Dwóch hiszpańskich dziennikarzy postanowiło odkryć, co tak naprawdę oznacza rozprzestrzenianie się chińskich firm.Bo to, co aktualnie ma miejsce, to nie tylko zalew chińskich tanich produktów, przez lata kojarzonych z tandetą. Pojawiają się bowiem coraz bardziej zaawansowane technologicznie nowinki chińskiej produkcji, a bez niektórych komórek chińskiej produkcji trudno wyobrazić sobie współczesną telekomunikację.
Dziennikarze odwiedzili Rosję i Indie, ale także Afrykę i Amerykę Południową. Przyjrzeli się dzikiej wycince drzew w syberyjskiej tajdze, skąd drewno trafia do chińskich fabryk. Oglądali bardzo ciężkie warunki pracy w kopalniach, rozmieszczonych na całym świecie, ale i w fabrykach, w których – bez względu na szerokość geograficzną – panuje reżim taki sam, jak w przypadku firm zlokalizowanych w Chinach. Z drugiej strony bez tanich produktów „made in China” trudno by było wyobrazić sobie rozwój biedniejszych regionów Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Niektóre kraje, jak np. Rosja, wprowadzają dodatkowe cła i opłaty, nakładane na wszystkie towary, przywożone z Chin, aby tylko nie były za bardzo konkurencyjne w stosunku do produktów lokalnych, co jest trudne, ale nie niewykonalne. Tyle że nawet Rosjanie nie mogą się już obyć bez chińskich produktów.
Chińczycy podbijają nowe kraje, ponieważ potrzebują dla siebie zarówno żywności, jak i gazu, ropy czy drewna do budowy. Pewnie dlatego w Argentynie mają największą sieć supermarketów, w Iranie czy Kazachstanie wydobywają ropę naftową a w Birmie nefryt, jednocześnie wpływając na produkcję heroiny, bez której trudno jest spędzić długie godziny w kopalni nefrytu. Argentyna rozwija rynek dzięki wydobyciu ropy, ale i eksporcie soi i kukurydzy do Chin. Natomiast coraz rzadziej w tym przeglądzie mamy do czynienia z Chińczykiem – handlarzem ubraniami czy kapciami, chociaż od takiej sceny w egipskim mieście rozpoczyna się ta dziennikarska podróż. Będzie tutaj także o tym, jak bardzo Chiny nie angażują się, nawet we własnym kraju, w działania ekologiczne, a są zainteresowane jedynie rozwojem, budowaniem, wydobywaniem, niemal za wszelką cenę. Jako przykład podane są zapory, przez które np. w sąsiednich krajach zaczyna brakować wody.
„A zatem, skoro nie miejscowa ludność, to kto zyskuje na możliwościach oferowanych przez Chiny?”.* Pytanie nie jest aż tak skomplikowane, ponieważ najczęściej korzystają na tym miejscowe elity, dlatego chińskie firmy tak łatwo docierają do państw o reżimach autokratycznych.* Dla nich to krótkoterminowa inwestycja, z których trzeba czerpać korzyści, bez zastanawiania się nad warunkami pracy czy korzyściami dla społeczeństwa i środowiska. Tam Pekin najszybciej osiąga swoje cele.
Czynnikiem sprzyjającym takim rozwiązaniom jest także kryzys, który powoduje większe zainteresowanie finansowaniem przez chińskie banki i pozwalającym na ich większe zaangażowanie. Jest także epizod polski, znany sprzed Euro. Dziennikarze sugerują, że Polska miała być dla chińskiego konsorcjum pewnego rodzaju trampoliną, początkiem dalszej ekspansji w kierunku Europy Zachodniej. Okazało się jednak, że tu nie wystarczą obietnice, niskie ceny czy próba przekupstwa, znane z innych krajów. Z polskiej lekcji chińscy przedsiębiorcy musieli wyciągnąć wnioski na przyszłość, jeśli nadal chcą dotrzeć na rynki zachodnioeuropejskie, na których już trochę są obecne – poprzez drobne sklepiki i pojedyncze firmy.
To nie jest kwestia ekspansji Chin. „Chiński świat już tutaj jest.”