Trwa ładowanie...
wywiad
12-01-2016 13:40

''Widziałem, dotknąłem, powąchałem'' - wywiad z Marcinem Grygierem

Rozmowa z Marcinem Grygierem, autorem kryminału „Nie patrz w tamtą stronę”, o alkoholizmie głównego bohatera, tablicy korkowej i mistrzach gatunku.

''Widziałem, dotknąłem, powąchałem'' - wywiad z Marcinem GrygieremŹródło:
d28rbk5
d28rbk5
Rozmowa z Marcinem Grygierem, autorem kryminału „Nie patrz w tamtą stronę” , o alkoholizmie głównego bohatera, tablicy korkowej i mistrzach gatunku.

Marcin Wilk: Zacznijmy od kwestii zasadniczej: dlaczego Pan tak zwlekał z debiutem?

* Marcin Grygier:* Nie nazwałbym tego zwlekaniem. Zwlekanie równa się odkładaniu czegoś na później, a ja, o ile od dłuższego czasu miałem jakieś myśli o napisaniu książki, o tyle – zanim się do tego zabrałem – nigdy wcześniej nie napisałem zdania, które miałoby w moim zamiarze być tym pierwszym, otwierającym opowieść.

W porządku. To spytam inaczej: dlaczego właściwie teraz?

Moja debiutancka opowieść nie powstałaby, gdyby nie moja żona. Któregoś dnia podsunęła mi informację o organizowanych warsztatach literackich. Pomyślałem: pójdę, zobaczę, poznam nowych ludzi. Na pierwszych zajęciach Jakub Winiarski, który z ramienia „Pasji Pisania” owe warsztaty prowadził, każdemu uczestnikowi zadał pytanie o dotychczasowe doświadczenia w pisaniu i cel, jaki dzięki warsztatom chce osiągnąć. Okazało się, że każdy coś już tam próbował tworzyć i wszyscy mieli ambicje napisania lub dokończenia jakiegoś dzieła. Nie pamiętam, co dokładnie wtedy odpowiedziałem, pewnie bąknąłem coś pod nosem, ale już po pierwszych zajęciach wiedziałem, że chcę w nich brać udział, choć jeszcze nie do końca wiedziałem po co.

I co było dalej?

Któregoś dnia przyszła moja kolej na zaprezentowanie fragmentu tekstu do krytyki (każde zajęcia rozpoczynały się od krytyki dwóch tekstów przynoszonych przez uczestników). Nie było rady. Coś musiałem napisać. Przyniosłem tekst, który jest prologiem i pierwszym rozdziałem „Nie patrz w tamtą stronę”. Fragment na tyle się spodobał zarówno mnie, jak i warsztatowiczom, że postanowiłem pociągnąć historię dalej. W ten sposób po ośmiu miesiącach powstała książka.

d28rbk5

Napisał Pan kryminał i od razu może powiedzmy, że idzie Pan dość sprawdzonym tropem – czyli pary bohaterów, którzy będą zajmowali się sprawą. Jak tworzył Pan swoje postaci?

Sprawą zajmuje się trójka bohaterów. Nie zapominajmy o Maćku. Każdy z nich jest przeciwieństwem drugiego i wszyscy po trosze są swoimi własnymi wrogami: Walter nałogu, Alicja perfekcjonistycznego podejścia do życia, Maciek z kolei jest raptusem i często działa bez zastanowienia.

Gdy przeczytałem, że Roman Walter jest alkoholikiem, uśmiechnąłem się pod nosem. Trochę mi go żal, chociaż w jego fachu to akurat typowe chyba, prawda?

Nie wiem. Nie znam żadnego policjanta ani ich środowiska i nie odważyłbym się twierdzić, że to typowe dla tego środowiska. Walter jest alkoholikiem i walczy ze swoim problemem. Alkoholem zalewa żal po stracie najbliższych. Wiem, że to takie stereotypowe podejście do postaci gliniarza w tym gatunku, ale na razie nie wpadłem na nic odkrywczego, więc mamy Waltera alkoholika, który ze swoim nałogiem jest bliski wielu czytelnikom.

Z kolei podkomisarz Alicja Danysz jest wspaniale „dopasowana” – na zasadzie przeciwieństwa – do Waltera. I od razu kusi też spytać, czy i tu były jakieś inspiracje.

Oczywiście, ale zostawię to dla siebie (uśmiech).

Sam pomysł sprawy kryminalnej właściwie skąd Pan zaczerpnął? Bo koncept – powiedzmy, nie zdradzając szczegółów – jest jednak dość oryginalny…

Gdy zacząłem pisać, nie miałem w głowie gotowej historii. Napisałem pierwszą scenę, potem kolejne i gdy było ich kilka, zacząłem się zastanawiać, dokąd to ma w końcu doprowadzić. Powstał wtedy pierwszy zarys historii, który w zależności od tego, dokąd prowadziła mnie fantazja pisarska, kilkakrotnie zmieniał kształt. W końcu dotarłem do punktu, w którym wiedziałem już, co chcę osiągnąć.

d28rbk5

Bardzo interesująca jest konstrukcja powieści – wszystko jest dokładnie przemyślane i, wydaje się, rozpisane. Rozumiem, że nauczył się Pan tego na warsztatach.

Właśnie. Gdy skończyłem powieść, zorientowałem się, że mam tyle wątków i retrospekcji, że bez „pomocy naukowych” nie będę w stanie nad tym wszystkim zapanować. Kupiłem więc dwie duże tablice korkowe i na małych kartonikach wypisałem streszczenie każdego rozdziału, opatrując je informacją o czasie i miejscu akcji. Przez kilka godzin bawiłem się w układanie tych puzzli, tak aby zachować logikę i kolejność zdarzeń i jednocześnie nie pozwolić, aby czytelnik się w tym wszystkim pogubił.

Ma Pan swoich mistrzów? Zauważyłem na przykład metodę krótkich rozdziałów.

Lubię ten gatunek, choć nie ograniczam się tylko do kryminałów. Gdybym miał wymienić autorów, którzy w jakimś stopniu mnie inspirowali, to pewnie Bernard Minier z jego umiejętnością tworzenia klimatu i grą szarościami i cieniami, nasz Zygmunt Miłoszewski z fantastycznym językiem, intrygą i dbałością o szczegóły, King z konsekwencją w prowadzeniu historii i trzymaniem czytelnika za cojones od deski do deski.

W kryminałach ostatnio bardzo ważną warstwą jest realizm.

Świat, który przedstawiłem, nie jest do końca wymyślony. Miejsca, które opisuję – we wszystkich (może z wyjątkiem Komendy Stołecznej Policji) byłem, widziałem, dotknąłem, powąchałem, tak więc przedstawiony świat, w sensie miejsca akcji, jest swego rodzaju kolażem moich osobistych doświadczeń.

I na koniec ważna sprawa: czy to początek serii z parą Walter-Danysz? Będą kolejne części?

Pracuję nad kontynuacją „przygód” komisarza Waltera, a czy w parze z Alicją Danysz? Tego nie mogę obiecać.

Rozmawiał: Marcin Wilk

d28rbk5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28rbk5