Odczekała na półce swoje. Przez około trzy lata kurzyła się i odpychała jakimś dziwnym sposobem. Czasem rzuciłam na nią okiem, może nawet wzięłam do ręki… ale zawsze kończyło się tak samo - odkładałam ją na miejsce. W końcu przyszedł jej czas. Wrzucona do torby ciągle wiernie czekała na otwarcie. Przez pierwsze dwa dni wyciągałam ją w autobusie, przeglądałam i wrzucałam z powrotem. Krótka historia, którą wydawca uraczył mnie na okładce, nie przekonywała. Jakieś infantylne to wszystko, przejaskrawione, zbyt abstrakcyjne i naciągane. Łatwiej było wmawiać sobie, że nie mam czasu niż po kilkudziesięciu stronach rzucić nią i stwierdzić, że moje przeczucia były dobre i nie jest to książka dla mnie. Bo na ile wiarygodna może być historia piętnastoletniej dziewczynki, która postanawia odszukać swojego brata-narkomana uciekając z domu i wchodząc w towarzystwo mafijne? Jakieś to takie niemądre się wydawało…
Asaf, pracujący w czasie wakacji w urzędzie miasta, dostaje polecenie odnalezienia właściciela psa, który został schwytany przez służby porządkowe. Chłopiec jest bardzo sceptycznie nastawiony do swojego zadania, w dodatku okazuje się, że czworonóg wplątuje Asafa w przygodę, która prowadzi prosto w ręce jerozolimskiej mafii i narkotyków. Kto ze mną pobiegnie to książka niewątpliwie inna niż wszystkie. Przez około trzysta stron jest kryminałem - ciekawym, choć bardzo abstrakcyjnym i niemożliwym. Jednak ostatnie sto stron powoduje, że zmienia się całkowicie percepcja tej lektury. Okazuje się, że powieść jest opowiadaniem o Wielkiej Miłości. I choć rozgrywa się ona między nastolatkami, to Grosman potrafi przedstawić ją w taki sposób, że uderza prosto w serce, kłuje gdzieś głęboko i daje się ponieść marzeniom. Sposób, w jaki autor opisuje uczucia Asafa i Tamar jest niesamowicie czysty i nieskażony żadnym banałem czy przesadą. Prosty, a jednocześnie tak całkowicie skomplikowany, jakby bohaterami nie była para
nastolatków, a dwoje dojrzałych ludzi. Nie dorosłych, ale dojrzałych. To, jak Tamar mówiła (myślała) o sobie i swoich uczuciach sprawiło, że zapomniałam, iż mam do czynienia z piętnastolatką. Jakbym to była ja sama… To książka o wyborze, o podejmowaniu decyzji, o ryzyku i konsekwencjach, o przemianie i wytrwałości.
Niesamowita lektura. I może to dobrze, że czekała na mnie trzy lata. Może właśnie tyle czasu było potrzebne, bym po przeczytaniu zrozumiała jej sens i zmieniła jej miejsce na półce z książkami wkładając ją pomiędzy inne ulubione lektury.