Bohaterem tych wziętych z życia, choć czasami mocno ubarwionych fantazją historii jest Kacper, a właściwie Kacperek. Oparte o prawdziwe zdarzenia opowieści są czasami niewiarygodnie podkoloryzowane, ale zawsze mają swój niezaprzeczalny klimat i urok. Dla ich autora jest to, jak sam pisze we wstępie, powrót do przeszłości, bardzo miłej dla niego przeszłości. Do czasów przedszkola i początków szkoły małego Kacpra. Przygody chłopca są doskonale i bardzo zabawnie ilustrowane. Rysunków jest naprawdę sporo, są rozkosznie kolorowe i stanowią świetne uzupełnienie tekstu. Książka jest skierowana głównie do starszych czytelników, do nich bardziej trafi zawarty tu w dużej ilości świetny humor słowny i sytuacyjny.
Dziecięca logika, spostrzegawczość i wyostrzony zmysł obserwacji, to jeden z aspektów tych wesołych opowiadań. Życie dziecka, jego zmagania z otaczającym światem, uczenie się na błędach i na śmiesznych pomyłkach, to kolejny element opisywanego mikroświata. Jest też ta książka pochwałą zaangażowanego ojcostwa. Pokazuje jak wiele można przeżyć będąc nie tyle przy dziecku czy obok niego, co razem z nim. Wspólnie się bawiąc, myląc, podróżując, odpoczywając. Pozytywne wspólne przeżycia budują silne związki, umacniają wzajemną miłość i zrozumienie. Stwarzają ludzi pogodnych, życzliwie nastawionych do świata i spotykanych w nim osób.
Każda zawarta tu historia ma swój morał, kończy się jakimś, często zaskakującym, podsumowaniem. Jest nie tylko radosnym opisem zdarzeń, zwariowanych przygód małego chłopca i jego taty, ale i swoistą pogodną nauką czerpania z życia pełnymi garściami. Jedne opowiastki są lepsze, inne gorsze, jedne rozbrajająco zabawne, inne mniej, ale wszystkie mają dużo uroku. Są wśród nich historie zupełnie wariackie jak ta o biegającej po parku choince. Są niesamowite jak o corocznym wyjeździe zgodnie z planem do Białegostoku, do babci Kacperka. Pouczające jak ta o urokach podróżowania koleją czy niewiarygodne jak opowieść o zabawie zwanej "Krowa za dziesięć". Przygniatające morałem jak historyjka o człowieku bałwanie. Dawka czystego humoru jest naprawdę spora. Wydaje mi się, że te dłuższe historie są lepsze niż krótsze, ale to chyba kwestia gustu. Uczymy się przez całe życie od innych, nawet niekoniecznie mądrzejszych od nas czy starszych. Z każdej sytuacji, nawet śmiesznej, można wyciągnąć jakąś naukę. I z tych
opowieści także. A jeśli nawet nie chcemy zaprzątać sobie głowy morałami i wnioskami, to pozostaje nam jeszcze solidna dawka ożywczego humoru, który każdego powinien wprawić w dobry nastrój.