Wydawnictwo Hanami zasłużyło sobie na opinię najlepszego obecnie wydawcy japońskich komiksów w Polsce. Tytuły po które sięgają jego założyciele są ciekawe, zaskakujące, a przede wszystkim nieodmiennie stoją na bardzo wysokim poziomie artystycznym. To dzięki Hanami polski czytelnik może poznać niesamowitą twórczość Jirō Taniguchiego. Czy zatem Muzyka Marie będzie pierwszym rozczarowaniem? Komiks Usamaru Furuya opowiada o Krainie Pirito, w której nie ma wojen, a ludzie żyją ze sobą w zgodzie i harmonii. Być może jest to nasz świat w dalekiej przyszłości, w której ludzie zrozumieli, że wojny i chciwość prowadzą jedynie do katastrofy. Autor sugeruje to w kilku momentach. Ale może być i tak, że jest to rzeczywistość zupełnie od naszej odmienna, bowiem równie wiele elementów sugeruje jej fantastyczność. Żyjący na różnych wyspach mieszkańcy tego świata nieodmiennie pozostają szczęśliwi i radośni. Ich życiom nie towarzyszą poważniejsze troski – nie znają takich pojęć jak wojna, zazdrość czy zawiść, zaś
poszczególne wyspy żyją ze sobą w głębokiej symbiozie wymieniając się niezbędnymi do życia towarami. Mieszkańcy Pirioto głęboko wierzą w dobro i naturalny porządek rzeczy i są pewni, że swoje szczęście zawdzięczają Marie – tajemniczej, mistycznej istocie unoszącej się wśród chmur, która najprawdopodobniej została zesłana przez Boga. W tym świecie największym zmartwieniem dorastającej Pipi jest jej niespełnione uczucie do Kaia – małomównego chłopca obdarzonego niezwykłym darem słuchu absolutnego (potrafi usłyszeć nawet minerały). Kiedy więc zbliża się obrzęd wejścia Pipi w pełnoletniość, podczas którego powinna wybrać swojego przyszłego męża, dziewczyna postanawia zrobić wszystko, by wybranek serca jej nie odmówił.
Opowieść o Krainie Pirioto toczy się niespiesznie i ma w sobie coś z baśni. Wymyślne rytuały, społeczeństwo oparte na dziwacznych zasadach, niezwykłe maszyny, a przede wszystkim przejmująca atmosfera spokoju i zamyślenia sprawiają, że czytelnikowi łatwo wczuć się w tą historię i popłynąć z nią. Cóż z tego jednak, jeżeli pierwszy tom nie oferuje wiele więcej. Świat przedstawiony bliski jest utopi, jest to jednak wizja niezwykle płytka i naiwna. Można odnieść wrażenie, że pomyślana dla dziecięcego (bądź zdziecinniałego) odbiorcy. Idealnie funkcjonujące społeczeństwo Pirioto pokazane jest bez cienia ironii, infantylnie i nieco zbyt serio. Na szczęście zakończenie sugeruje, że w drugim tomie może dojść do przełomu, a wizja artysty nieco się zmieni. W tomie pierwszym jednak opowieść po prostu nuży i drażni. Podobnie rzecz ma się z rysunkami Furuya. Od strony warsztatowej nie można im nic zarzucić, jednak razi ich schematyczna i upraszczająca naiwność. Swoim stylem przypominają bardziej ilustracje w grzecznych
i poprawnych bajkach dla dzieci, niż w komiksie dla dorosłego czytelnika.
Czy w drugim tomie będzie lepiej? Można mieć taką nadzieję. Przede wszystkim cieszy fakt, że nie jest to kolejna wielotomowa japońska seria. Jak na możliwości rysowników z Kraju Kwitnącej Wiśni, dwa tomy to niemal miniatura. Sporo jest także sygnałów, że tom drugi będzie poważniejszy i cięższy fabularnie. Sugeruje to nie tylko dosyć dramatyczne zakończenie, ale także kilka pesymistycznych tropów, które zostały przemycone. Jeżeli tak będzie, to może się okazać, że tom pierwszy to po prostu spokojny wstęp do poważnej i głębokiej opowieści. Póki jednak nie zapoznamy się z cała historią, pozostaje pierwsza część Muzyki Marie nieco rozczarowującą, naiwną bajką o dobru, miłości i harmonii. A to sporo mniej niż oczekiwałem po kolejnym tytule z wydawnictwa Hanami.