaś to, co o sobie mówi.