Pragniemy życia w pokoju. Jedni z nas wolą, by im nie przeszkadzano, inni znowu uwielbiają „naloty” znajomych. Ale czy kiedykolwiek jedyną rzeczą, której byśmy pragnęli, był OPTYMIZM? Taki zwyczajny. Porównywalny ze zdjęciem okularów, który pozwala widzieć świat, upiększony przez nasze marzenia i wyobraźnię. To właśnie optymizm jest najważniejszy i zakazany w Militarii, gdzie żyje bohater tej opowieści, profesor Nicholas Caritat, który wita nas słowami: „Najgorsze było, że podczas aresztowania stłukli mi okulary.”
Niestety, nie może się w danej chwili posłużyć wspomnianą wyżej wyobraźnią, gdyż zwykłego aresztowania po prostu nie można upiększyć. Bo i jak to zrobić? Zresztą całe aresztowanie musi być pomyłką. Profesor w końcu: „Zawsze unikał kłopotliwego angażowania się w politykę. Był uczonym historykiem idei i filozofem, a więc – taką miał nadzieję – osobą bez znaczenia.” I tutaj się pomylił. Wybitnie. Po prostu czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze słowa mogą być dla kogoś ważne. A często mogą stać się przyczyną naszych problemów.
Więzienie to koszmar. Nawet bez okularów. „Kiedy wzrok zawodzi, to, co się widzi zależy już mniej od świata zewnętrznego, a bardziej od interpretacji, wystarczy, że jest się optymistą.” Nic niby prostszego, tylko być optymistą. Ale nasz profesor, Caritat, o przekoro losu, wychowany w Militarii, miejscu bez optymizmu, dotąd szczęśliwy posiadacz okularów, oskarżony zostaje o... OPTYMIZM i szerzenie go wśród innych. I naprawdę nie jest mu do śmiechu. Na szczęście ci, którzy go słuchali, w osobie organizacji Widzialna Ręka, wyswobodzą go z okropieństwa więzienia. I oddadzą okulary. Tylko dlaczego to zrobią, i czy warunek, który mu postawią, zdołają unieść jego wątłe, naukowe barki?
„Bo ponosi pan odpowiedzialność za nasz optymizm (...) Dał nam pan nadzieję, ale nigdy pan nie pomyślał, że trzeba również sprawdzić, czy jest ona uzasadniona”.
Wykłady profesora, jego słowa, historie dały ludziom nadzieję i stworzyły cudowne obrazy w ich głowach. Nadzieję, za którą tylko on jest odpowiedzialny. Zresztą nie ma tak naprawdę innego wyjścia, jak poddać się żądaniom. To w końcu jedyna droga na wolność. Jako najlepiej znający optymizm, nasz profesor, otrzymuje tą dziwną propozycję nie do odrzucenia.
„Pana misja to odnalezienie podstaw optymizmu – znalezienia takiego sposobu życia, który da naszemu narodowi nadzieję.” Tylko, czy istnieje takie miejsce? Profesor wyrusza w drogę, i poznając Utylitarię, Komunitarię, Libertarię i jej stolice: Kalkulę, Poligopolis, Wolność, czyli krainy o absurdalnej filozofii politycznej, poszukuje... samego siebie i miejsca, dla tych, którym to obiecał, zupełnie nieświadomie, czysto naukowo i słownie.
Właściwie byłoby to wszystko, gdyby nie mały fakt, otóż profesor, jako wielu ze starszych i młodszych, gada do... właśnie, niezupełnie do siebie. Profesor Caritat ma zdolność rozmawiania z Kantem, Pop’em, Swiftem czy Arystotelesem, jak z dobrymi przyjaciółmi. Dzięki czemu rozumiemy, dlaczego książka zalecana jest studentom socjologii. Sam autor, Steven Lukes, jest nie tylko obdarzonym „lekką ręką” pisarzem, ale przede wszystkim socjologiem i profesorem etyki, może dlatego tak prosto prowadzi dialogi między naukowcem, a myślicielami przeszłych epok. Jakby wszystkich znał „od podszewki”.
To książka kontrowersyjna. Pobudzająca nasze komórki. To rozmowy, treści, do których musimy się ustosunkować. Jednak czy sami znajdziemy tu miejsce dla siebie? Na tych stronach odnajdziemy swój świat? „(...) czy ja sam też jestem przylepny, czy moje „ja” może się przystosować?” A może lepsze jest to co mamy? Choć może dopiero Egalitaria, przed którą zostawiamy profesora Caritata, odpowie na nasze potrzeby? A może tak naprawdę: „Nie mam pojęcia na jakich zasadach jest zorganizowany świat?”. Czy ja mam?