Trwa ładowanie...
Informacja prasowa
20 czerwca 2016, 16:18

''Wielkie mi rzeczy, czyli 10 autystycznych dni'': Jestem Krzysiek. Nie rozumiem, co to śmierć

Pamiętacie Raymonda Babbitta, granego prze Dustina Hoffmana w filmie „Rain Man”? Prawdopodobnie. Nie przywiązujcie się jednak do tego wzruszającego portretu autystyka obdarzonego wybitnymi zdolnościami. Znacznie więcej o umyśle osoby cierpiącej na autyzm mówi książka „Wielkie mi rzeczy, czyli 10 autystycznych dni”. I co ważniejsze – tę książkę, w przeciwieństwie do Rain Mana, zrozumieją autystycy. Bo przede wszystkim dla nich została stworzona.

''Wielkie mi rzeczy, czyli 10 autystycznych dni'': Jestem Krzysiek. Nie rozumiem, co to śmierćŹródło:
d1l1wlh
d1l1wlh

Pamiętacie Raymonda Babbitta, granego prze Dustina Hoffmana w filmie „Rain Man”? Prawdopodobnie. Nie przywiązujcie się jednak do tego wzruszającego portretu autystyka obdarzonego wybitnymi zdolnościami. Znacznie więcej o umyśle osoby cierpiącej na autyzm mówi książka „Wielkie mi rzeczy, czyli 10 autystycznych dni” . I co ważniejsze – tę książkę, w przeciwieństwie do Rain Mana, zrozumieją autystycy. Bo przede wszystkim dla nich została stworzona.

Literatura naukowa opisała około 100 przypadków osób takich jak Babbitt, zwanych sawantami. Kim Peek, który był pierwowzorem postaci odgrywanej przez Hoffmana, znał na pamięć 12 tys. książek i nazwy wszystkich autostrad przechodzących przez każde amerykańskie miasto. Na podstawie daty urodzenia w ciągu sekund ustalał dzień tygodnia, w którym człowiek skończy 65 lat. Ale większość osób z autyzmem skupia się na innych zajęciach.

- Przytłacza ich nadmiar informacji. Świat i zjawiska społeczne wywołują u nich wrażenie chaosu – tłumaczy Dariusz Masternak, psycholog, terapeuta behawioralny i współautor książki „Wielkie mi rzeczy…” – W ich emocjach dominuje frustracja.

Pogłębia ją nierozumienie abstrakcyjnych pojęć językowych czy gestów, nawet tak prostych jak wzruszenie ramion lub grymas niezadowolenia, które są dla większości z nas oczywiste i potrafią zastąpić konwersację. Kolejne wyzwanie to normy społeczne, które dla osób z autyzmem są nieistotne. Akceptują reguły życia tylko poprzez nauczenie się, we współpracy z terapeutą, właściwych postaw: tego, że w restauracji siedzi się przy stole, że na pogrzebie zachowuje się ciszę, a do lekarza zwraca się „panie doktorze”.

d1l1wlh

Na zdjęciu: Kim Peek/CC BY-SA 3.0

(img|666023|center)

Brzmi trochę jak wychowywanie „zwykłego” dziecka? Owszem. Ale to wiedza, którą dziecko nabywa na wczesnym etapie rozwoju, w wieku pięciu lub siedmiu lat. Autystyk – jeśli nie przeszedł wspomnianej nauki - nie ma jej także jako osiemnastolatek.

I nie przez przypadek akurat 18 lat (prawie) ma Krzysiek – bohater „Wielkich mi rzeczy…”. Autorzy książki – Beata Ignaczewska i Dariusz Masternak – to uznani w Polsce terapeuci, którzy od lat zajmują się pracą z osobami z autyzmem, przechodzącymi z wieku dziecięcego i młodzieńczego w dorosłość.

d1l1wlh

– To ludzie, którzy do tej pory byli wykluczeni z czytelnictwa – mówi Ignaczewska. – Nie było u nas literatury tworzonej z myślą o ich potrzebach i możliwościach poznawczych. Takiej, która w prostych zdaniach, opierając się na konkrecie i namacalnych szczegółach otoczenia, będzie snuć jasną fabułę, w której dorosły autystyk dostrzeże problemy, z jakim sam się boryka.

Ale w książce Iganczewskiej i Masternaka nie chodzi o dydaktykę, w każdym razie nie tylko. Przygody Krzyśka, podzielone na 10 rozdziałów odpowiadających 10 dniom z życia chłopaka, niosą pewien ładunek przygody. Oczywiście nieskomplikowanej – bo odbiorcę zraziłyby zwroty akcji czy niedopowiedzenia.

Krzyśka poznajemy 100 dni przed 18 urodzinami i dowiadujemy się, że chodzi do II klasy gimnazjum, gdzie razem z nim uczy się jeszcze czterech innych chłopców i jedna dziewczyna. Potem towarzyszymy mu m.in. na zakupach, na które wybrał się z tatą (a nie, jak zwykle, z mamą, co jest poważnym wyzwaniem), na koncercie Iron Maiden (słuchania takiej muzyki nauczył go tata), czy na pogrzebie krewnego, w związku z czym Krzysiek próbuje zrozumieć, co oznacza, że „wujek umarł”.

d1l1wlh

Książkę warto polecić również tym czytelnikom, którzy w swoim otoczeniu spotykają osoby cierpiące na zaburzenie ze spektrum autyzmu. Prawdopodobnie pomoże lepiej zrozumieć ich reakcje, fobie, nastawienie do otoczenia. I ułatwi akceptację.

Wielką zaletą „Wielkich mi rzeczy…” są ilustracje Magdy Danaj, autorki publikowanych w prasie i na portalach „Porysunków”.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Centrum Terapii Behawioralnej. Trwają już przygotowania do przełożenia jej na język czeski.

d1l1wlh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l1wlh

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj