Niektóre sekrety są po prostu złe
Jest w tej książce wiele świetnych scen, ale mnie najbardziej przejmuje klamra, spinająca całą opowieść: w pierwszej scenie Boj spogląda na tatę, myśląc, że kiedyś będzie taki jak on, w zakończeniu tata pociesza w sobie Tatusiątko, któremu wiecznie zbiera się na płacz. Nikt nie jest bezpieczny. Potwory kryją się wewnątrz nas, przekazujemy je sobie z pokolenia na pokolenie i tylko my potrafimy je pokonać.
W "Złym panu" najważniejsze jednak jest nie tyle samo poskromienie zła, ile moment, kiedy Boj decyduje się opowiedzieć komuś spoza rodziny o swoim lęku i przemocy w domu. Nie jest to łatwe, ponieważ w instynktowny sposób obawia się ujawniania rodzinnych sekretów. Ale gdzieś wśród znajomych dorosłych dostrzega kogoś, kto rozumie i domyśla się, i pyta, i okazuje zainteresowanie.
I kiedy chłopiec nadal nie potrafi nazwać swoich problemów, podpowiada mu, żeby wysłał list, bo czasami łatwiej napisać niż powiedzieć. Najważniejsze, żeby pozwolić sobie na złamanie sekretu, bo niektóre sekrety są po prostu złe.