Trwa ładowanie...
recenzja
09-02-2011 13:29

Wakacje ze zmorami

Wakacje ze zmoramiŹródło: Inne
d24sci7
d24sci7

„Nieopodal Zmorojewa rozpoczęła się wojna”. Ale mieszkający w Warszawie piętnastoletni Tytus Grójecki nic o tym nie wie, nie wie też, że odegra w tej wojnie najważniejszą rolę. Chwilowo ma ważniejszy problem: zamiast wysłać go na wakacje za granicę, w jakieś luksusowe miejsce, z rodzaju takich, w jakich bywają jego koledzy, rodzice zaplanowali dla niego wypoczynek w Głuszycach, u babci, na zapadłej (zdaniem Tytusa) polskiej wsi, co budzi w nim głęboki sprzeciw. Przestaje się jednak buntować, kiedy z jednej ze swoich ulubionych stron internetowych dowiaduje się, że obok Głuszyc znajduje się miasto-widmo, a okoliczni mieszkańcy uważają to miejsce za przeklęte i odradzają zapuszczanie się w jego pobliże. Dowodem na istnienie miasta-widma są zamieszczone na stronie zdjęcia, których autorzy nie wrócili z wyprawy i nie dają znaku życia. A niewyjaśnione wydarzenia to trzecia z Rzeczy, Które Tytus Lubi Najbardziej Na Świecie: dwie pozostałe to jego gruby, leniwy kot oraz horrory. Kocur nie odgrywa większej roli
w wydarzeniach fabularnych, ale dwie pozostałe Ulubione Rzeczy Tytusa stają się przyczyną jego wielkich wakacyjnych kłopotów – i zarazem wielkiej wakacyjnej przygody. Nagle okazuje się, że dopadły go grzechy przeszłości jego przodków i teraz musi sobie poradzić z siłami ciemności. Długo utrzymywani z dala od ludzkiego świata mroczni słudzy Leszego poczynają sobie coraz śmielej, bo bariera, która ich zatrzymywała, staje się coraz słabsza. Już niedługo mieszkańcy Zmorojewa nie będą w stanie ich powstrzymać, bo siły zła zdobędą trzy Klucze: Lustro Twardowskiego, Kwiat Paproci i Portret Kobiety Cmentarnej. Tylko Tytus może uratować świat... przy pewnej pomocy swoich nowopoznanych, niekiedy bardzo dziwnych przyjaciół.

Leszy, Strzępowaty, Gangrena, Baba-Jaga, Jagodziak, Iskra, Świtezianka, Strąk, Zmora, Węszacz, Wężowaty – Żulczyk wykorzystuje w swojej książce zarówno postaci znane z legend i baśni, kreuje zupełnie nowe, albo tym znanym nadaje zupełnie inne rysy. Robi to interesująco i przekonująco zarazem. Światy ludzi i demonicznych istot istnieją tuż obok siebie, przenikają się, mają na siebie wpływ. Leszy rośnie w siłę, gdy w ludziach górę bierze zło, gdy ich serca stają się „czarne”, kiedy pragną władzy, pieniędzy i odrzucają miłość; słabnie, gdy ludzie utrzymują świat dobra i zła we względnej równowadze. Pomagają im w tym zmory: bo nie wszystkie zmory są złe, nawet jeśli na takie wyglądają.

Jest i śmiesznie, i strasznie. Śmiesznie, kiedy powieść nabiera charakteru obyczajowego, jak przy opisie nowoczesnej rodziny Tytusa, w której zapracowani rodzice nie mają czasu dla syna (dla siebie zresztą też nie), karmią go znienawidzonymi mrożonkami (w tym mrożoną pizzą), a na pytanie Tytusa, czy mogliby zjeść coś innego niż ta pizza, ojciec odpowiada zza książki: „jutro kupię pyzy” (mrożone, rzecz jasna). Zabawne są także miłosne perypetie piętnastolatka, jego niezwykle wysportowana, energiczna i prowadząca przerażająco zdrowy tryb życia babcia czy też komentarze Tytusa-nastolatka do jego codziennego życia w szkole i rodzinie, a potem także Tytusa-mieszczucha do jego wiejskich obowiązków. Straszne z kolei są przeżycia chłopaka w Zmorojewie i Głuszycach, kiedy staje się świadkiem potwornego zła, widzi prawdziwą śmierć i zaczyna sobie zdawać sprawę z konsekwencji swoich wyborów, z roli, jaką musi odegrać. Zło staje się absolutnie realne, dosłowne, krwawe i nieustępliwe. To, co miało być wakacyjną
przygodą, przeradza się w prawdziwy horror z kanibalizmem i rzezią niewinnych w tle.

Fabuła Zmorojewa jest dobrze przemyślana, akcja – wartka i obfitująca w interesujące (a czasem mrożące krew w żyłach) wydarzenia. Zdarzają się autorowi chwile „słabości” artystycznej, jak przy opisie prowadzonego przez jedną z bohaterek, bynajmniej nie policjantek, „przesłuchania” studenta informatyki, którego położenie ręki na kolanie tak przeraziło, że się popłakał i natychmiast wyznał wszystko swojej rozmówczyni. Zdarzają się też nieco drętwe, mało prawdopodobne dialogi i zbyt schematyczne postaci (jak pan Błysk)
. Na szczęście takich usterek nie ma zbyt wielu, więc książkę, dość grubą (prawie 500 stron) czyta się dobrze. Na pewno dostarczy niezłej rozrywki tym, którzy lubią tropić literackie i filmowe konwencje grozy i zabawę nimi; z pewnością też spodoba się tym, którzy lubili (albo lubią) np. powieści R.L. Stine’a z cyklu Szkoła przy Cmentarzu, Gęsia skórka. Powinna też spodobać się tym, którzy dawno temu oglądali (albo czytali)
* Wakacje z duchami*. Tyle tylko, że „duchy” Żulczyka są jak najbardziej „realne”... Niech więc nie zmyli nikogo to, że bohaterem powieści jest piętnastolatek. To nie jest książka dla dzieci. To jest książka dla starszej młodzieży i ewentualnie dorosłych, którzy nie mają nic przeciwko „młodzieńczym klimatom”.

Jak można wnioskować z zakończenia powieści, ciąg dalszy zapewne nastąpi. I, jak na razie, całkiem nieźle się zapowiada. Ale pewnie trochę na niego jeszcze poczekamy.

d24sci7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d24sci7