Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:04

Wojna Harda

Wojna HardaŹródło: Inne
d3ke3n2
d3ke3n2

W czerwcu 1942 roku wielotygodniowe oblężenie Tobruku, libijskiej twierdzy bronionej m.in. przez żołnierzy z Południowej Afryki, wchodziło w finalną fazę. Prognozy dla aliantów nie były zbyt optymistyczne i istniała obawa, że ostateczny cios feldmarszałka Rommla, tego szczwanego lisa pustyni, zmusi obrońców do poddania fortecy. Zajęcie jej pozwoliłoby Niemcom zdobyć wielomiesięczne zapasy przeznaczone dla brytyjskich żołnierzy, otworzyłoby drogę do pogrążonego w defetyzmie i panice Kairu, Kanału Sueskiego, a dalej ku Syrii, nad Zatokę Perską, do naftowego raju. Tobruk był więc bardzo istotnym gniazdem oporu i alianci czynili wszystko, by jak najdłużej uchronić go przed Korpusem Afrykańskim Rommla. Pierścień jednak zaciskał się coraz bardziej, a Niemcy kontrolowali praktycznie całą strefę wokół twierdzy ostrzeliwując każdy samolot, jaki pojawił się na horyzoncie. Wejście do portu było zaminowane, a działa 88 mm codziennie zbierały swoje śmiertelne żniwo. Jednym słowem, nawet mysz nie powinna się
prześlizgnąć przez szczelny kordon atakujących, a jakakolwiek próba przebicia się przez szeregi wroga była teoretycznie niemożliwa.

Alianci mieli jednak jednostkę, która specjalizowała się w akcjach niemożliwych do wykonania – słynną Long Range Desert Group. Ta pustynna grupa specjalna dokonywała zuchwałych akcji na głębokość wielu setek kilometrów na tyły nieprzyjaciela, m.in. atakując niemieckie lotniska i składy benzyny. Tym razem owi komandosi, dowodzeni przez młodego majora Harda, otrzymali ważkie zadanie przedarcia się do Tobruku i objęcia pieczą pewnej dwójki brytyjskich geologów, którzy w wyniku katastrofy lotniczej znaleźli się w oblężonej twierdzy. Misja musiała być przeprowadzona błyskawicznie, jeśliby bowiem naukowcy wpadli w ręce Rommla lada dzień mającego wkroczyć do Tobruku, Niemcy przejęliby informacje najwyższej wagi, od których zależały losy wojny. Plan wydawał się prosty – wystarczyło dostać się do twierdzy, po czym wraz z geologami przebić przez kordon Korpusu Afrykańskiego, by dotrzeć do niewielkiej zatoki, w której miał czekać pewien zdezelowany holownik, „Black Swan”. Owa jednostka, mimo tego, że utrzymywała
się na wodzie chyba tylko cudem, idealnie nadawała się do takiej misji – któż bowiem by pomyślał, że przerdzewiałe pływające żelastwo ma do wykonania tak istotne zadanie? Dzielna załoga „Black Swana”, przy której wesoła kompania kapitana Trappa z cyklu Briana Callisona jawiła się jako zwykłe szczury lądowe, była równie malownicza, co sam holownik, a braki w wyszkoleniu nadrabiała odwagą, poświęceniem i brawurą. Z trywialnymi planami zazwyczaj jednak tak bywa, że komplikują się w najmniej odpowiednim momencie i banalnymi okazują się jedynie w teorii. Praktyka bowiem okazała się o wiele bardziej zagmatwana, na co wydatny wpływ miała obecność na pustyni doborowego oddziału Brandenburczyków. Rejs „Blask Swana” z Gibraltaru ku wybrzeżom Afryki również nie należał do najprzyjemniejszych...

Duncan Harding (prawdziwe nazwisko: Charles Whiting) jest autorem wielu książek wpisujących się w nurt beletrystyki wojennej. Barwnie i interesująco przedstawia w nich zarówno działania na morzu, jak i operacje lądowe, co w połączeniu z „lekkim piórem” i umiejętnością zaintrygowania czytelnika od pierwszych stron, czyni go jednym z moich ulubionych autorów powieści traktujących o II WŚ. W Ucieczce z Tobruku łączy tematykę marynistyczną z walkami na spalonych słońcem piaskach pustyni, czego dokonuje w tak zajmujący sposób, że książkę czyta się z zapartym tchem. Moim zdaniem można ją porównać z cyklem o komandosach z Navarony McLeana, a momentami odczuwa się niepowtarzalny nastrój znany ze wspomnianej Wojny Trappa Callisona. Jest to powieść z wartką, praktycznie nieustanną akcją – nie znajdziemy w niej rozbudowanych, głębokich portretów psychologicznych czy ważkich, nurtujących dylematów moralnych.

Zapewne można utyskiwać na niedociągnięcia fabularne, zbytnie uproszczenia czy nieprawdopodobieństwo niektórych wydarzeń, jeśli jednak potraktujemy Ucieczkę z Tobruku jako powieść sensacyjno-przygodową osadzoną w realiach II Wojny Światowej, a nie książkę stricte historyczną, nie powinniśmy czuć zawodu. Harding przedstawił nam prostą historię o prostych ludziach, którzy umierali (zanim jeszcze zaczęli żyć) za to, w co głęboko wierzyli, co było warte ich poświęcenia. Jest to najczystszej próby powieść o przyjaźni, wierności swoim ideałom oraz o tym specyficznym braterstwie, jakie może się wywiązać pomiędzy walczącymi ramię w ramię żołnierzami.

d3ke3n2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ke3n2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj