Oto kolejna opowieść o wampirze. Norbert jest niemal tak przystojny i pociągający, co Damon Salvatore z Pamiętników wampirów. Na fortepianie grywa prawie tak często jak Edward Cullen, bohater Zmierzchu. Jego Bellą, tudzież Eleną zostaje Natalia, uczennica pierwszej klasy warszawskiego liceum, z podobnie zagmatwanymi relacjami rodzinnymi, co jej amerykańskie odpowiedniczki. A że „prawie” nie tylko robi różnicę, lecz i obraca świat do góry nogami, przyjrzyjmy się bliżej demonicznemu usposobieniu naszego bohatera.
Norbert nie pije krwi, ani nie boi się światła. Nie jest również posiadaczem nadprzyrodzonych mocy. To zwyczajny śmiertelnik, obdarzony ludzką umiejętnością wysysania ostatnich sił witalnych ze swojej ofiary. Na pewno nieraz każdej z nas obiło się o uszy określenie „wampir energetyczny”. Ktoś, gdzieś, kiedyś cierpiał, by kto inny mógł czerpać z tego radość. Pierwszym skojarzeniem, jakie nam przychodzi do głowy, gdy myślimy o ofiarach mężczyzn owijających sobie swoje partnerki wokół palca, są kobiety słabe, smutne i dotąd bardzo samotne. Nic bardziej mylnego.
Natalia jest otoczona oddanymi przyjaciółkami i cieszy się powodzeniem wśród sporej grupy przedstawicieli płci przeciwnej. Ma cudownych rodziców i opiekuńczych dziadków. Pech chciał, iż Norbertowi udało się wykorzystać chwilowe tąpnięcie w dotychczas stabilnym życiu nastolatki. Rodzice dziewczyny adoptują czteroletniego sierotę. Wraz z pojawieniem się Marka, życie całej rodziny robi gwałtowny zwrot. Chłopiec nie akceptuje nikogo poza nowym tatą, do tego sporo psoci i przyprawia psa Natalii o załamanie nerwowe. Nastka dotychczas radośnie korzystała z przywilejów bycia jedynaczką, toteż trudno jest jej odnaleźć się w nowej sytuacji. W dodatku wciąż nie udało się jej wyciszyć tęsknoty za ukochanym wujkiem, który, kiedy była kilkuletnią dziewczynką, zapewniał, że zostanie jego żoną, a parę lat później wyjechał do Belgii z narzeczoną, pozostawiając w Warszawie smutną Natalię ze złamanym sercem.
Pojawienie się Norberta jest jak pierwszy promyk wiosennego słońca po ponurych zimowych miesiącach. Ten przystojny maturzysta to chodzący ideał. Atrakcyjny fizycznie, szarmancki i w pełni oddany damie swojego serca. Norbert dobrze zna swoją wartość. Chce być jedynym. Natalka posłusznie rezygnuje ze spotkań z przyjaciółkami. Unika innych chłopaków. Opuszcza się w nauce. Oddaje ukochanemu swoje ciało i duszę. Nie potrafi głośno zaprotestować, gdy narusza jej intymność, ani nawet wtedy, kiedy ją bije.
Ewa Nowak nie boi się trudnych tematów. Nie rozkłada parasola ochronnego nad głowami swoich nastoletnich czytelników. Dzięki tej mądrej pedagog być może po raz pierwszy w życiu zetkną się z realistyczną definicją toksycznego związku i poznają podwaliny niezdrowych relacji. Autorka w swoich powieściach prowadzi długą i pouczającą rozmowę z młodymi ludźmi powoli wchodzącymi w wiek dorosły. Nie prowadzi ich za rękę, lecz pokazuje i tłumaczy. Każdy z przedstawionych w Bardzo białej wronie bohaterów ma swoją historię. Nikt nie jest do końca zły, ale też nie każdy wykorzystuje szansę na bycie lepszym. Norbert miał trudne dzieciństwo, wymagającego dziadka i bierną matkę. Lecz te „okoliczności łagodzące” nie chronią go przed poniesieniem konsekwencji za swoje uczynki w dorosłym życiu. Wraz z rozwojem akcji analizujemy jego zachowanie i wyciągamy jedyne słuszne wnioski – łatwo tu określić, co jest czarne, a co białe. Odcienie szarości pozostawione zostają Natalii i jej wyborom. Autentyczność postaci sprawia, że
powieść nie tylko czyta się łatwo, „jednym tchem”, ale i zapamiętuje na dłużej. To lektura, która pozostawia za sobą miejsce na własne przemyślenia, zastępując realne doświadczenia. Tym samym jest dowodem na talent zarówno pisarski jaki i pedagogiczny autorki.