Nic tak nie ożywia fabuły jak Nieumarły. Obecność wampira w powieści gwarantuje sporo fanów już na starcie, a w perspektywie dobre miejsce w rankingu książkowych bestsellerów. Jeśli wykazać się podstawową znajomością tęsknot i pragnień nastoletnich dusz i nie przemęczać czytelników zbytnimi komplikacjami fabularnymi czy głębią psychologiczną postaci, powieść ma szanse zostać przebojem. Vide * Zmierzch. Niezwykła popularność wymienionej powieści (i całego cyklu), sprawiła, że główny jej bohater – nieziemsko przystojny i zabójczo szarmancki Edward szybko dołączył do grona najsławniejszych wampirów popkultury. Jest postacią na tyle znaczącą, że tytuł książki Manueli Dunn – Mascetti, *Świat wampirów. Od Draculi do Edwarda, może sugerować, że oto mamy przed sobą kolejne kompendium wiedzy o wegetarianach z Forks. Nic bardziej mylnego. Wszędobylski Edward nie pojawia się tu ani razu, o cyklu ledwie się wspomina i to krótko, a w
niezwykle bogatej szacie graficznej nie ma choćby najmniejszego zdjęcia superprzystojniaka. Na tym zalety książki się nie kończą.
Książka Manueli Dunn-Mascetti to coś więcej niż tylko kompilacja życiorysów kilku fikcyjnych bohaterów masowej wyobraźni, choć oni także mają swoje miejsce na kartach opracowania. Tym, co wyróżnia tę pracę na tle podobnych publikacji, jest jej wielowymiarowość. Autorka czerpie z różnych dziedzin (historia, historia literatury, etnografia) i przywołuje różnorodne opracowania po to, by pokazać fenomen – z jednej strony kulturowy, z drugiej – genezę zjawiska, które korzeniami sięga znacznie dalej niż kultura masowa.
Wampir bowiem to nie wymysł XIX, czy XX-wieczny, choć twórczość autorów powieści grozy, a potem kino znacznie spopularyzowały te tematykę. Wampir „rodzi” się znacznie wcześniej i nie przypomina swoich literackich wcieleń. Jasne – tak jak dziś budzi lęk, ale przede wszystkim – odrazę. Zanim wampir znalazł się w salonie przez wieki funkcjonował bliżej dołu kloacznego. Pierwsze wampiry nie uwodziły, nie kusiły gładką przemową i świdrującym spojrzeniem. Swoista ewolucja wampira od istoty wstrętnej do mrocznego uwodziciela jest zaprezentowana tu w bardzo szczegółowy sposób. Pokazuje to, co w refleksji nad życiem nieumartych często jest pomijane – początki zjawiska, które zrodziło się przecież w wilgotnej ziemi, w atmosferze gnijących szczątków chowanych w płytkich grobach. Tym sposobem autorka przywołuje pierwsze notatki w kronikach sądowych, zapiski w miejskich archiwach, zeznania lekarzy, świadków, raporty z oględzin grobów. Z pojedynczych zdań tworzy wampirzy życiorys. Od śmierci i ponownych narodzin
poprzez dalszą ziemską egzystencję. Zwykle nędzną, podłą i plugawą. Bo wampir to z tych opowieści to zwierzę, które potrzebuje się najeść. Dziewice uwodził będzie dopiero sto lat później. Podążając tym tropem, autorka próbuje ustalić, kto według XVIII-wiecznych wierzeń mógł stać się po śmierci wampirem i jak należało go powstrzymać przed krwawymi ucztami. Równocześnie, autorka używając dzisiejszej wiedzy, wyjaśnia zjawiska dla nas naturalne, bo udowodnione naukowo, ale dla społeczności sprzed dwustu lat zupełnie niezrozumiałe, więc wyjaśniane przy pomocy kategorii zjawisk nadprzyrodzonych. Dzielnie obala mity, niektóre wierzenia dotyczące wampirów, naukowo wyjaśnia niesamowitości z XVIII i XIX-wiecznych raportów. Szkiełko i oko, a także znajomość medycyny sprawia, że ludowy wampir nabiera coraz bardziej ludzkich kształtów. Zaletą tej części książki jest pokazanie, w jaki sposób ze splotu zjawisk w tamtych czasach niewytłumaczalnych rodził się wampir wraz ze wszystkimi upiornymi didaskaliami. Część
etnograficzna jest więc niezwykle ciekawa.
