Trwa ładowanie...
recenzja
07-03-2012 12:55

Więcej paliwa poproszę!

Więcej paliwa poproszę!Źródło: "__wlasne
d40xzks
d40xzks

A., niewiasta drobna i zwinna, budzi powszechną zazdrość tym, że choć potrafi zjeść na obiad tyle, co solidnej postury mężczyzna i jeszcze przegryźć połówką czekolady, od lat nie przytyła ani kilograma. B. również utrzymuje wymarzony rozmiar 36, ale kosztem iście spartańskich wyrzeczeń; na imprezach towarzyskich siedzi ze skwaszoną miną, sącząc wodę z cytryną i pogryzając surową marchewkę, gdy przyjaciele opychają się żeberkami z grilla i opróżniają jedną puszkę piwa za drugą – a przy tym jest stale zmęczona i podenerwowana. C. co jakiś czas demonstruje światu swoją sylwetkę w nowej – szczuplejszej - wersji, uzyskanej dzięki diecie amerykańskich lotników, hollywoodzkich gwiazd, francuskich kucharzy, polskiego prezydenta etc., po czym w krótkim czasie powraca do znienawidzonych okrąglejszych gabarytów. D. był pulchnym dzieckiem, tęgim nastolatkiem, a nim minęła mu trzydziestka, jego waga przekroczyła sto czterdzieści kilo; najłagodniejszy komentarz, jaki wygłaszają znajomi za jego plecami, to: „trzeba
kompletnie nie mieć charakteru, żeby się tak spaść!”. E. pod wpływem lekkiego nawet stresu kompletnie traci apetyt, a poważniejszy problem sprawia, że w ciągu paru miesięcy robi się chuda jak szczapa. U F. natomiast odwrotnie, każde zdenerwowanie wywołuje napady wilczego głodu, a pół roku bezrobocia poskutkowało kilkunastokilogramową nadwagą… G. i H. chorują na cukrzycę i stale biorą insulinę; jeśli w danym czasie nie zjedzą odpowiedniego posiłku, zawartość glukozy w ich krwi spada do niebezpiecznego poziomu – ale G. natychmiast to wyczuwa i sięga po przygotowaną zawczasu kostkę cukru, a H. dowiaduje się o tym dopiero, odzyskawszy świadomość w karetce pogotowia, która zabrała ją nieprzytomną z ulicy…

Co te wszystkie historie mają ze sobą wspólnego – i dlaczego je tu przytaczam, zamiast brać się do recenzji Samolubnego mózgu? Otóż każdy z tych przypadków ilustruje pewien wycinek bardzo złożonego zjawiska, jakim jest nasz metabolizm (czyli, w uproszczeniu, zdolność przetwarzania substancji pobranych z pożywieniem w energię zasilającą komórki ludzkiego ciała). Od dawna wiadomo, że zapotrzebowanie na tę energię jest różne w zależności od wieku, płci i wykonywanych zajęć; jeśli nasz organizm systematycznie będzie otrzymywał jej za mało w stosunku do potrzeb – będziemy chudnąć, jeśli za dużo – zaczniemy tyć. Wydawałoby się zatem, że nic prostszego, jak wyliczyć pożądaną ilość kalorii - tyle dla przedszkolaka, tyle dla naukowca, tyle dla emerytki, tyle dla szczupłego sportowca, tyle dla diabetyka z nadwagą – i tego się trzymać, a wszyscy będą zgrabni i w miarę zdrowi. Ale przecież sami wiemy, że to nie wszystko – że dwie osoby o takich samych parametrach demograficznych, spożywające takie same posiłki,
mogą przybierać na wadze lub chudnąć w całkiem innym tempie, i co więcej, że pobór takiej lub innej ilości kalorii nie zawsze jest kwestią jedynie dobrej lub złej woli.
Dlaczego?

Autor Samolubnego mózgu, niemiecki lekarz-internista, endokrynolog i diabetolog Achim Peters, wprowadza czytelnika w tajniki skomplikowanego procesu, jakim jest regulacja równowagi pomiędzy poborem a wydatkowaniem energii. Odpowiedzialnym zań narządem jest mózg, i również on jest konsumentem największej ilości tej energii. Bo reszta ciała bez mózgu jest… niczym, i tylko póki on działa, póty organizm ma szansę utrzymać się przy życiu. Nic więc dziwnego, że nasz najmądrzejszy organ dwoi się i troi, starając się tak zarządzać całą maszynerią przetwarzającą pokarm na energię, by nigdy – nawet w rozmaitych sytuacjach kryzysowych - mu napędu nie zabrakło. Ale niestety, i mózg się czasem myli, wołając w swoim sekretnym języku (czyli sygnalizując za pomocą substancji zwanych neuromediatorami): „Więcej paliwa poproszę!”, mimo, że organizm pochłonął już aż nadto… I wówczas interwencje ukierunkowane na zlikwidowanie zgubnego wpływu tych omyłek na resztę ciała – ćwiczenia, diety, lekarstwa – mogą okazać się
nieskuteczne.

Rozważania dr Petersa rzucają sporo światła na problem narastającej na całym świecie częstości otyłości i cukrzycy, a także na przyczyny braku skuteczności różnych cudownych i jeszcze cudowniejszych diet.Sposób ujęcia tematu pozwala zaliczyć książkę do gatunku publikacji popularnonaukowych, ale raczej takich „z wyższej półki”, po które powinien sięgać czytelnik dysponujący już pewnym zasobem wiedzy z zakresu biologii i fizjologii (powiedzmy, na poziomie licealnym), a skorzystać na ich lekturze może i profesjonalista – dietetyk, psycholog, a nawet lekarz o specjalizacji innej niż autor. Każdy z nich jest w stanie znaleźć tu informacje wykraczające poza jego dotychczasową wiedzę, a do wszystkich zaadresowane jest przesłanie, zawarte w ostatnim rozdziale: nasz mózg pozostanie „samolubny”, bo taka jest jego natura – a temu, by przy okazji nie wszedł w szkodę pozostałym elementom ciała, można w pewnym stopniu zapobiec, starając się kształtować odpowiednie nawyki u najmłodszych.

d40xzks

Dla porządku trzeba wspomnieć, że w polskim wydaniu znalazło się kilka błędów i niezręczności stylistycznych/językowych.Te ostatnie mogą jedynie trochę irytować („dla większości pacjentów dochodzi do momentu…”[104], „obciążenia, koszty i szkody mózg ‘eksternalizuje’ w stylu międzynarodowego koncernu energetycznego – do reszty świata, czyli organizmu”[114], „podwyższony poziom cukru we krwi przez lata ingeruje w naczynia krwionośne” [118], „dla mózgu w każdym razie jest to odczuwane…” [166]). Natomiast zdecydowanie nie powinny się znaleźć w tekście wyrazy nieużywane w języku polskim: zamiast „trombozy” [118] należało napisać „zakrzepicy”, zaś zamiast „amygdala” [166 i nast.] – ciało (lub jądro) migdałowate.

Najpoważniejszy błąd znalazł się na str. 36, gdzie czytamy: „ (…) kolejne objawy stresu, takie jak przyspieszone bicie serca, niepokój, drgawki[podkreślenie moje – DT], pocenie. Są to typowe oznaki aktywacji współczulnego układu nerwowego (…)”. Drgawki w żadnym wypadku nie są oznaką aktywacji układu współczulnego – tylko dysfunkcji ośrodkowego układu nerwowego - natomiast mogą nią być drżenia mięśniowe. Nie bardzo wierzę, by była to pomyłka autora, który z racji swej specjalizacji musi dostrzegać różnicę między tymi pojęciami, a więc najpewniej przekłamanie musiało powstać w tłumaczeniu.

Pomijając te mankamenty, lektura jest autentycznie warta zainteresowania – jak każda, dzięki której zaczynamy rozumieć mechanizmy rządzące działaniem tej niezwykłej biologicznej machiny, jaką jest nasze ciało.

d40xzks
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40xzks