Książki Ryszarda Kapuścińskiego mają tę magiczną właściwość, że nawet po wielu latach od ich napisania i wydania zachowują aktualność i świeżość spojrzenia. Reportaż jako gatunek prasowy, a właśnie dzięki Kapuścińskiemu, również literacki, związany jest ściśle z teraźniejszością i aktualnością. Autor reportażu (może być nim pisarz, podróżnik, dziennikarz) pragnie przekazać nam pewną prawdę o człowieku, jego sytuacji życiowej. Najczęściej umieszcza on swego bohatera w konkretnej rzeczywistości osobistej, społecznej, historycznej, wyznaczanej przez miejsca, daty, wydarzenia. Kapuściński stara się w owej sytuacji dostrzec swoiste mechanizmy, elementy uniwersalne i powtarzalne. Tak właśnie dzieje się w Szachinszachu, którego głównym tematem jest rewolucja irańska (1978).
„Iran – była to dwudziesta siódma rewolucja, jaką widziałem w Trzecim Świecie. W dymie i huku zmieniali się władcy, upadały rządy, na fotelach zasiadali nowi ludzie. Ale jedno było niezmienne, niezniszczalne, boję się powiedzieć wieczne: bezradność.”
Wydarzenia irańskie sprawiają, że Kapuściński stara się odkryć owe niezmienne i niezniszczalne prawa historii, bada źródła rewolucji i zasady nią rządzące. Czyni to w sposób zaskakujący. Nie pisze monografii Iranu ani obiektywnej rozprawy naukowej. Prawie nie ma w jego książce dat i nazwisk. Poszczególne wydarzenia odkrywamy wraz z autorem przeglądając jego zdjęcia i notatki. Fragmentaryczna, pourywana opowieść o cierpieniu i buncie kraju wyłania się stopniowo i niespodziewanie składa się w całość. Niewiele jest w Szachinszachu manifestacji, masakr i tłumu. Więcej konspiracji, przełamywania indywidualnego strachu i skupienia na jednostce. Opowiadając o Mahmudzie Azarim autor pokazuje jak w człowieku rodzi się poczucie zagrożenia i niepewności.
Człowiek, który po ośmiu latach przebywania w Londynie wraca do Teheranu, patrzy na swój kraj z niedowierzaniem i przerażeniem. Dostrzega, iż relacje międzyludzkie zostały zachwiane. Ludzie albo się ze sobą kłócą, albo zupełnie nie rozmawiają, ponieważ boją się donosicieli. Próbuje odnaleźć swoich dawnych znajomych, ale wielu z nich przebywa na emigracji bądź w więzieniach Savaku (rozbudowana organizacja ochrony państwa). Musi zapisać się do partii szacha Rastakhiz, ponieważ „cały naród jak jeden mąż musi należeć.”
Stopniowo zaczyna się bać, w każdym nieznajomym widzi potencjalnego przedstawiciela Savaku. Ukrywa się, ucieka, choć nikt go nie goni, unika ludzi. Wie, że jego strach jest sprzymierzeńcem szacha, lecz nie potrafi nad nim panować. Moment, w którym człowiek oswoi swój strach i nad nim zapanuje, będzie według pisarza początkiem rewolucji. Tak stało się w Iranie. Szach nadużył cierpliwości swojego ludu, gniew stał się silniejszy niż strach. Z jednej strony mechanizmy rewolucji, a z drugiej mechanizmy władzy – to główne problemy poruszane przez Kapuścińskiego w Szachinszachu.
Sporo miejsca autor poświęca osobie szacha Rezy Pahlaviego. Dostrzega w nim słabego, niezdecydowanego człowieka, którym jest, i tego bezwzględnego, konsekwentnego, którym chce być. „Szacha zgubiła jego próżność.” „Być może zgubiło go również to, że traktował sam siebie zbyt dosłownie, zbyt serio.” „Także zgubiło go to, że nie znał własnego kraju.” Stwierdzenia te pokazują nam rewolucję nie od strony bezosobowego dyktatora i despoty, ale z perspektywy człowieka, który nie poradził sobie ze sprawowaniem władzy. To indywidualistyczne i osobowe spojrzenie Kapuścińskiego na historię nie wyklucza perspektywy ogólnej zawartej w jego książkach. Szachinszach przynosi nam wiele informacji dotyczących perskiej kultury, zachowań społecznych, ducha i charakteru tego narodu, dla nas często niezrozumiałego. Pisarz szczegółowo wyjaśnia źródła terroryzmu, przyczyny różnic i sporów religijnych między szyitami a sunnitami. Nie brakuje w tej książce również przejmujących obrazów biedy, bezradności, cierpienia Irańczyków.
Na koniec warto jeszcze zaznaczyć, iż czytając tę książkę trudno nie zauważyć swoistych podobieństw między rzeczywistością Pahlaviego a okresem socjalizmu w Polsce. Ten sam rozbudowany aparat bezpieczeństwa, wszechobecna policja, zakaz organizowania zgromadzeń, cenzura, strach, bieda, poczucie zagrożenia i przekonanie, że „tak dłużej być nie może”. Dla czytelnika dobrze zorientowanego w historii i polityce Szachinszach może wydać się wręcz alegorią PRL-u z lat siedemdziesiątych. Dla wszystkich innych jest fascynującą lekturą o zaklętym kole władców i ludzi, o źródłach rewolucji, o ludzkiej cierpliwości i buncie, o bezradności i sile.