Wielki Bazar. Złoto Brayanato efekt finansowego sukcesu i popularności cyklu Petera V. Bretta o wojnie ludzkości z otchłańcami. Skala tego sukcesu musiała być rzeczywiście spora, skoro opłacalne stało się wydanie rozmaitych poredakcyjnych ścinków, bo tym w istocie rzeczy to wydawnictwo jest, przynajmniej w przygniatającej większości.
Znajdziemy tu między innymi pierwszą scenę z tego uniwersum, jaka kiedykolwiek powstała, i która miała w zamyśle autora być prologiem Malowanego człowieka, oraz jeden usuniętych rozdziałów tej powieści (Wielki Bazar). Konkretnie jest to rozdział, znów powołując się na autora, szesnasty i pół, opowiadający historię wyprawy Arlena do pewnej – znanej już czytelnikom Pustynnej włóczni – krasjańskiej wioski oraz ciąg wydarzeń, w rezultacie którego bohater wszedł w posiadanie mapy, przedstawiającej trasę do legendarnego Słońca Anocha. Ponadto w skład wydawnictwa wchodzą: jedna usunięta scena z Leeshą, nieznośnie moralizatorska, słownik krasjański, ilustrowany grymuar runiczny oraz opowiadanie napisane przez autora na prośbę jednego z jego przyjaciół, czyli Złoto Brayana. Zawiera ono opis pierwszej dłuższej misji, jaką Arlen odbył w czasie swojego szkolenia na Posłańca.
Reasumując, czego zresztą sam autor nie ukrywa, są to dodatki niewnoszące zbyt wiele, a w większości przypadków zgoła nic, do obrazu postaci czy głównej intrygi Trylogii Demona. Atrakcyjne na podobnej zasadzie, co usunięte sceny i materiały zamieszczane w ekskluzywnych wydaniach DVD, czyli: głównie dla prawdziwych fanów cyklu, których ciekawi absolutnie każdy szczegół czy pozornie nieistotny drobiazg, choćby najluźniej związany z uwielbianym światem. Dla pozostałych, czyli umiarkowanych entuzjastów, zawartość może się okazać rozczarowująca, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę stosunek jakości do ceny. Dwa krótkie opowiadania wraz z resztą zawartości stylistycznie nie odbiegają od poziomu znanego z cyklu głównego, czyli przełożone zostały przez Marcina Mortkę zgrabną, przyjemną w odbiorze, nieskomplikowaną frazą, ale nie niosą, jak wspomniałam wyżej, żadnych rewelacji. Można się bez tych nieco ponad dwóch godzin w świecie Bretta doskonale obejść, odbiór cyklu nie będzie przez to uboższy.
Skonkludowałabym, że Wielki Bazar. Złoto Brayana nie udaje niczego, czym nie jest i oferuje dokładnie to, czego można się po nim spodziewać, ale, przyjrzawszy się dokładniej obwolucie, zdałam sobie sprawę, że nie jest to do końca prawda. Nigdzie nie jest jasno napisane, jaka jest zawartość zbiorku, co stanowi zrozumiały zabieg marketingowy, wraz z utrzymaną w stylistyce cyklu okładką ozdobioną napisem „Autor bestsellerów Malowany człowiek i Pustynna włócznia” mający zapewne zwiększyć sprzedaż.
Co przywraca jakiś sens tej recenzji (początkowo uważałam go za znikomy, bo przecież fani Bretta i tak się pozycją zainteresują, a nie-fani nawet nie spojrzą w jej kierunku): jeśli uważasz cykl Bretta za solidną rozrywkę i nic ponadto, możesz sobie ze spokojem darować wizytę na Wielkim Bazarze i w Złocie Brayana, drogi czytelniku.