Podobnie nawiązania historyczne. Protoplasta gatunku wampirów najczęściej przywoływany przez znawców tematu to XV-wieczny hospodar wołoski Wład Dracula Palownik. Zajmuje na kartach tej książki należne sobie miejsce. Co ciekawe, autorka nie ogranicza się do zapoznania czytelnika z podstawowymi faktami z życia władcy tłumacząc tylko, że przydomek „Palownik” nie wziął się był z fantazji historyków, ale częstuje informacjami, których próżno szukać w innych kompendiach. Nie tylko pokazuje realia historyczne i społeczne czasów słynnego Draculi, ale także opowiada o antenatach władcy. Z arcyciekawej opowieści czytelnik dowiaduje się dlaczego ojciec słynnego władcy nosił peleryny – zieloną i czerwoną, a w odświętne dni czarną, jakie podwójne znaczenia w języku rumuńskim ma wyraz „dracul” i dlaczego Dracula rozdawał biednym to, co zabrał bogatym. Ostatnia z wymienionych ciekawostek nie powinna jednak przysłonić faktów historycznych, które mówią o niezwykle, nawet jak na ówczesne czasy, krwawych rządach, surowych
wyrokach, wyszukanych i bardzo bolesnych torturach i wreszcie o kilkudziesięciu tysiącach wymordowanych poddanych – z rozkazu władcy, bądź nawet przez niego własnoręcznie. Skala jego zbrodni była tak wielka, że opowieści o nich przetrwały kilkaset lat, wiara w szatańskie skoligacenie (bo czyż człowiek mógł być tak okrutny?) powodowała, że wierzono iż Wład powrócił do ojczyzny po setkach lat nieobecności. Nieznane bądź niepewne miejsce pochówku tylko podsycały atmosferę tajemnic i domniemywań.
Kolejnym etapem „podróży z wampirem” są początki XIX wieku i swoista moda, która sprawia, że akcję powieści przenosi się do złowrogich zamczysk wyposażonych w kazamaty i okrutnego gospodarza. Powstają literackie wcielenia ludzkich lęków i wyobrażeń związanych z nieśmiertelnymi krwiopijcami. Pojawia się sylwetka Johna Polidori – twórcy nieco już zapomnianego, a jednak niezwykle dla przedmiotu tej książki ważnego. On dał literackie życie eleganckiemu arystokracie, którego kobiety uwielbiały, o którego zabiegały po to, by za wymarzone tête-à-tête zapłacić cenę najwyższą. Autorka z niezwykłą skrupulatnością przywołuje ten i inne znaczące fakty z historii literatury i filmu. Tropi mniej i bardziej znane produkcje, w których pojawia się jakaś forma nieumartego bądź nieumartej. Czytelnik daje się wciągnąć do tego świata niezwykle łatwo. Niewątpliwie jest to zasługa ciekawej opowieści, dobrej organizacji wątków tematycznych i wszystkich tych zabiegów, które sprawiają, że czytelnik ma ochotę rozpocząć własne
(biblioteczne!) poszukiwania wampirów.
Zachwyca mnie szata graficzna tej książki, od świetnego papieru począwszy po doskonałe ilustracje, reprodukcje, kadry z filmów i te wszystkie grafiki, które mają sprawić, że wampir jest jeszcze bardziej namacalny.
Popkultura w XXI-wiecznym wydaniu bardzo różnie się z wampirami obchodzi. Ciekawe, jak na tego rodzaju twórczość zareagowałby poczciwy Bram Stoker? Jakkolwiek, rodzina Cullenów to tylko jedna z możliwych „mutacji”. Obok nich istnieją kurioza w rodzaju filmów: The Girl with the hungry eyes (Jona Jacobsona), czy Lesbian Vampyre Killers (reż. Phil Claydon). Strach się bać.