Akuszerzy państwowości
Wikingowie zdecydowanie nie byli prymitywnymi barbarzyńcami - wyrośli w bogatej kulturze, w społeczeństwie, które wytworzyło kodeksy praw i parlamenty. Dzikość, z której słynęli, można uznać, jak pisze autor, za względną. Bulwersowali klasztornych kronikarzy brakiem szacunku do miejsc świętych, ale gdzież im było do rzezi dokonywanych przez Karola Wielkiego. Przypomnijmy jedynie masakrę w Verdun, gdzie życie straciło 4500 Sasów w odwecie za bunt przeciw próbom narzucenia im chrześcijaństwa.
Nie wiadomo, dlaczego wikingowie wyruszyli ze swoich ziem, wskutek czego przemodelowali kilka dynastii Starego Kontynentu. Czy był to efekt przeludnienia, rywalizacji o zasoby i wojen w całej Skandynawii? A może wzrost powiązań handlowych w północno-zachodniej Europie i pokusa przejścia od pokojowego, acz nudnego i dość kosztowego handlu do dużo bardziej intratnego rabunku? Dodatkowo, niestabilność polityczna i niemoc oponentów sprzyjała kolejnym wyprawom spragnionych łatwych łupów. W Anglii i Szkocji najazdy wikingów tak osłabiły rodzimych konkurentów do władzy, że musiały powstać nowe, zjednoczone państwa. W ten sposób kolejne watahy wilków morskich stały się, paradoksalnie, kluczowym czynnikiem kulturowego i politycznego rozwoju obszarów, na których żerowały.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl