Trwa ładowanie...
recenzja
04-11-2010 13:34

W roli opowiadającego: Jeffrey Archer

W roli opowiadającego: Jeffrey ArcherŹródło: Inne
d3xpcvy
d3xpcvy

Ktoś powie, że to pięknie opowiedziane historie i trudno będzie się z nim nie zgodzić. Ktoś kupi kolejną książkę Jeffreya Archera i trudno będzie się spierać, dziwić. Ma Archer swoich wiernych fanów i będzie ich w Polsce miał. Bo pisać faktycznie umie. Bez wątpienia potrafi też wciągnąć i umilić lekturą czas. Ale bez wątpienia też pozycję tę zdobył nie dzięki trudności czy ambitności literackiego przedsięwzięcia, lecz właśnie poprzez strukturalny porządek i przystępność swej prozy. Przy okazji nowej pozycji też raczej nie będzie się mówić o zaskoczeniu, ale raczej podkreślać, że znów mamy to, z czego już autora znamy, co dobre i sprawdzone. Co gorsza, nie będzie się nawet chyba wielce (co w tej sytuacji byłoby jakąś wartościową alternatywą) dyskutować o treści nowej książki. Twórczość Archera stała się, tak mi się wydaje, literaturą, którą po prostu dobrze się czyta i tyle. To proza wymykająca się w jakiś sposób recenzji, ale wcale nie dlatego, że taka ona dobra.

Ale to nie wszystko to piętnaście historii opowiedzianych przez mającego swój wypracowany warsztat autora, który zdaje się po prostu raz na jakiś czas (między większymi powieściami) ćwiczyć w sztuce opowiadania mniejszych, krótszych fabuł. Dobrze poprowadzone narracje trzymają w napięciu, grają z domysłami czytelnika i sięgają po mniej lub bardziej zaskakujące pointy. A wszystko to spaja wprowadzana czasem figura autora – uznanego pisarza, przebierającego w opowieściach, umieszczającego w swych książkach jedną na trzydzieści spośród tych, które ludzie koniecznie chcą mu opowiadać. Archer te oparte na faktach, historie opatrzył (podobnie robił już wcześniej) gwiazdką, dla odróżnienia od tych, które są owocem pracy jego wyobraźni. Zabieg ten ma jednak dwie konsekwencje. Pierwsza jest dość oczywista. Czytamy część opowieści jako historie prawdziwe, będące zapisem niesamowitych intryg, przedsięwzięć, sytuacji. Druga jest jednak następstwem tego, że autor zamieszcza obok nich te z zamierzenia
nieprawdziwe, wymyślone, czasem inspirowane jedynie jakimiś rzeczywistymi faktami. I one właśnie z poziomu treści przenoszą nas z powrotem na poziom formalny. Bo skoro historie prawdziwe i nieprawdziwe opowiadane są tak samo, to nie możemy nie patrzeć również na te z odautorską gwiazdką jako na koloryzowane gawędy - opowieści, które nie pytają nas o zdanie, nie zmuszają do wysiłku będącego czym innym niż czytanie, wysłuchiwanie. Czytamy więc, słuchamy, śmiejemy się, czasem niedowierzamy, ale przede wszystkim dobrze się bawimy. I jedni powiedzą, że to bardzo dużo, drudzy, że za mało, a jeszcze inni w ogóle nie będą widzieli potrzeby mówienia czegokolwiek. I mam wrażenie, że tych ostatnich wśród wiernych czytelników Archera jest procentowo najwięcej.

Wszystkich zaś Archer zaprasza do znanej sobie przestrzeni. Do świata drogich kawiarni, hoteli, do świata polityki, dyplomacji, finansjery, w którym obok znanej piosenkarki, syna maharadży czy kolekcjonerów dzieł sztuki znajdzie się także miejsce dla pasera oraz pielęgniarki dybiącej na spadek po starym i schorowanym podopiecznym. Każdy z nich ze swoją historią ma prawo do celnej pointy – chciałoby się powiedzieć. Ostatnie opowiadanie traktuje o mezaliansie i zamierzam ten fakt traktować jako wskazówkę interpretacyjną. Ale to nie wszystko Archera to miejsce spotkań wielu ludzi, postaci, często z odległych od siebie światów, których połączyła miłość autora do snucia opowieści. Wszystkie te postaci zostają w ten sposób jakoś wywyższone, przy czym przy okazji każe im się przegrać z żywiołem narracji stającym się głównym bohaterem tej prozy. Żeby nie powtarzać się i trochę, by uciec od dyskusji o treści, powiem tylko, że mnie wyselekcjonowane przez Archera historie wciągały tak do połowy, a potem
zaczęły nudzić. Wiedziałem, co mogę otrzymać i coraz mniej na to czekałem. Ale to chyba normalne i nie trzeba uciekać do teorii z zakresu psychologii, by sobie ten efekt jakoś wytłumaczyć. Przesyt? Trochę tych książek już było i trochę tych misternych, dopracowanych historii w najnowszej z nich jest. A to (zakończę tak jak Archer) pewnie jeszcze nie wszystko.

d3xpcvy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3xpcvy