*„Cmentarna szychta” to już szósty tom serii sygnowanej przez Scotta Snydera i Grega Capullo, jaki ukazał się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Egmont. Tym razem 200-stronnicowy album zawiera siedem dłuższych lub krótszych historii, napisanych i narysowanych w różnych konwencjach, nie tylko przez wspomnianych twórców. Część z nich odwołuje się wydarzeń z serii „Rok Zerowy”, inne pojawiły się na łamach „Batman Incorporated” oraz „Batman: Eternal”. Jednak wbrew pozorom łączy je wspólny mianownik – brzmię odpowiedzialności oraz żałoba. *
Batman to najbardziej ludzka postać spośród hałastry trykociarzy, jaka kiedykolwiek pojawiła się na kartach superbohaterskich komiksów. W wieloletniej historii Mrocznego Rycerza fakt ten wykorzystywano wielokrotnie, zatem trudno dziwić się, że w nowym uniwersum DC Comics kolejne pokolenie twórców postanowiło ukazać Bruce’a Wayne w jednym z najbardziej krytycznych momentów jego życia. Pozornie niezależne opowieści wchodzące w skład „Cmentarnej szychty” starają się udzielić odpowiedzi na pytanie, co zrobiłby Batman po śmierci ukochanego syna i jakie oznaczałoby to konsekwencje dla Gotham. Czy w ogóle da się pogodzić kolejne fazy żałoby z byciem, jak mówi w jednej z historii Gordon do swojej córki, „ideą i nadzieją dla mieszkańców na sprawiedliwość, na lepsze jutro”? I w końcu czy targany wyrzutami sumienia Bruce Wayne oraz jego zamaskowane alter ego mogliby liczyć na słowa otuchy poza oczywistym wsparciem wiernego Alfreda? A jeśli tak, to kogo?
Wspomniany synkretyzm gatunkowy oraz tłum rysowników i scenarzystów z góry sugeruje nierówny poziom albumu. I tak jest w istocie, choć lepiej niż można było się spodziewać. Oczywiście najkorzystniej wypada duet Snyder-Capullo w „Człowieku znikąd”, traktującym o Clayface’ie. Bardzo ciekawie zostały przedstawione relacje między Batmanem i Supermanem w krótkiej historii „Błędnie ogniki” autorstwa Jamesa Tyniona i Aleksa Maleeva, z kolei w opowiadaniu „Wieki” uwagę zwracają ilustracje Wesa Craiga oraz kolory Iana Hannina. I choć na pierwszy rzut oka zawartość „Cmentarnej szychty” sprawia wrażenie zlepku zupełnie niepasujących do siebie elementów, w toku lektury odczucie to szybko się ulatnia. Z całą pewnością nie jest to najlepszy album serii, niemniej warto po niego sięgnąć – choćby właśnie dla tych wspomnianych historii.