Bohaterką tego niewielkiego zbioru krótkich komiksowych historyjek jest jedenastoletnia Elza Petipa. Dziewczynka zarazem dość inna, jak i dość podobna do innych małych kobiet w jej wieku. Życie nastolatki takiej jak ona nie jest łatwe. Burza hormonów, szybko objawiająca się wielka osobowość i przechodzące gwałtowne przemiany ciało. Elza jak każda kobieta przejmuje się sobą i swoim wyglądem. Chciałaby być piękna, atrakcyjna, podziwiana przez chłopaków. Niby to proste, a zarazem niezmiernie złożone pragnienie. Elza martwi się, że nie ma jeszcze... biustu i bioder, godnych uwagi otoczenia, przynajmniej w jej mniemaniu. Cierpi, że chłopcy się nią, poza jednym jedynym Robertem Luisem, nie interesują. Cóż, taki wytrwały niewyśniony wielbiciel, jednostronnie zadurzony po uszy potrafi być... wielkim utrapieniem. Elza boleje nad tym, że jeszcze się nie całowała z żadnym chłopakiem. Jest skoncentrowana na sobie, trochę jak słońce wokół którego bezwolnie ganiają planety. Ale Elza nie jest drętwa, sztywna i
zamknięta w sobie. Jest zabawna, pełna dziewczęcego wdzięku i ożywczej ironii. Ironia to jej broń w walce z trudną, nieznośną rzeczywistością. No, może nie tyle w walce, co w drobnych, ale bolesnych potyczkach.
Kreska jest świetna. Oszczędna, skromna, a przecież pełna uroku i wyrażająca wszystko co trzeba. Kolory ograniczone do czerni i gdzieniegdzie skromnie wtrącanej czerwieni. Ta swoista powściągliwość rysownika nie ogranicza jednak wymowy opowiadanych tu historii. Może nawet lepiej podkreśla ich treść. Jest tu sporo humoru, dość wyrafinowanego, ale bardzo sympatycznego, pozbawionego niepotrzebnej złośliwości. Jest feeria silnych emocji, które biją w nas bez ostrzeżenia wprost po oczach. Elza wprost uwielbia komplikacje, przynajmniej na poziomie werbalnym czy na poziomie intelektualnych rozważań. A równocześnie... chciałaby być taka jak inni, prosta, radosna, podobna do otoczenia, wtapiająca się w tło. Najważniejsze czego pragnie to akceptacja, zwracanie na nią uwagi, docenianie, przyjaźń, a może i jakieś intensywniejsze, piękne, młodzieńcze uczucia.
Historyjki są zabawne i trafiające w sedno wielu spraw, pełne uroku. Jak rzadko kiedy w przypadku komiksów, lektura tego zbiorku sprawia sporą przyjemność. Tak jak dobry, dość wyrównany poziom opowiedzianych tu historyjek. Jak powiedziała Simone de Beauvoir... "Nikt nie rodzi się kobietą, lecz się nią staje!". Ale jakie to męczące!