"Vision": wizja zwyczajnej rodziny [RECENZJA]
Syntezoid, niewierny "syn" Ultrona, członek Avengers, ukochany Scarlett Witch. Różnie można mówić o Visionie, którego Tom King ukazał w jeszcze innej roli.
Vision w autorskiej serii Kinga ("Grayson", "Omega Men", "Wojna Robinów") to głowa rodziny mieszkającej na przedmieściach. Żona, dwójka nastoletnich dzieci, dom z ogródkiem, sąsiedzi witający nowych lokatorów ciasteczkami.
Trudno połączyć taki opis z postacią potężnego syntezoida, który przeciwstawił się Ultronowi i później kilkadziesiąt razy ratował świat z opresji. A jednak.
Scenarzysta "Vision" dokonał niezwykłej rzeczy, eksplorując zupełnie niespodziewane zakamarki osobowości Visiona. Sprawdza, jak ten superbohater poradziłby sobie w normalnym życiu jako mąż, ojciec i żywiciel rodziny pracujący dla Avengers. A właściwie, jak wyglądałoby to normalne życie w wydaniu jego i jego bliskich.
Obserwowanie codziennych relacji z rówieśnikami dzieci czy sąsiadami to niezwykle intrygujące doświadczenie. Gdzieniegdzie przewidywalne, ale tylko do pewnego stopnia. Ta dziwaczna sielanka zostaje bowiem szybko przerwana przez niespodziewanego złoczyńcę. Vision nie dowiaduje się o incydencie, żona dba o pozory, ale każde kolejne kłamstwo rodzi nowe problemy.
Album "Vision", składający się z 12 pierwszych zeszytów tytułowej serii, to jedna z najciekawszych publikacji Marvel Now, która w końcu trafiła na polski rynek. Scenariusz Toma Kinga wraz z rysunkami Gabriela Hernandeza Walta i Michael Walsha tworzą nietuzinkową opowieść o najbardziej zagadkowym Mścicielu. Gdzieś w tle rozgrywają się superbohaterskie potyczki i gościnne występy gwiazd Marvela, ale "Vision" to przede wszystkim niezwykła historia obyczajowa. Dramat rodzinny przesiąknięty kryminałem i egzystencjalizmem.
Mocna, bardzo pomysłowa rzecz, o której nie da się szybko zapomnieć.