Trwa ładowanie...
recenzja
16-04-2011 17:16

Wilkor kontra Lew

Wilkor kontra LewŹródło: Inne
d4l4ne7
d4l4ne7

Nie czytajcie tej powieści. Nie czytajcie jej jeśli macie przed sobą egzamin na studiach, działkę do obsiania czy wizytę u teściowej. Nie rozpoczynajcie jej przed pójściem do pracy, albo, nie daj Boże, przed snem. Od Gry o tron nie sposób się oderwać, nim się spostrzeżecie zastanie was blady świt, a wy, z wypiekami na twarzach będziecie łapczywie śledzić wydarzenia w krainie Westeros.

Co decyduje o głównym walorze powieści, czyli zupełnie fenomenalnej jej czytalności? W pierwszym rzędzie oszałamiające bogactwo postaci, trudno je policzyć, ale ktokolwiek pojawi się na kartach natychmiast zostaje przez czytelnika zapamiętany. Martin ma cechę właściwą najlepszym rzemieślnikom pióra – potrafi jednym zdaniem, ba, czasem jednym epitetem powiedzieć o swoim bohaterze wszystko.* Dodajmy, że rzadko są postaci jednowymiarowe, nawet najszlachetniejsi z nich zawsze mają jakąś skazę – a tego zbyt często w literaturze fantasy nie spotkamy.*

Właśnie – czy Gra o tron to fantasy? Choć do tego gatunku zaliczana, to chyba jednak dlatego, że trudno krytykom upchnąć ją w innej szufladzie. Nie ma tu magii, smoków, elfów i całej tej półbaśniowej menażerii. Elementy nierealistyczne można policzyć na palcach jednej ręki – w powieściach Marqueza jest ich więcej. Gra o tron to właściwie powieść parahistorycza, w której zmyślone zostały terytoria, fauna z florą i bohaterowie, ale mechanizmy, jakie rządzą polityką czy układ społeczny, ba, nawet elementy antropologii i etnografii (zwracam uwagę na fenomenalne opisy zwyczajów stepowych Dothraków) są zaczerpnięte z dziejów średniowiecznych. Już na początku lektury odniosłem wrażenie, że bezpośrednią inspiracją dla Martina była piętnastowieczna historia Anglii, przede wszystkim czasy domowej Wojny Dwóch Róż. Nawet nazwy rodów są podobne – pochodzący z północy Starkowie jako Yorkowie i Lannisterowie jako Lancastrowie. Ten
sam, pełen blichtru zmierzch rycerstwa – z dbaniem o zachowanie tradycji nie wytrzymującej presji nowych czasów czy turniejami o chwałę i uśmiech pięknej damy.

Najważniejszym elementem powieści jest jednak polityka. Przedstawiona tu w pełnej krasie, jako korowód intryg, krótkotrwałych sojuszów, zdrad, dawnych nienawiści i nade wszystko ambicji wielkich. Martin nie oszczędza nikogo, ofiarami tej brudnej gry są nawet dzieci. Cel uświęca środki, a w swój surowy sposób honorowy i sprawiedliwy Ned Stark szybko przekonuje się, że jego zalety są balastem w sprawowaniu władzy.

d4l4ne7

Wybornym posunięciem konstrukcyjnym okazało się obserwowanie akcji z wielu punktów widzenia.Ośmiu bohaterów – Eddard, Catelyn, Sansa, Arya, Bran Starkowie, Jon Snow, Daenerys Targaryen i Tyrion Lannister znają tylko swój fragment rzeczywistości i tylko tak możemy go poznać. Kiedy już przywykniemy do ocen, jakie wyrażają postacie, inna optyka tego samego faktu wzbudza w nas wątpliwości. Co ciekawe, przez całą niemal powieść motywy i cele działania Lannisterów pozostają dla nas tajemnicą, w gruncie rzeczy Martin kreuje niechęć do nich poprzez oglądanie ich oczyma wrogów. Jednak wcale tak być nie musi i ich racje w walce mogą być nie gorsze od Starków.

Jedynym grzechem Gry o tron jest to, iż w planach pisarza miała być pierwszą częścią trylogii (która po sukcesie cyklu rozmnożyła się do pięciu tomów), a więc pomimo ponad siedmiu setek stron można ledwie liznąć mroków świata Westeros. Najważniejsze wątki zostały dopiero zawiązane, wiele tajemnic czeka na rozwikłanie w kolejnych częściach. Jak łatwo zgadnąć Gra o tron urywa się w najciekawszym momencie, aby czytelnik natychmiast pobiegł do księgarni i kupił następne tomy. I trudno znaleźć takiego, kto tego nie zrobił.

d4l4ne7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4l4ne7